„Hip-hopowa zajawka”

ryfa.tekst.sporteuro„Mam ogromną ochotę być ponad tym wszystkim, co dzieli, co kruszy, ponad wszystkim co niszczy (…)” – ten cytat z jej autorskiego kawałka „Szczęście” wiele mówi o niej samej. Właśnie wypuściła swój pierwszy krążek „Puzzle”, na którym „opowiada” o sobie. Bo żeby zrozumieć kim jest, trzeba posłuchać jak rapuje. Przeczytajcie wywiad z raperką i tancerką, Ryfą Ri.

Paulina Ostapiuk: Patrzę na Ciebie i widzę hip-hop w czystej postaci – w kontekście stylu, ale i filozofii życia. Kiedy pojawiła się ta hip-hopowa zajawka?

Ryfa Ri: Pojawiła się dość wcześnie, ale późno została nazwana. Na początku była to, jak powiedziałaś: „zajawka hip-hopowa”, czyli fascynacja całym tym środowiskiem. Ja zawsze byłam dzieckiem „muzycznolubnym”, ale moi rodzice słuchali punk rocka, reggae, choć rap też gościł w naszym domu. To od rodziców dostałam pierwszą kasetę. Na podwórku słuchało się Nagły Atak Spawacza, Kazika i chyba wtedy to wszystko się zaczęło, ale nie byłam jeszcze „zafiksowana” na ten hip-hop. W wieku 7 lat zapisałam się na tańce do pani Małgosi i tam tańczyliśmy rap. No i tak to się zaczęło…

P.O.: Czyli nie tworzysz podziału: taniec i rap? Wszystko sprowadza się do miłości do muzyki…

R.R.: Tak, chyba tak… Jedno wynika z drugiego. Niedługo po tym, jak zapisałam się na taniec, zaczęłam pisać swoje pierwsze „rymowanki” – bardzo proste, ale pewnie adekwatne do mojego ówczesnego wieku (śmiech).

P.O.: Rodzice Cię popychali w stronę muzyki? Uwierzyli w Twój potencjał i pasję, czy najchętniej widzieliby Cię na medycynie albo prawie?

R.R.: Nie, nigdy niczego mi nie narzucali. Jeśli chciałam chodzić na pianino, to chodziłam na pianino. Kiedy zamarzyłam sobie, że będę się uczyć grać na gitarze, to mogłam to robić. Zresztą wydaje mi się, że charakterologicznie jestem na tyle silną osobowością, że nikt nie wpadłby na pomysł, żeby mi cokolwiek perswadować, bo to nie odniosłoby żadnego skutku.

P.O.: W takim razie porozmawiajmy o owocu tej miłości do muzy, czyli o Twoim pierwszym muzycznym dziecku – płycie „Puzzle”. Jesteś autorką tekstów?

R.R.: Tak, oczywiście!

P.O.: Razem z Tobą płytę współtworzyli…?

R.R.: Szwed SWD, u którego nagrywałam swoje pierwsze numery, Zbylu i Brudny Wosk.

P.O.: O czym rapujesz? Nie proszę, żebyś interpretowała poszczególne zwrotki. Chcę wiedzieć, co Ci w duszy gra? Co Cię inspiruje, co jest dla Ciebie ważne?

R.R.: Rzeczy, które wynikają w codziennych rozmowach z bliskimi mi ludźmi. Na przykład kawałek „Baba” powstał w wyniku dyskusji, jakie miały miejsce w naszej ekipie, czyli pięciu lasek. W tym wypadku inspiracją były nasze problemy, marzenia i pragnienia. Ale pewnie jak większość artystów inspiruje mnie po prostu życie i to, co się w nim dzieje. Staram się zrozumieć współczesny świat, a efekty moich wniosków przelewam na papier. Wszystko, na co wpadam, oprawiam refleksją. Aczkolwiek bardzo często piszę teksty, których nie nagrywam.

Jeśli chodzi o płytę „Puzzle” i o moją osobę, to najbardziej lubię pisać teksty o systemie, świadomości. Zależy mi na tym, żeby mówić głośno o tym, o czym nikt nie mówi, a o czym świat powinien się dowiedzieć. Jestem też wrażliwcem, mam „soulową” duszę, lubię otaczać się pięknem, w muzyce lubię ciągnące się brzmienie, kocham dźwięki. Nagrywam też łagodne kawałki, takie jak „Szczęście”. Jestem mocno skontrastowana.ryfa 2.tekst.sporteuro

P.O.: Singlem promującym płytę jest kawałek „Towar”. To jest właśnie ten bunt?

