Jak smakuje „Pomarańczowy” trening w Orangetheory Fitness?

Czy Warszawa idzie z duchem czasu i trenuje tak jak reszta świata? Okazuje się, że tak!


Jako sportowy świr, od kilku lat związana ze światem fitnessu, bywam tu i tam. Na początek zwiedziłam wszystkie siłownie i kluby fitness w Katowicach. Potem, ze względu na przeprowadzkę, zaczęłam swoją przygodę z warszawskim światem fitnessu. Tutaj, jak się domyślacie – miejscówek, z naciskiem na zdrowe i aktywne spędzanie czasu wolnego, jest znacznie więcej. Wiecie, to jest teraz bardzo na topie. Cały fit lifestyle i hasztagi typu #fit #healthy #training #cleanfood #fitnessfreak i tak dalej, i tak dalej…


W momencie, w którym od dobrej kumpeli dostałam zaproszenie i możliwość przetestowania klubu fitness, w którym pracuje, pomyślałam – no spoko, z chęcią skorzystam, ale to zapewne kolejny taki sam, niczym się niewyróżniający klub fitness, jakich widziałam miliony… Nie przemawiała do mnie nawet jej fascynacja tematem. Do czasu. Do czasu, kiedy sama w końcu wybrałam się do tego klubu fitness.


Orangetheory Fitness:


Co o nich możemy przeczytać w sieci?
„Orangetheory Fitness to międzynarodowa, butikowa sieć klubów fitness wywodząca się z USA, która oferuje jedyny w swoim rodzaju indywidualny trening w grupie, w rytm własnego serca. #wrytmserca
(…) Sekretem Orangetheory są treningi interwałowe z wykorzystaniem pulsometrów, które wykorzystują potwierdzony naukowo mechanizm powysiłkowej zwiększonej konsumpcji tlenu, która pozwala spalać więcej kalorii niż tradycyjne ćwiczenia – nawet do 36 h po treningu. Dzięki monitorowaniu serca, trening dopasowany jest do indywidualnych możliwości każdego uczestnika, tak aby osiągał najlepsze dla siebie wyniki i spalił podczas 1h nawet do 1200 kcal. Treningi prowadzone pod okiem wykwalifikowanej kadry trenerów wykorzystują różnorodne wyposażenie, w tym bieżnie, maszyny do wiosłowania, taśmy TRX, hantle czy bosu. Wszystko to, aby wzmocnić mięśnie i zyskać energię na cały dzień. Trening został okrzyknięty przez New York Times najlepszym, godzinnym treningiem interwałowym w USA, zaś amerykański Men’s Health uznał go za najlepszy trening dla mężczyzn (…)

Korzyści płynące z treningu?
– Wyciskasz z siebie na maksa – nawet 1200 spalonych kalorii podczas godzinnego treningu, to rewelacyjny wynik. Niezaprzeczalną zaletą jest też poprawa kondycji, co pozwala z każdą sesją spalać jeszcze więcej kalorii.
– Podstawą treningu Orangetheory Fitness jest teoria o 5 strefach wysiłku pracy naszego serca. Dzięki jego monitorowaniu, przez 60 minut intensywnie trenujemy, efektywnie pobudzając całościowo nasz metabolizm do wytężonej pracy i optymalnego spalania tkanki tłuszczowej. Co więcej, pomarańczowe treningi są tak ułożone, by pomóc nam aktywować efekt nadmiernej powysiłkowej konsumpcji tlenu (tzw. EPOC), czyli naszego naturalnego sprzymierzeńca w walce o wymarzoną sylwetkę. Jak to działa? Trenujesz godzinę, a rozkręcony metabolizm wypłaca ci nagrodę w kaloriach, które dodatkowo spala nawet przez 36 godzin po zakończeniu ćwiczeń.
– Korzystasz z technologii — dzięki monitorowaniu pracy serca, każdy może zbliżyć się do swojego własnego maksimum, nie bojąc się o to, że przesadzi i zrobi sobie krzywdę.
– Modelujesz całą sylwetkę – dzięki różnorodnemu sprzętowi i urozmaiconym ćwiczeniom, stymulowane są mięśnie, we wszystkich partiach ciała.
– Chudniesz, ćwiczysz moc, siłę i wytrzymałość
– Ćwiczysz bezpiecznie – w przeciwieństwie do innych popularnych metod treningowych, metoda Orangetheory Fitness nie obciąża stawów: specjalnie zaprojektowane bieżnie są bardziej elastyczne od tych dostępnych w zwykłych klubach fitness.
– Nie ma miejsca na nudę – Co ciekawe, wszyscy klubowicze Orangetheory Fitness z całego świata danego dnia realizują ten sam plan treningowy, który nigdy więcej się już nie powtórzy. (PS. ten punkt jest dla mnie absolutnie fascynujący.) Jak to działa? Specjalna jednostka trenerów do zadań specjalnych, w centrali marki na Florydzie, układa programy ćwiczeń na cały kolejny miesiąc. Co do dnia! Dla niemal miliona osób na świecie!
– Trenujesz w kameralnych grupach pod opieką trenera, który czuwa nad poprawnością wykonywanych przez Ciebie ćwiczeń i dopasowaniem treningu do Ciebie. Z kolei energia grupy sprawia, że zawsze chcesz dać z siebie więcej!
– Trening dla wszystkich, niezależnie od stopnia zaawansowania i kondycji.
A teraz pora na krótką lekcję z historii:
„Wartą dziś miliard dolarów butikową markę Orangetheory® Fitness stworzyła Ellen Latham, dziś ponad 60-letnia, amerykańska instruktorka fitness i businesswoman. W 2017 roku Ellen otrzymała tytuł Kobiety Lidera Roku IHRSA.”


