Kryzysy w związkach – przypadek czy fatum?

Czy są związki idealne? Czy każda para przechodzi kryzysy? W dobie coraz częstszych rozwodów zaczynamy się zastanawiać, czy gorsze chwile, jakie przychodzą z biegiem lat to oznaka końca miłości czy może „tylko” kryzys?

mindfulattractionplan.com 

Chyba nie ma pary, która nigdy by się nie pokłóciła czy nie przeżyła „cichych dni”. O konflikty w zabieganym, nerwowym świecie nietrudno. Pytanie tylko, jak i czy chcemy je rozwiązywać. Czy warto naprawiać psujące się relacje, czy lepiej poszukać nowych obiektów zainteresowania, z którymi też prędzej czy później pojawi się to, co nieuniknione – problemy, konflikty, gorsze dni.


Według wszelkich badań związki przechodzą kryzysy. Na różnych etapach swych relacji, jedne wcześniej, inne później, niektóre często, inne tylko czasami. Czy jest jakiś klucz, kiedy można się spodziewać nadchodzącego kryzysu? Tak, by dało się go uniknąć, w porę zapobiec lub podjąć środki naprawcze? Co badania, to inne wnioski. Pomyśleć można, że związek dwojga ludzi to jeden wielki kryzys.


Pierwszy kryzys

Zdaniem naukowców pierwszy poważny kryzys pojawia się już po pierwszym, a według innych teorii po drugim roku trwania związku. Wiąże się to z fenyloetyloaminą – hormonem odpowiedzialnym za uczucie zakochania. To właśnie dzięki niemu czujemy „motyle w brzuchu” i energię, by góry przenosić, a nasz partner jawi się nam jako książę z bajki. Gdy hormonu zaczyna ubywać – opada kurtyna i zaczynamy widzieć to, czego wcześniej nie dostrzegaliśmy przez nasze różowe okulary zakochania. Wychodzą na światło dzienne wady i nawyki partnera, które nagle mogą okazać się niezwykle irytujące. Przestajemy o siebie dbać tak bardzo jak na początku związku, romantyzm także schodzi na dalszy plan.


Kryzys trzeciego roku

Kolejny kryzys według badaczy ma miejsce już po trzecim wspólnie spędzonym roku. Spada wtedy wzajemne zainteresowanie i fascynacja partnerem, częściej dochodzi do konfliktów i nieporozumień, a te z kolei urastają do rangi ogromnych problemów. Sytuacja emocjonalna staje się napięta, znacznie zmniejsza się także ilość prawionych sobie komplementów. Znacznemu spadkowi ulega także aktywność seksualna. Partnerzy nie pragną tak jak dotychczas spędzać ze sobą każdej wolnej chwili, a wręcz przeciwnie – rozstają się na coraz dłużej.


Kryzys po siedmiu latach

Najczęściej opisywanym kryzysem jest kryzys siódmego roku, znany też jako syndrom „słomianego wdowca”. Siedem lat to szmat czasu – wystarczająco dużo, by się dobrze poznać, ale też sobą znudzić. Dawno gdzieś zniknęły: namiętność, nagłe pożądanie, spontaniczność. W życie wkradła się nuda i stagnacja, partnerzy niczym już się nie zaskakują, nie mówiąc już o chodzeniu na randki czy dawaniu sobie prezentów bez okazji. Jeśli w związku pojawiły się dzieci, brak jest czasu na jakiekolwiek wspólne rozrywki, rozmowy czy choćby miłe gesty. Życiem zaczyna rządzić rutyna – dom, obowiązki, praca, potomstwo.


Jak widać kryzysy mogą się pojawić w każdej chwili. Są nieodłącznym elementem nawet w najlepszych małżeństwach czy konkubinatach. Nadejdą nieuchronnie, kiedy się tego najmniej spodziewamy. Dlatego trzeba dbać o wzajemne relacje niezależnie od okoliczności czy stażu naszych związków, by te wszystkie prognozowane przez znawców, badaczy czy zwykłych przesądnych śmiertelników kryzysy, po prostu omijały nas szerokim łukiem.


Monika Łazuga

ZOSTAW ODPOWIEDŹ