Marks niestety miał rację

biedron 3 life4styleAle czy nie uważa Pan, że trochę w tym hipokryzji? Mało osób otwarcie przyzna się do braku tolerancji, ale pytając kogokolwiek, jakie byłoby jego nastawienie do homoseksualnego syna/córki, nie otrzymujemy już tak jednoznacznych odpowiedzi.

Ludzie muszą to jeszcze przerobić. Ja sam wychowałem się jako homofob. Gdy zacząłem odkrywać, że jestem gejem byłem załamany. Chciałem popełnić samobójstwo. Myślałem, że jestem jedyny. W bibliotece przeczytałem, że jest to zboczenie, a ksiądz na religii mówił, że to choroba. Tak samo jest z resztą społeczeństwa. Skąd ludzie mają to wiedzieć, jeżeli w szkole się o tym nie mówi, a dzieci wyrastają w stereotypach i uprzedzeniach? To jest proces – zmiana społeczna, którą wszyscy razem przechodzimy, ja też. Nasza dyskusja jest świeża, bo minęło zaledwie kilkanaście lat odkąd się o tym głośno mówi. Przechodzimy taką samą ewolucję, jaką przeszły inne narody w Europie. Nie dajemy już publicznego mandatu na nazywanie osób homoseksualnych zboczeńcami, a to już sukces, bo tym samym powstrzymujemy się od nienawiści. Dopiero później przychodzi czas na kolejne przemyślenia. Jeżeli rozumiem, że ludzie mogą być homoseksualni, to czemu miałbym nie akceptować ich związku? Jeśli go akceptuję, to dlaczego ci ludzie nie mieliby po sobie dziedziczyć, razem rozliczać się z podatków i odbierać nawzajem swoją korespondencję na poczcie?

Proszę sobie wyobrazić, że przychodzę do parlamentu i udaję, że jestem heteroseksualny. Mówiłbym, że mam dziewczynę albo co gorsza znalazłbym sobie jakąś. Oszukiwałbym w ten sposób moich wyborców. W parlamencie są osoby, które mają żony i dzieci, a są gejami. Wolę polityka, który jest gejem, ale szczerym w tym co robi. Płacę za to dużą cenę, ale uważam, że warto być sobą i nie oszukiwać swojego elektoratu. Jak będę stary, to będę mógł spojrzeć w lustro z poczuciem, że przeżyłem życie jako ktoś, kim chciałem być. Myślę, że szczerość jest dla ludzi ważna. Szczególnie w polityce, gdzie jest tyle obłudy i zakłamania.

Od dawna jest Pan społecznie aktywny, myśli Pan, że budzi się w Polakach społeczeństwo obywatelskie?

Budzi się, ale bardzo powoli. Jeśli chodzi o społeczeństwo obywatelskie jesteśmy jednym z najuboższych państw Europy. Zaangażowanie w akcje społeczne, wolontariat i organizacje pozarządowe wygląda u nas bardzo słabo. W Polsce na wybory chodzi 20% miej osób niż w krajach zachodnich. Jak mamy być bogaci społecznie, jeżeli państwo nam w tym nie pomaga i nie inwestuje w społeczeństwo obywatelskie? Nasze państwo boi się aktywnego społeczeństwa, co jest oczywiście naturalnym mechanizmem, ponieważ władza nie lubi, gdy patrzy się jej na ręce. Jeżeli nie zbudujemy społeczeństwa obywatelskiego, to ludzie się wkurzą i pogonią taką władzę. Dlatego trzeba znaleźć klucz do współpracy między rządzącymi, a inicjatywą społeczną.

Politycy nie potrafią współpracować z organizacjami pozarządowymi. Kiedy próbuję zaprosić na posiedzenie komisji lub inne parlamentarne wydarzenia przedstawicieli organizacji pozarządowych, to czuję polityczny opór. Nasi politycy nie rozumieją potencjału, który drzemie w społeczeństwie obywatelskim. Nie doceniają aktywistów i ludzi, którzy bezinteresownie angażują się w sprawy lokalne bądź dotyczące reprezentowanego przez nich środowiska. Ci ludzie są natomiast ogromną skarbnicą wiedzy, której my politycy nie posiadamy. Nie znamy się na wszystkim, więc potrzebujemy wsparcia ze strony organizacji pozarządowych. Nikt tego polityków nie uczy i niestety są to rzeczy, które szczególnie w polityce neoliberalnej nie są cenione. Liczy się indywidualizm, pogoń za pieniędzmi i własny interes. Jesteśmy nieufni wobec osób angażujących się np. w działalność fundacji. To wszystko jest efektem braku inwestycji w społeczeństwo obywatelskie już na etapie edukacji. Jeżeli szkoła nas tego nie nauczy, to kto ma to zrobić? Nasi rodzice nie mieli okazji w ten sposób działać, bo żyli i dorastali w PRL-u. Dzisiaj trzeba to nadrobić i myślę, że wkrótce nam się to uda, ale niestety wciąż jesteśmy bardzo ubodzy społecznie.

