Jaja sowy, smażone kanarki i inne sposoby sprzed lat. Jak dawniej radzono sobie z kacem?
Odkąd ludzkość zapanowała nad metodą fermentacji alkoholowej pojawił się inny problem godzien najtęższych umysłów każdej epoki. Był nim kac i dolegliwości dnia wczorajszego. Mimo zaawansowanej medycyny, do dzisiaj nie ma na nie jednego lekarstwa. Może więc powinniśmy się odwołać do sprawdzonych metod z przeszłości?
Już 10 tysięcy lat temu otrzymywano napitki alkoholowe przez fermentację fig, daktyli i winogron. Nie wiemy jednak, jak wtedy radzono sobie z efektem dnia wczorajszego, który towarzyszył nam przez całą historię.
Naszyjnik i wymioty
100 lat temu dwaj egiptolodzy Bernard Grenfell i Arthur Hunt odkryli w Oksyrynchos 500 tys. dokumentów z początku naszego wieku. Wśród nich znajdował się pokaźny zbiór papirusów medycznych, bazujących na greckiej nauce (zapewne transfer kulturowy odbył się podczas panowania Ptolemeuszy). Wśród dokumentów znajdował się także sposób na kaca. Był on dosyć oryginalny – mianowicie polegał na noszeniu naszyjnika ze splecionych liści lauru aleksandryjskiego.
Inaczej podchodzili do sprawy Rzymianie. Ciężkie poranki starali się przetrwać prowokując wymioty oraz jedząc smażone w głębokim tłuszczu kanarki. Innym „kacowym” przysmakiem, proponowanym przez rzymskiego pisarza Pliniusza, były sowie jaja. Do tego wino z wodą i można było znów odwiedzać znajomych i uczestniczyć w codziennym życiu republiki.
Nie każdy jednak chciałby rozpoczynać dzień od smażonego kanarka. W tym samym czasie skuteczny lek na kaca wynaleźli Chińczycy. Była to herbatka ziołowa. Jak okazało się po latach, zawierała dihydromyricetynę – przeciwdziała ona zarówno ostremu zatruciu alkoholem, jak i objawom jego odstawienia. W badaniach opublikowanych w „Journal of Neuroscience” zespół z University of California w Los Angeles dowiódł, że to najskuteczniejsza ziołowa kuracja na kaca jaka powstała. Teraz na jej bazie można otrzymać antykacowe tabletki.
Suszony penis wołowy
W epoce średniowiecza na dworach modne stało się podawanie węgorza z gorzkimi migdałami. Zawierające tłuszcz i cyjanek (z migdałów) danie miało pomóc w detoksykacji organizmu. To wtedy też uznano, że dobrą metodą jest wizyta w bani czyli… saunie, było to bowiem pomieszczenie z rozgrzanymi na biel kamieniami polewanymi wodą.
Pod koniec wieków średnich pojawił się w Europie też inny ciekawy zwyczaj – na Sycylii z niewiadomych przyczyn uznano, że najlepszą metodą na kaca jest żucie suszonego penisa byczego. Nie wiadomo czy pomagało, ale na pewno na długo zapadał w pamięć dzień, w którym przesadziło się z alkoholem.
Z bliższych nam kręgów kulturowych – Kozacy zaporoscy leczyli kaca podobnie jak przeziębienie. Była to jednak dość specyficzna kuracja. Kozacy mieszali wódkę z czarnym prochem lub popiołem i w ten sposób uzyskiwali leczniczy napój. Oprócz tego jak niemal wszyscy Słowianie uznawali zasadę „klin klinem” i pili na kaca wódkę różaną. Również w Rzeczpospolitej szlacheckiej wcale nie pieszczono się z żołądkiem następnego dnia. Zalecano węgrzyna (wino węgierskie) oraz pieczoną dziczyznę. Nie wiadomo jednak na ile były to skuteczne metody.
Lekarstwo warte fortunę
Złożoność objawów kaca powoduje, że do dzisiaj trudno jest wynaleźć skuteczny lek na wszelkie dolegliwości. W epoce nowożytnej szarlatani, medycy i alchemicy co rusz wynajdywali cudowne lekarstwa, które najczęściej jednak okazywały się tylko cudownym biznesem.
Ciekawy był lek zaproponowany przez XVII-wiecznego angielskiego lekarza i członka Królewskiego Kolegium Lekarzy Jonathana Goddarda. Jego koktajl zwany „Goddard’s Drops” składał się z… czaszki wisielca (koniecznie świeżej), sproszkowanej żmii i amoniaku. Nie wiadomo czy był skuteczny, ale z pewnością trudno dostępny.
Pojawiały się także skuteczne lekarstwa na kaca. W czasach nowożytnych zamek w Królewcu cieszył się opinią znakomitego miejsca do ucztowania. Goście dostawali następnego ranka na śniadanie warzywną zupę z wędzonym węgorzem, która podobno w mig przywracała strudzonych biesiadników do pełni sił. Z kolei w Wielkiej Brytanii już w XVIII wieku odkryto lecznicze działanie węgla. Do ciepłego mleka dodawano sadzę i kac mijał. Tę metodę stosowali brytyjscy żołnierze jeszcze podczas II wojny światowej.
Swoje sposoby miał też Dziki Zachód i tamtejsi kowboje. Dzisiaj nazwalibyśmy je okropnymi, ale nie były pozbawiony logiki. Na kacowe dolegliwości prawdziwi twardziele w kapeluszach jedli królicze odchody. Mają one bardzo dużo soli mineralnych i witamin, przez co możliwe, że były skuteczne.
W wojsku polskim w okresie międzywojennym z kolei była bardzo popularna „polska ostryga”. Jej skład to: tłusta kwaśna śmietana, dwa surowe jajka, duży kieliszek oliwy i sok z jednej cytryny. Całą miksturę – koniecznie nie mieszając – pije się jednym haustem i zagryza ziarnami palonej kawy.
Początek wieku XX to już przemysł farmaceutyczny, chociaż i tak każdy najlepiej wie, co pomoże na kaca. Kefir, woda po ogórkach, sok pomarańczowy to tylko niektóre z popularnych metod. Swój własny sposób miał też Ernest Hemingway, który pił piwo wymieszane w proporcjach 50:50 z sokiem pomidorowym. Sam mówił o miksturze, że jest obrzydliwa, ale skuteczna.