Orangetheory Fitness to ponad tysiąc dwieście lokalizacji na całym świece (jak się dowiedziałam, pomarańczowe studia znajdziemy m.in. w Stanach Zjednoczonych, Australii, Nowej Zelandii, Japonii, Niemczech, Wielkiej Brytanii czy Hiszpanii) oraz niemal milion członków. W Polsce Orangetheory Fitness zadebiutowało w grudniu, w 2018 roku. Ich pierwsze studio znajduje się na warszawskim Mokotowie. Podobno lokalizacja nie była przypadkowa – ekonomiczny czasowo treningi Orangetheory Fitness, idealnie wpisuje się w grafik osób zapracowanych, jakich nie brakuje w warszawskiej dzielnicy biznesu. Nie wygospodarujesz 60 minut? Ja wygospodarowałam.

Moje odczucia?
Skuszona propozycją koleżanki, swój pierwszy raz z Orangetheory Fitness miałam okazję przeżyć w drugim warszawskim klubie marki, położonym na Wilanowie. Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy, było pomarańczowe, energetyzujące i nowoczesne wnętrze.
Przed pierwszym treningiem ważne jest, by pojawić się w klubie na minimum pół godziny przed treningiem, by spokojnie wypełnić wszelkie niezbędne procedury, m.in. ankietę zdrowotną (z danymi takimi jak: wzrost, waga, wiek czy stan zdrowia – co w następstwie pomaga w określeniu parametrów podczas aktywności), zapoznać się ze sprzętem i dobrać odpowiedni pulsometr.


Chętne osoby miały także możliwość skorzystania z TANITY – urządzenia, które poza wskaźnikiem wagi, pokaże nam między innymi: wiek metaboliczny, ilość tkanki tłuszczowej, masy mięśniowej oraz wody w organizmie. Następnie, w postaci wygodnych grafik, wyniki lądują od razu na wskazanym przez nas mailu.


Muszę przyznać, że im bliżej było do treningu, tym czułam większą ekscytację, ciekawość, a może nawet niepokój! W końcu sama nie wiedziałam czego się spodziewać. Wszystko jednak działo się tak błyskawicznie, że moje obawy zostawiłam przed salą treningową. To, co zwraca od razu uwagę po wejściu na salę treningową to to, że nie ma w niej miejsca na przypadek. Dla każdego uczestnika treningu przygotowane są numerowane stanowiska, wyposażone w komplet potrzebnych narzędzi: bieżnie, ergometry wioślarskie, hantle, ławki, TRXy oraz bosu. Ten prosty zabieg, w połączeniu z zasadą, że na jedną sesję zajęć nie może wejść zbyt dużo osób, sprawia, że… Nie czekamy! Nie wyziębiamy organizmu! Nie ma kolejek – a kto z nas nie stał kiedyś w kolejce do maszyn na tradycyjnej siłowni bądź nie walczył o kawałek podłogi do rozłożenia swojej maty?


