Król Polki, czemu Netflix nam to zrobił?

Król Polki (ang. The Polka King) to film, który został wyprodukowany przez platformę Netflix. Opowiada on historię Jana Lewana (Jack Black), Polaka, który w USA znany jest jako śpiewający oszust. Film ten nie wzbudza żadnych emocji, oprócz poczucia, że zmarnowaliśmy półtorej godziny z życia.

Króla Polki na Netflixie można oglądać od 13 stycznia. Ja okazję do zobaczenia tego filmu miałam dopiero tydzień temu. Był niedzielny wieczór, w telewizji jak zawsze były jakieś nudy, a ja dwa tygodnie wcześniej wykupiłam, w końcu, subskrypcję Netflixa. Korzystając ze smart TV zaczęłam przeglądać dostępne filmy. Zobaczyłam Króla Polki. Słyszałam o tym filmie kiedy jeszcze nie posiadałam Netflixa, wiedziałam, że jest o Polaku, jakieś oszustwa, temat wydawał się dobry, w tle jakiś wątek muzyczny. Zapowiadało się ciekawie. Do oglądania zwerbowałam jeszcze moją mamę, tata zerkał zza komputera.

Zapowiadało się ciekawie, jednak wcale tak nie było. Tematyka filmu nawet interesująca, jednak sposób przedstawienia całej sytuacji, bohaterów i ich wątków raczej słaby. Miała to być komedia, jednak nie zaśmiałam się ani razu. Nie jestem wymagającym widzem, do szczęścia naprawdę nie potrzeba mi wiele, jednak kiedy oglądam KOMEDIE to liczę na to, że zaśmieje się kilka razy. Zdarzało się, że coś było w miarę zabawne, ale nie do tego stopnia żeby się śmiać, raczej żeby się uśmiechnąć. W niektórych moment filmu czułam wręcz zażenowanie poziomem żartów twórców. Widać było, że starali się żeby film był zabawny, jednak na próżno.

Bohaterowie, moim zdaniem nie byli najgorsi. Najbardziej wyrazistą postacią była żona Jana Lewana, Marla (Jenny Slate). Sam Jan również nie był zły, chociaż czasami brakowało mi u niego większej charyzmy, a jego głupkowaty uśmieszek denerwował mnie przez pół seansu. Postać Marly często ratowała cały film. Jej histerie, dziwne fryzury oraz piskliwy śmiech razem tworzyły interesującą postać. Aktorka, która grała żonę Lewana wykonała kawał dobrej roboty.

Podczas oglądania filmu zdarzało mi się, że nie do końca rozumiałam co dzieje się na ekranie. Możliwe, że to akurat moja wina, bo dzieliłam uwagę pomiędzy film, a konwersacje na messegerze. Jednak film ten miał być lekką komedyjką, gdzie wyłączenie się na chwilę nie spowoduje tego, że nie wiem o co chodzi w dalszej części. W końcu to nie Incepcja.

Po obejrzeniu tego filmu nie do końca wiedziałam co mam o nim myśleć. Miałam wobec niego zero emocji. Dopiero następnego dnia zrozumiałam, że zmarnowałam niedzielny wieczór na totalne gówno, bo jeżeli film nie wzbudza żadnych emocji, ja nie mam po jego obejrzeniu żadnych głębszych przemyśleń, to co to za film? To raczej zwykła chała. Wolałabym znienawidzić już głównego bohatera, a on po prostu był mi obojętny, pomimo tego co zrobił i jak perfidnie oszukał ludzi i samego siebie również. Nawet dzisiaj pisząc ten tekst nie do końca wiem jak oceniam ten film, ale wiem jedno. Nie oglądajcie go! Zmarnujecie tylko swój czas.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