Jak być optymistą w 5 minut?

pozytywny 1 life4styleBycie optymistą, to ciężka sztuka. Na pewno cięższa niż bycie pesymistą. Użalanie się nad sobą jest proste – los zawsze nam daje milion powodów do zdenerwowania: a to mandat, a to kłótnia, a to niemiła ekspedientka. Człowiek, który postanowił być optymistą, wkracza codziennie na pole minowe, wypełnione ludźmi, którzy do jego stylu bycia będą podchodzili podejrzliwie. Do optymisty podchodzi się czasem równie nieufnie co do wariata, czy komornika. Mamy wrażenie, ze coś przed nami ukrywa. Mimo wszystko, warto jednak nim zostać. Jak to zrobić?

 

Od razu warto zaznaczyć, ze tytułowe 5 minut, to tylko chwyt marketingowy. Nie ma takich cudów. Jak człowiek całe życie przygotowywał się bardziej na złe niż dobre scenariusze, bo pokrętna logika mówiła „przynajmniej się nie zawiedziesz”, to nie da się zmienić swojego podejścia w kilka chwil. Da się je jednak zmieniać po trosze, tak aby codziennie widać było efekty. A to już chyba duży plus.

Pierwszym podstawowym błędem jest mylenie, że optymistów nie spotyka nic złego. Ciężkie chwile zdarzają się niezależnie od naszego podejścia do życia. Różnica polega na tym, jak te dwie osobowości sobie z problemami radzą – a radzą sobie skrajnie różnie. Dla pesymisty przeszkoda czy niepowodzenie, to kolejny dowód na jego beznadziejność, na zły los, na pecha. Optymista patrzy na to z innego punktu widzenia, wie, że porażka oznacza naukę, z której można wyciągnąć ważne wnioski na przyszłość, że niepowodzenie nas wzmacnia, kształtuje charakter, a ból zapobiegnie wielkim cierpieniom w przyszłości. No i najważniejsze – ten, kto ma pod górkę, dojdzie na szczyt.  

Ważne, żeby zacząć od zaraz. Ile razy sobie powtarzaliśmy „Kiedyś będę szczęśliwa/y”. No właśnie to felerne „kiedyś”, zawieszone gdzieś w nieokreślonej czasoprzestrzeni. Możemy na nie czekać latami i się nie doczekamy. Myślimy, że nasze szczęście zależy od jakiejś zewnętrznej siły, która pewnego dnia poukłada nam życiowy bałagan. Bzdura. Nikt nie może nas uszczęśliwić bardziej niż my sami. Jeśli inni mają nas traktować dobrze i z szacunkiem, najpierw my musimy się tak traktować. Jak ktoś ma nas polubić, jeśli my nie lubimy siebie? Skoro większość zależy od nas samych warto zacząć już teraz. Np. od klasycznego poranka. Nie musi on wcale kojarzyć się z koszmarem i zrzędzeniem. Tak naprawdę, by czuć się wyspanymi potrzebujemy 6 godzin snu. Im dłuższy sen, tym gorsze samopoczucie. Nastaw budzik godzinę wcześniej, a przed wstaniem porządnie rozciągnij mięśnie. Wstań od razu i zajmij się czymś, zrób sobie kawę, przeglądnij prasę, zrób 10 przysiadów. Początkowo możesz czuć się wyczerpany, ale to tak jak z porannym bieganiem i ćwiczeniami – po tygodniu będziesz czuł nieporównywalny wzrost energii.

Kolejną rzeczą jest uśmiech! Nie masz do kogo się uśmiechać? Uśmiechnij się do sąsiada, psa, do sprzedawczyni albo do lustra. Nie przejmuj się, że wyglądasz głupio. Uśmiechając się zmienia się wyraz twarzy, rysy łagodnieją, buzia wydaje się młodsza. Wiem, że to bardzo trudne w gronie smutasów i osób stale narzekających. Spróbuj ich też zarazić dobrym humorem, opowiedz kawał, rozśmiesz. Nie wiem naprawdę dlaczego, aby mieć dobry humor musi się stać coś naprawdę wielkiego i przełomowego, a zły humor jest zawsze mile widziany. To nie przestępstwo cieszyć się bez powodu. Im częściej będziemy tak robić, tym powody same się znajdą.  Na koniec chciałabym zachęcić wszystkich do stosowania afirmacji. Codziennie stań przed lustrem i powtarzaj: „Dziś wszystko się uda, to bardzo dobry dzień dla mnie”. Zobaczysz jak wejdzie ci to w krew i nim się spostrzeżesz, podświadomość zapamięta  przekaz, a nawet trudne wyzwania przestaną wzbudzać strach. Korzystaj z wizualizacji. To najczęściej stosowana metoda przez światowej sławy sportowców i artystów przed występami. Wyobraź sobie siebie w ciągu dnia, jak wszystko ci się udaje,  spełniają się twoje marzenia, cele, a ludzie są życzliwie do ciebie nastawieni. Uwierz w to, stań się tą myślą, a natychmiast zobaczysz rezultat.

Katarzyna Mierzejewska

ZOSTAW ODPOWIEDŹ