Szybko dowiedziałam się od Bartka, trenera prowadzącego, że dzisiejszy zestaw ćwiczeń został specjalnie opracowany, i w takiej postaci, jak tego dnia, już nigdy się nie powtórzy. Czuwa nad tym sztab specjalistów na Florydzie. Co więcej – danego dnia wszyscy na świecie wykonują ten sam trening! Wow, te informacje zrobiły na mnie spore wrażenie. Znacie to uczucie, kiedy po raz XX przychodzicie na zajęcia z tabaty, a tu znowu ten sam układ ćwiczeń… Ja znam. I nie polecam. Ponadto, jak się dowiedziałam, przede mną trening interwałowy, który ma podkręcić metabolizm i uzyskać efekt zwiększonej, powysiłkowej konsumpcji tlenu (EPOC). EPOC gwarantuje nam spalenie większej liczby kalorii, niż podczas tradycyjnego treningu na siłowni – a w dodatku spalać „bezwysiłkowo” kolejne kalorie nawet przez 36 godzin po zakończonym treningu. Czy ja usłyszałam zwiększone spalanie kalorii? Wchodzę w to!


Jak się szybko okazało – to nie był typowy trening. Nad bieżniami dostrzegłam kilka wielkich monitorów wyświetlających kolorowe „kafelki”, każdy opisany innym imieniem uczestnika treningu. Na „moim” kafelku wyświetlały się dane z mojego pulsometru, zbierane w czasie rzeczywistym – ich zadaniem jest monitorowanie pracy mojego serca i organizmu podczas treningu. To z kolei umożliwiło dopasowanie intensywności treningu do moich indywidualnych potrzeb. Każdy z uczestników treningu widział, w której strefie treningowej się aktualnie znajduje, jak wysokie ma tętno, ile kalorii spalił do tej pory i ile zdobył tzw. „splat pointów”.
Trening zaczęliśmy od bieżni. Początkowo niewiele rozumiałam ze stref i kolorów. Szybko jednak zrozumiałam, że kolor zielony oznaczał, że mój organizm czuje się komfortowo, pomarańcz to stan wysiłku – pożądana strefa zwiększonego zapotrzebowania na energię (w końcu od tej strefy wzięła się sama nazwa marki). Z kolei czerwony jest kolorem najwyższej strefy, i oznacza intensywny wysiłek dla organizmu i serca. Podczas 60-minutowego treningu, moim zadaniem było spędzenie minimum 12 minut w strefie pomarańczowej, bądź czerwonej. Te 12 minut wystarczy do uruchomienia turbo spalania kalorii. Jak się domyślacie – byłam do tego zdeterminowana, i natychmiast stało się to moim celem! Obecność grupy i mały wątek rywalizacji podkręcał tempo, przy jednoczesnej motywacji oraz chęci przekraczania własnych granic. Następnie przeszliśmy na ergometr wioślarski. Później na strefę ćwiczeń funkcjonalnych, a na dobitkę czekał nas trening brzucha. Uwierzcie, tutaj każda sekunda z godziny treningu była wykorzystana na maksa: trener nie pozwalał na odpuszczanie, motywując i stale szlifując naszą technikę. To zdecydowanie nie był instruktor typu „klasycznego” – który stoi wgapiony w telefon, wydając co jakiś czas komendy zmiany ćwiczenia i czekający, aż jakoś zleci ta godzina pracy z Tobą. To samo zresztą tyczy się profesjonalnego podejścia całej obsługi studio, która od wejścia traktuje Cię jak najważniejszą osobę w klubie.


Podsumowanie treningu?
Nie wiem, kiedy zleciała ta godzina. Nie miałam czasu zerkać nawet na telefon czy zegarek. Zresztą, klub fitness to nie miejsce na selfie, Instagramy i pogaduszki. Może to także zasługa intensywności zajęć, a może treningu poprzez zabawę – pomimo pełnego skupienia, interakcje z innymi uczestnikami są tu nieuniknione, co jest naprawdę fajne! Należy także wspomnieć, że klubowicze Orangetheory Fitness to pewna społeczność, gdzie każdy jest ze sobą na „cześć”, a w powietrzu czuć luźną atmosferę i wzajemną motywację (a czasem i rywalizację na liczbę spalonych kalorii!).
Warto także wspomnieć, że nasz trener, prowadzący trening, brał pod uwagę potrzeby osób kontuzjowanych, dla których zawsze były przygotowane ćwiczenia alternatywne, dopasowane do ich możliwości ruchowych. Podsumowując, z jednej strony mocno da się zatem odczuć aspekt towarzyski, a z drugiej naprawdę można się tu poczuć jak na treningu personalnym. Trener uważnie monitoruje działania uczestników treningu, wyłapując błędy i natychmiast je poprawiając oraz motywując np. do pilnowania prawidłowej postawy czy wykonania dodatkowego powtórzenia. Trening zakończyła sekcja ćwiczeń rozciągających i omówienie wyników grupy, wyświetlonych na monitorach. Można tam było odczytać liczbę wszystkich spalonych indywidualnie lub grupowo (zdecydowanie widowiskowe!) kalorii, zdobytych punktów, czy średnie tętno. Po treningu – instruktor był otwarty na pytania, dzięki czemu dowiedziałam się, że z moim sercem jest wszystko ok – dostałam także wskazówki nad czym powinnam popracować.

Jak się okazało po powrocie do domu, tego dnia jeszcze długo nie mogłam zasnąć (a należy wspomnieć, że udałam się na wieczorny trening). Byłam tak naładowana pozytywną energią, że rozpierała mnie ona do późnej nocy. Na drugi dzień poczułam lekkie zakwasy. Z kolei swoim osiągnięciom mogłam się na spokojnie przyjrzeć, odczytując maila z wynikami przy porannej kawie – super sprawa!

Po treningu byłam ciekawa zdania innych uczestników. W związku z czym, przypadkowemu z nich, zadałam pytanie – jak Twoje wrażenia po treningu? Warto wspomnieć, że osoba ta, podobnie jak ja, w Orangetheory Fitness była po raz pierwszy. Oto co usłyszałam w odpowiedzi:
„Świetny trening! Był konkretny wycisk, czyli to, co lubię najbardziej. Fajne było przede wszystkim to, że trening był podzielony na trzy różne sekcje, przez co nie było mowy o monotonnych ćwiczeniach.”
Po tym doświadczeniu byłam jednak ciekawa jeszcze kilku kwestii. W związku z czym dopytałam o nie jednego z trenerów Otangetheory Fitness – Bartka Bauera. Sami przeczytajcie:


1. Bartosz, opowiedz mi, proszę coś więcej o strefach w jakich się znajdujemy podczas treningu.
Orangetheory Fitness to interwałowy trening całego ciała, oparty na pięciu strefach tętna. Najistotniejsze dla nas są trzy najwyższe strefy oznaczone odpowiednio kolorem zielonym, pomarańczowym i czerwonym. Celem treningu Orangetheory jest spędzić minimum 12 minut w dwóch najwyższych strefach, tj. pomarańczowej i czerwonej, które zaczynają się powyżej 84% maksymalnego poziomu tętna podczas aktywności. Dlaczego akurat 12? Bo taka ilość czasu gwarantuje włączenie w organizmie efektu EPOC (nadmiernej, powysiłkowej konsumpcji tlenu), dzięki czemu spalamy dodatkowe kalorie po zakończonym treningu. Warto tak naprawdę przybliżyć wszystkie pięć stref tętna i czym tak naprawdę się charakteryzują.
*Strefa 1( SZARA SPOCZYNKOWA ) Bardzo niska aktywność, 50-60% maksymalnego poziomu tętna
Jest to najbezpieczniejsza, najbardziej komfortowa strefa o bardzo niskiej aktywności. Ćwicząc w tej strefie, poprawisz swój stan zdrowia, lecz nie zwiększysz swojej sprawności.
*Strefa 2( NIEBIESKA ROZGRZEWKA ), 61-70% maksymalnego poziomu tętna
To rozgrzewka przed przystąpieniem do biegania, maszerowania, wiosłowania lub jazdy na rowerze. Ta strefa przygotowuje ciało do zwiększenia tępa spalania tkanki tłuszczowej i zwiększonej intensywności w kolejnej strefie.
*Strefa 3 ( ZIELONA OSIĄGALNY WYSIŁEK ), 70-83% maksymalnego poziomu tętna
Tę strefę osiąga się przy tempie podstawowym biegu i aktywnej regeneracji. Tempo i intensywność stanowią wyzwanie dla organizmu, można je jednak spokojnie utrzymać przez 20-30 minut. W tej strefie będziesz spalać zarówno tłuszcze, jak i węglowodany. Finalnie czas, który będziemy spędzać w tej strefie, waha się między 25 a 35 minut.
*Strefa 4 ( EFEKT ORANGE ), 84-91% maksymalnego poziomu tętna
Jest to najważniejsza strefa treningu, osiągana już przy większym wysiłku. Tempo i intensywność są niekomfortowe i to właśnie w tej strefie poczujesz spalanie tkanki tłuszczowej. Finalnie powinniśmy spędzić około 12 w strefie 4 (lub 5) by zagwarantować sobie efekt EPOC, czyli potreningowego doładowania metabolicznego, pozwalające nam na dodatkowe spalanie kalorii po treningu przez ok. 24-36 godzin.
*Strefa 5 (MAKSYMALNY WYSIŁEK) 92-100% maksymalnego poziomu tętna
Jest to najwyższa strefa, jaką możesz osiągnąć, mobilizując siły do maksymalnego wysiłku. Pamiętaj jednak, że nie musisz osiągać tego poziomu pracy serca, aby uzyskać maksymalnie efektywne rezultaty – te czekają na Ciebie w strefie pomarańczowej. Jeśli uda ci się osiągnąć tą strefę, to maksymalny czas pracy w niej podczas interwałów wynosi od 30 do 60 sekund.


