Gombrowiczowski czerwiec w Imce

gombrowiczwitold-sporteuroTeatr IMKA zaprasza na cykl inspirowany twórczością Witolda Gombrowicza, autora największej sensacji literackiej roku, czyli intymnych zapisków „Kronos”.

Podczas Niecodziennego Festiwalu Teatralnego pokazane zostaną „Wspomnienia polskie” z Teatru im. Kochanowskiego w Radomiu oraz „Dzienniki”. Oba spektakle w mistrzowskiej inscenizacji Mikołaja Grabowskiego.

Prezentacja w IMCE zbiega się z premierą „Kronosa”, czyli intymnego dziennika Witolda Gombrowicza.

Zapiski, sporządzane w ciągu kilkunastu lat, z wycieczkami w czasy młodości, mają charakter bardzo prywatny, nierzadko intymny. Pisarz próbuje w nich zrekonstruować czas miniony
i przyjrzeć się własnemu życiu. Powstało w ten sposób szczególne kalendarium, ukazujące całe życie artysty w jego złożoności, ujawniające
m.in. kulisy życia erotycznego.
Lektura „Kronosu” już wywołała burzę i wpłynęła na interpretację tak znanych utworów Witolda Gombrowicza jak oficjalny „Dziennik” i „Wspomnienia polskie”. Warto przyjrzeć się im jeszcze raz. imkagombrowicz-sporteuro

Reżyser Mikołaj Grabowski powiedział w wywiadzie dla miesięcznika „Teatr”: – Cały czas podążałem za autorem, który we „Wspomnieniach polskich” mocno sformułował następującą myśl: jeżeli moje ja nie powinno być wyłącznie polskie, tylko ludzkie – to muszę umieć tworzyć również poza Polską. „Dzienniki” zaczynam od spraw polskich, Sienkiewicza, Kopernika, Chopina oraz kwestii dumy Polaków, biorącej się de facto z kompleksów, co – dodajmy – niezwykle irytowało Gombrowicza oczekującego od rodaków rozwijania bogactwa własnej, nie zapożyczonej osobowości. Potem zaś zmierzam ku uniwersalizmowi, temu co powszechne. Polak doby wolności musi rozwiązywać nowe problemy: trudne, niechciane, nielubiane, zagmatwane, egzystencjalne. O tym jest np. scena z umierającym psem. diagnozująca naszą bezradność wobec cierpienia, nieszczęścia, śmierci. To jest dla mnie jedna z najmocniejszych scen w dorobku Gombrowicza, że nie wspomnę o ratowaniu żuczków na plaży.

„Wspomnienia polskie” to konfrontacja z szaleństwem II Rzeczpospolitej.

– To inny Gombrowicz, bardziej intymny – mówi Mikołaj Grabowski. – Jakby opowiadał siebie samego – o tym, że czuł się w Polsce jak na obcej planecie. Z nikim się nie mógł porozumieć. Ani z rodziną, ani z rodzicami, ani z przyjaciółmi. Jeśli coś go nie przerażało, to na pewno było obce. Wyjazd do Argentyny wydawał się oczywistą konsekwencją tego stanu świadomości. Strach był jego nieodłącznym towarzyszem. Bał się brata matki, szaleńca, który całą noc w domu babki wrzeszczał, jęczał, ryczał, nie dawał spać. Bał się wuja jadącego pociągiem do Warszawy, terroryzującego bronią podróżnych. Bał się, że jest na drodze do strasznej degradacji. Czuł, że musi włożyć ogromnie duży wysiłek, by nie stać się „zwykłym bubkiem“, by nie zwariować, biorąc po uwagę obciążenia dziedziczne ze strony matki. Obciążało go więc dziedzictwo szlacheckie, rodzinne i polski mit romantyczny.

 

Informacja prasowa

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