jesienna dieta

Dzieciom wstęp wzbroniony, czyli poznańska dyskryminacja w restauracji

Poznańska restauracja Parma i Rukola caffe & ristorante Poznań zabroniła dzieciom wstępu. Nietypowy zakaz jednych oburza, a innych cieszy. Czy w tym wszystkim w ogóle zawiniły dzieci?

Autor: Patrycja Aniserowicz 

Na facebookowym profilu restauracji Parma i Rukola caffe & ristorante Poznań kilka dni temu pojawiło się oświadczenie właścicieli restauracji dotyczące zakazu wstępu wystosowanego przeciwko dzieciom poniżej szóstego roku życia. Tłumaczą swoją decyzję niszczeniem mienia i zakłócaniem porządku. Ma ona na celu zapewnienie spokoju pozostałym gościom. Pozostaje pytanie, czy ktokolwiek tam jeszcze przyjdzie?

Dziecko = zło konieczne?

Właściciele w celu uzasadnienia swojej decyzji zamieścili zdjęcia ze swojej restauracji, na których widać bałagan pozostawiony przez rodziny z dziećmi. Część internautów nie dziwi się im. Argumentują tę decyzję tym, że niektóre dzieci mają w sobie ogromne pokłady energii, są rozbrykane i trudno za nimi nadążyć. Pozostali twierdzą, że to normalane w przypadku dzieci, zatem dlaczego karać je za coś, co jest dla nich naturalne?

„No właśnie, długo trwała u nas rozmowa na ten temat, zdania są podzielone, sami mamy dzieci, mamy znajomych co przychodzą do nas rodzinami. 
Mamy tez sporo stałych gości i przyjaciół którzy swój wolny wyczekany czas spędzają w Parmie, relaksując się, ładują baterie na ciężkie dni w pracy. 
Już pomijamy fakt wjeżdżających wózków na których zwyczajnie nie ma miejsca, ale jak można przyjść do miejsca publicznego i niszczyć czyjeś mienie?” – czytamy w oświadczeniu restauracji. 

A rodzice?

Właściciele zauważają, że problem raczej nie wynika z dziecięcego charakteru, a z nieodpowiedzialności rodziców, którzy przychodząc z dziećmi nie interesują się nimi i pozwalają im na wszystko. Opiekunom zarzuca się brak uwagi i pozostawienie dzieci bez kontroli, stąd liczne straty uwiecznione na zdjęciach.

„Dzieci .Tak dzieci to tylko dzieci ale nie przychodzą tu samowolnie, przychodzą dzięki swoim rodzicom lub opiekunom którzy są odpowiedzialni za nich.” 

Kto poniesie konsekwencje?

Właściciele wydali oświadczenie, które wywołało burzę w internecie i poruszyło obie strony, zarówno zwolenników, jak i przeciwników takiego zachowania. W tym samym czasie, kiedy dorośli wykłócają się o to, kto ma rację, dzieci od najmłodszych lat uczą się dyskryminacji innych i zdaje się, że to jest największa tragedia wychowawcza.

https://www.facebook.com/1491621744419760/posts/2366267416955184/

1 KOMENTARZ

  1. Jestem za strefami child-free, nie jest to żaden hejt ani dyskryminacja, bo nie chodzi tu o pochodzenie, orientację itp a o nieobliczalność maluchów. Ja akurat mam Tinnitusa, ciężko się z tym żyje, jeśli przybiera formę, jak u mnie a ryzyko pogorszenia problemu jest duże, hałas nasila jego skalę. Tymczasem na każdym kroku wrzask, pisk dzieci, bo rodzice nie mają pojęcia, że pośród nich żyją też osoby, dla których takie nagłe wrzaski są zabójcze, wręcz bolesne. To dzieje się też w urzędach np. na poczcie, nie tylko w knajpach ? Od lat czekam na miejsca wolne od dzieci i czuję się w dyskryminowanej mniejszości a jest nas aż 20 proc społeczeństwa i wszyscy czekamy na knajpy bez wrzasków dzieci, byśmy też mogli mieć możliwość posiedzenia w lokalu bez lęku i stresu, obawy, że nasz słuch ucierpi a tinnitus się pogorszy. Wielu z nas ze smutkiem i rozgoryczeniem wychodzi w środku posiłku przez hałas dzieci a i tak mamy trudne życie. Ja często muszę zakładać ochronniki słuchu (nie są zalecane przez audiologa osobom z tinniusem i nie są zdrowe dla uszu) gdy do autobusu wsiada mama z dzieckiem, dziecko hałasuje, ale rodzice nie reagują, tylko się cieszą, a ludzie wokoło widzę, też mają dosyć, jednak wolą się nie odzywać, ja z moim problemem ze słuchem mam ograniczone możliwości, zwłaszcza w ochronnikach, więc tacy rodzice nawet nie mają okazji w pełni zrozumieć, jak uciążliwi są dla innych. Powinien być jawny sprzeciw społeczny i powinny być knajpy, hotele itp miejsca wolne od małych dzieci, które są nieobliczalne, a których piski i wrzask dla mojego zdrowia i 20 proc osób mi podobnych są niebezpieczne i bolesne. Mam nadzieję, że rozwiałam wątpliwości, co do tego kim jestem i jakie jeszcze środowiska są zainteresowane strefami child-free, naprawdę, więcej zrozumienia, mniej klapek na oczach i teorii spiskowych życzę, bo żyją wśród Was inni, którzy też chcą móc posiedzieć w knajpce a potrzebują względnej ciszy z powodów zupełnie ludzkich i normalnych. Pozdrawiam.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