2. Czy trening, który oferujecie, jest w zupełności bezpieczny?
Jak najbardziej. Po pierwsze, przeprowadzamy wywiad z klubowiczem przed pierwszym treningiem. Pytamy go, czy nie ma lub nie miał jakichkolwiek kontuzji, urazów, chorób czy innych przeciwwskazań właśnie po to, by trener mógł dopasować ćwiczenia pod potrzeby danej osoby. Kolejnym elementem bezpieczeństwa jest monitoring pracy serca w czasie rzeczywistym z wykorzystaniem pulsometrów OTbeat. Dzięki nim, niezależnie od stopnia aktywności fizycznej lub zaawansowania, każdy jest w stanie wykonać trening Orangetheory na tym samym poziomie trudności, który jest ustalany indywidualnie dla każdego trenującego. Trzeci aspekt to trener, który przez 60 minut kontroluje pracę Klubowiczów na bieżniach, wiosłach oraz w strefie funkcjonalnej tak, aby nasi podopieczni wykonywali prawidłowo ćwiczenia i nie narażali się na kontuzje. Co więcej, mamy aż trzy opcje do wyboru, jeśli chodzi o pracę na bieżni: power walker, jogger i runner – niezależnie od tego, który profil wybierzesz dla siebie, zmęczysz się tak samo, ale zgodnie z własnymi możliwościami. Warto też wspomnieć o samych bieżniach, które wyposażone są we Flex Deck, czyli specjalną taśmę, która amortyzuje nas w aż 40% i zmniejsza obciążenie stawów. A jeśli ktoś ma przeciwwskazania medyczne dot. biegania, to mamy dla takich osób do wykorzystania rower i orbitrek. W Orangetheory Fitness dostosowujemy się dokładnie do potrzeb i możliwości naszych Klubowiczów, nigdy na odwrót.
Najważniejszy w tym wszystkim jest nasz sztab trenerski który przeszedł bardzo mocną „selekcję”, przechodząc rygorystyczne szkolenia prowadzone przez szkoleniowców ze Stanów Zjednoczonych, którzy weryfikowali ich kompetencje w najdrobniejszych szczegółach. Mogę szczerze powiedzieć, że mamy naprawdę mocny i energetyczny zespół.
3. W jaki sposób jesteśmy w stanie badać i kontrolować efekty?
Pierwszym narzędziem jest pomiar i analiza składu ciała, którą wykonujemy z Klubowiczami cyklicznie, co miesiąc. Po drugie, mamy tak zwane Benchmarki, czyli treningi, na których mamy wyzwania do pokonania przez klubowiczów, np. bieg na 1 milę czy wiosłowanie na 2000 metrów. To tylko dwa przykłady z wielu wyzwań, jakie mamy, a które powtarzają się cyklicznie, by sprawdzać postęp klubowiczów. Wyniki klubowiczów zapisujemy w specjalnym programie, Benchtrackerze, tak by przy kolejnym „dniu benchmarku” dać wyzwanie grupie do pobicia swoich poprzednich wyników. Zbierając kolejne dane, omawiamy z klubowiczami ich postępy i wspólnie obserwujemy zachodzące w ich organizmach zmiany.