R.R.: Dokładnie tak! „Towar” to jest mój bunt i „uświadamiacz”. Chociaż mam wrażenie, że ten tekst jest trochę za trudny. Pojawiają się tam hasła niezrozumiałe dla przeciętnego „Kowalskiego” i przez to być może nie trafia do ludzi…

P.O.: Na przykład?

R.R. „Masz ochotę na truskawki, mam z Monsanto”.  Niewiele osób wie, że Monsanto to koncern, który sprzedaje genetycznie modyfikowaną żywność. Akurat w „Towarze” jest wiele takich haseł, które w większości moim słuchaczom pewnie niewiele mówią, ale jeśli choć jedna osoba „wygoogluje” to, czego  nie rozumie, a przy okazji dowie się czegoś o świecie i będzie bardziej świadoma, to znaczy, że ten tekst niesie dokładnie takie przesłanie, jakie sobie pierwotnie założyłam.

P.O.: Kto jest, a kto chciałabyś, żeby był Twoim odbiorcą?

R.R.: To jest bardzo dobre pytanie. Na to składa się wiele czynników. Na pewno głównym i pierwszym moim odbiorcą była „scena taneczna” i środowisko tancerzy. Nie ukrywam, że to mnie trochę wkurza, bo oni patrzą na ten mój rap przez „pryzmat”. Na zasadzie „Ryfa? Ta co tańczy”. Mogłabym oczywiście nagrywać pod pseudonimem, ale nie chcę udawać kogoś, kim nie jestem. Niestety czuję, że mój street credit działa też na rap, choć nie powinien. Kolejnym targetem są widzowie Dill TV, czyli target podobny to Hemp Gru. Poza tym wydaje mi się, że rapu słuchają też raperzy. Znamy się, spotykamy na różnych eventach i mniej więcej wiemy, co się dzieje w środowisku, bo tworzymy taki hip-hopowy underground. No i oczywiście dzieciaki, których uczę tańca. Natomiast jeśli chodzi o to, komu ta moja muza zostaje na stałe w iPodzie, nie jestem w stanie stwierdzić. Statystyki pokazują, że najczęściej słuchają mnie dziewczyny w wieku 18-24 lata, a potem kolesie 18-24. Wygląda na to, że małolatów nie ma zbyt dużo, ale są, dlatego biorę odpowiedzialność za to co wypuszczam.

P.O.: Czy to, że jesteś laską jest atutem w środowisku hip-hopowym, czy raczej raperki traktuje się z przymrużeniem oka?

R.R.: Wiesz co, ja uważam, że nie ma damskiego i męskiego rapu. Jest rap! Według mnie to, że jestem kobietą jest moim atutem, bo nietrudno jest być dobrą raperką w tym kraju. Tyle w kontekście promocji. Natomiast, tak jak powiedziałam, ja nie robię damskiego rapu, w mojej głowie nie ma podziału na kolesi i laski w hip-hopie. Wychodzę z założenia, że jeśli robisz coś dobrze, to to i tak się obroni, bez względu na to, czy jesteś kobietą czy mężczyzną.

P.O.: Zależy Ci na komercji, masowej promocji?

R.R.: Zupełnie nie. Komercjalizowanie tego, co robię, w żadnej mierze nie jest moim celem. Najstarszy kawałek na „Puzzlach” ma 3 lata. Bardzo długo chowałam materiał na płytę w przysłowiowej szufladzie twierdząc, że nie mam czasu się tym zając i szukając kolejnych wymówek. Ja się w ogóle nie znam na promocji. Jak chłopaki z Dill mówią mi, że coś trzeba wypuścić o 21, a nie o 18, bo to się lepiej sprzeda, to ja kompletnie wariuję. Wierzę, że jeśli odbiorcy mają się znaleźć, to się znajdą. Nie szukam rozgłosu, nie szukam koncertowania, „najebek” na backstagach . Moje życie i tak jest jedną wielką imprezą, bo tańczę hip-hop i house, bo uczę dzieciaki tańca i nie zależy mi na dodatkowym lansie. Jedyne na czym mi zależy, to żeby mieć swój kredyt w rapie. Tak jak wypracowałam go sobie tańcząc, tak teraz chcę to zrobić w hip-hopie. Myślę, że każdy zasługuje na swoje miejsce w tej „rap grze”, ale nie oczekuję, że wszyscy będą mi klaskać i klepać po plecach.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