Kim jest człowiek XXI wieku? Co kryje się pod pojęciem nowoczesności?

To kim jest, niestety zupełnie odbiega od tego, kim chciałbym, żeby był. Dzisiaj człowiek XXI wieku wyrasta w atmosferze neoliberalizmu, egoizmu społecznego i ekonomicznego. Neoliberalizm wymusza na nas konkurencję. Bezrobocie ludzi degeneruje. Musimy konkurować ze sobą o pracę i to człowiek jest dla pracy, a nie praca dla człowieka. Jest ona dobrem luksusowym. My Polacy pracujemy obecnie najwięcej w Europie. Staliśmy się współczesnymi niewolnikami. Całymi dniami ciężko pracujemy, aby zarobić minimalną pensję krajową, wykończeni wracamy do domu i nie mamy siły na nic, nie mamy siły na życie.

Tak niestety widzę współczesnego człowieka. Jeżeli szybko tego nie zmienimy, ta kumulacja nieszczęść i frustracji sprawi, że zniszczymy siebie i naszą planetę, nabijając kiesę tylko najbogatszym. Marks niestety miał rację – kumulujemy kapitał i doprowadzamy do tego, że garstka bogatych jest jeszcze bardziej bogata, a ogromna rzesza biednych jest jeszcze biedniejsza. To, że prezes w firmie zarabia kilkaset razy więcej niż jego pracownik jest patologią. On nie ma kilkaset razy większego żołądka.

Musimy wymyślić lepszy świat. Jesteśmy kompletnie wyzuci z idei. Jeżeli zapyta Pani premiera Donalda Tuska o wizję społeczeństwa, to się okaże, że on jej nie ma. Premier uważa, że to nie on jest od wytaczania wizji przyszłości. Jeżeli nie on, to kto? Może społeczeństwo? Tylko, że on tego społeczeństwa nie słucha. On jest technokratą – jest tylko od tego, żeby zdobywać fundusze unijne, ściągać do Polski inwestycje, budować autostrady i stadiony, a nie od tego, żeby żyło nam się wszystkim lepiej, żebyśmy byli szczęśliwi i mieli marzenia. W jakim kierunku Polska zmierza? Żeby mieć więcej stadionów i autostrad? A po co nam te autostrady? Może potrzebne jest nam więcej parków i wolnego czasu? Politycy o tym nie mówią, a przecież od tego są. Chciałbym, żeby człowiek XXI wieku czuł, dla czego żyje. Ja nie żyję dla korporacji, minimalnej pensji i nowoczesnych stadionów. Żyjemy dla ważniejszych rzeczy, ale nie mamy na nie dzisiaj czasu.

Jak będzie wyglądała Polska za 10 lat?

Nie wiem jak będzie wyglądała, ponieważ nie ja będę o tym decydował. Zadecyduje o tym grupa technokratów. Wiem jak chciałbym, żeby wyglądała Polska za 10 lat. Chciałbym, żebyśmy wreszcie mieli okazję rozmawiać o naszej przyszłości i o tym, jak chcielibyśmy, żeby wyglądała. Żebyśmy mogli zastanowić się nad tym, czy obrany przez nas kierunek jest dobry. Chciałbym, żeby ludzie mogli pracować za godziwe pieniądze, mieć czas na rodzinę i marzenia.

Pana kadencja powoli zbliża się do końca. Widzi się Pan w następnej kadencji Sejmu?

Tak, będę kandydował. Widząc, ile jeszcze jest pracy do wykonania i jak bardzo parlament powinien się jeszcze zmienić, mam determinację do ponownego wystartowania w wyborach. Uważam, że ten parlament nie jest odzwierciedleniem prawdziwej Polski. Jeżeli czułbym, że są tu ludzie, którym mógłbym zaufać i nie są oni zajęci wojną polsko-polską, tylko skupieni na dobru wspólnym, to bym nie kandydował. Dzisiaj tak nie jest.

Rozmawiała Hanna Gajewska

ZOSTAW ODPOWIEDŹ