A teraz przejdźmy do konkretów…

  • Elementy, które mnie przekonują do korzystania z usług Orangetheory Fitness to:


– profesjonalizm instruktorów oraz personelu
– indywidualne podejście do każdego uczestnika treningu
– klimat, atmosfera oraz aranżacja wnętrz
– innowacyjna technologia i profesjonalny sprzęt
– stały monitoring wyników
– zróżnicowanie treningów (fakt, że nigdy się one nie powtarzają)
– dobrze zaopatrzone szatnie
– dbanie o czystość – nawet podczas treningu (w klubie jest probiotyczny oczyszczacz powietrza, który zabija bakterie i wspiera naszą odporność. Jeszcze o tym nie słyszałam!)
– oryginalne, nietypowe i niespotykane podejście do treningu
– możliwość korzystania z nielimitowanej ilości wody – a ta, uwierzcie, jest tutaj niezbędna – dzięki poidełkom w stylu amerykańskim (eko!)

  • Na niekorzyść marki natomiast może działać:


– cena karnetu. Chociaż i to jest kwestią sporną. Teoretycznie członkostwo w klubie nie należy do najtańszych. Natomiast biorąc pod uwagę fakt, że mamy tu do czynienia z „grupowym treningiem personalnym”, to ostatecznie wychodzi on znacząco taniej, niż koszt typowego treningu personalnego. Na tym tle, oferta Orangetheory Fitness wypada całkiem korzystnie. Poza tym, warto śledzić okresowe promocje.
– rywalizacja. Dla mnie osobiście to czynnik pozytywnie napędzający. Znam jednak ludzi, którzy czują się przytłoczeni, i wycofani, musząc rywalizować z innymi. Faktycznie jednak, na treningu, już po chwili zapomina się o innych uczestnikach. Ograniczenia to nie oni, a nasza głowa.
– warstwa muzyczna. Choć to bardzo subiektywne odczucie, także raczej nie należy się nim sugerować. Po prostu mnie napędzają inne rytmy.

Podsumowując:
Doskonale wiemy, że niektórzy mają tendencję do nieefektywnego wykorzystywania czasu. Ciężko przychodzi nam dyscyplina oraz odpowiednia motywacja, która utrzyma się dłużej niż tydzień. Dla osób, które mają z tym problem, idealnym rozwiązaniem może okazać się Orangetheory Fitness i trening, podczas którego każdą minutę wykorzystujemy efektywnie. A to o efektywność chodzi, bo to właśnie ona potem przekłada się na idealną sylwetkę oraz kondycję. Co więcej – jest to idealna opcja, dostosowana do potrzeb osób zapracowanych i zabieganych – czyli przeciętnego człowieka XXI wieku. Sama należę do osób aktywnych zawodowo, nawet „po godzinach”. Czy Orangetheory Fitness to opcja dla mnie? Biorąc pod uwagę fakt, że tutaj w przeciągu 60 minut spala się nawet do 1200 kcal – chyba tak! Ponadto – nie ma znaczenia na jakim poziomie zaawansowania są osoby trenujące – ćwiczymy razem, ale osobno – każdy w swoim tempie. To jest chyba największym atutem tego nowoczesnego treningu. Jedno jest natomiast pewne – po takim treningu Twoja moc, wytrzymałość, kondycja i samopoczucie będzie o level wyżej! Tak samo zresztą jak samodyscyplina! Na jej brak na pewno nie pozwolą trenerzy z Orangetheory Fitness i wiem co mówię! Sprawdziłam także studio na Mokotowie. Tutaj studio jest bardziej kameralne, natomiast trening tak samo satysfakcjonujący, a obsługa miła i pomocna. W związku z czym – podtrzymuję wszystko, co napisałam powyżej.
Mam wrażenie, że w Orangetheory Fitness nie ma miejsca na przypadek. Wszystko jest idealnie dopracowane i obliczone. Nawet światło na sali treningowej, które jest, a to zaskoczenie– pomarańczowe. Dlaczego? Takie światło pomaga w skupieniu się na treningu, zamiast na własnych niedoskonałościach. Poza tym – idealnie nastraja do tego treningu, dając energicznego kopa.


Myślę, że wyczerpałam temat. Mam równocześnie poczucie, że opis jednak nie wystarczy. Sam musisz to sprawdzić! Jak to zrobić? Zapisując się na określoną godzinę, w konkretnym terminie, na swój pierwszy trening w Orangetheory Fitness (szczegóły tu: www.otfpolska.pl). Jednak muszę ostrzec – to uzależnia! Ja np. zaraz wybieram się na kolejny trening! Także uważajcie! Ale jeżeli dacie się skusić – życzę Wam wszystkiego POMARAŃCZOWEGO!

 

 

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