De La Fashiva – blogerka mody XL

de la fashiva1Od jakiegoś czasu zauważyć można trend panujący wśród wielu kobiet – zakładanie bloga modowego. Znajdziemy tam informacje o najnowszych trendach, porady dotyczące doboru strojów czy też pomysły na ciekawe kreacje. Jednak niewiele możemy poczytać na temat mody dla kobiet o rozmiarach większych niż 40. Ten deficyt postanowiła jednak nadrobić De La Fashiva, czyli Iwona Gulbas, tworząc bloga dla kobiet w rozmiarze XL.  Jej pomysł okazał się być strzałem w dziesiątkę, bowiem blog cieszy się ogromną popularnością, a sama zainteresowana staje się rozpoznawalną  osobistością wśród blogerów.

Skąd wziął się pseudonim i pomysł na bloga?

Iwona: Od zawsze interesowałam się modą. Jak byłam mała to często się stroiłam. Ale żeby pokazywać to innym? Uważałam, że przede wszystkim muszę schudnąć. I tak w mojej głowie powtarzałam sobie jak mantrę – jak schudnę, jak schudnę.  Stworzenie bloga to był impuls – teraz albo nigdy. I oto jestem.  

Pseudonim – to wymysł, w którym chciałam zawrzeć coś z fashion i coś z moim imieniem. Jak byłam mała, to zawsze podobały mi się nazwiska z przedrostkami „ van”, „de la”, „di”, „von”. I tak skleiłam  „De La Fashiva”. Teraz już wiem, że nazwa  jest zdecydowanie za długo i za trudna, ale jestem już na tyle kojarzona, że nie ma to sensu, aby teraz zmieniać nazwę.

Jak określiłabyś swój styl?          

Ja cały czas ewoluuję. Szczerze powiedziawszy, ciężko mi określić swój styl. Na pewno jest on kobiecy. Z pewnością nikt nie zobaczy mnie w dresie ! Chyba, że na siłowni, albo jeśli jestem naprawdę chora i siedzę w domu.

Samej jest mi dość trudno jednoznacznie go określić, ale kiedy jestem na zakupach z koleżanką i ona mówi „Idź, przymierz to, bo to takie w Twoim stylu”, wtedy wiem, że jest on wyraźny. Z pewnością  jest to MÓJ styl, choć nie ograniczam się i eksperymentuje.  Nie lubię być taka, jak wszyscy dookoła, wolę się wyróżniać. Z pewnością jak widzę jakiś trend, który masowo zalewa ulice, a mi się on bardzo podoba – mimo wszystko omijam go i wracam do niego dopiero po pewnym czasie. 

Jaki jest realny odzew czytelników/czytelniczek na Twojego bloga? Czytałam komentarze – zdecydowana większość jest pozytywna. Czy  napotykasz się jednak na jakąś krytykę ? 

Oczywiście, że są i negatywne komentarze. Nie moderuję, nie kasuję ich i takie mniejde la fashiva 2 przychylne wypowiedzi pojawiają się pod postami. Raz przydarzyła mi się bardzo nieprzyjemna  sytuacja i dość ostre obelgi, a sprawa miała wylądować w prokuraturze za zniesławienie. Ale anonimem okazała się być osoba z bliskiego otoczenia. Trzeba przyznać, że ludzie czują się bezkarni, kiedy jest możliwość napisania komentarzy, jako anonim i lubią wylewać swoje żale.

Każdy ma prawo do własnego zdania i krytyki, ale większość tych osób znalazła w tym sposób na poprawę własnego samopoczucia. Szczerze powiedziawszy bardzo się tym wszystkim na początku przejmowałam, ale teraz już wiem, że jeszcze się nie znalazł taki, który wszystkim by dogodził. Zakładasz czarne to mówią, że źle i wolą białe, zakładasz białe to skrytykują, że lepiej w czerwonym i tak w kółko.  Natomiast każdy komentarz czytam, każdy analizuję – czasem krytyka jest bardzo potrzebna i sprzyja dalszemu rozwojowi, pod warunkiem, że jest konstruktywna i dotyczy bloga.

Jedyne, co ostatnio mnie porusza i bardzo boli, to to, że ludzie krytykują rzeczy, które nie powinny ich interesować i zauważam w tym coraz więcej zawiści. Czasami tracę wiarę w ludzi i moich czytelników. Piszą, że mam za drogą torebkę, za drogie buty, że chcę zmienić samochód. Nie zdają sobie sprawy, jak ciężko na to zapracowałam. Ja nie siedzę w domu i nie czekam na paczki z prezentami czy telefony od kontrahentów. Zlecenia same nie spadają z nieba.  Mam 4 etaty! Kiedy wracam po 14 dniu do domu, przepracowawszy po 12 lub więcej godzin i odczytuję maile z pytaniami: „gdzie kradnę, komu się oddaję i czy mam bogatych rodziców?”, to w tym momencie już mnie nie ruszają, bo wiem że sama zapracowałam na to gdzie jestem.

Czy masz jakiegoś idola? Osobę, na której się mniej lub bardziej wzorujesz?

Nie mam specjalnie idoli, natomiast są osoby, które podziwiam w jakiś sposób. Na początku, gdy zaczynałam moja przygodę z blogiem, to nie znałam nikogo, szczególnie w moim rozmiarze, kto mógłby mnie inspirować. Bardzo jednak podoba mi się Jessica Mercedes, ponieważ daje mi ogromną motywację do działania. To, co ta dziewczyna osiągnęła, jak daleko zaszła ciężko pracując, starając się, nie tracąc wiary, w to co robi, daje mi mobilizację, żeby sięgać po marzenia. Z pewnością jednak moją idolką jest mama. Banalne? Niech takie będzie, ale ona nigdy nie przestanie mi imponować i zadziwiać. Nie ma jednak takiej osoby, na której chciałabym się wzorować. Nie chcę być w końcu czyjąś kopią.

Jaka jest Twoja ulubiona część garderoby – taka, na którą zwracasz największą uwagę i której najchętniej szukasz w sklepach?

Spodnie omijam szerokim łukiem w sklepach i największą uwagę skupiam na sukienkach i spódniczkach. Przyznam się też do ogromnej słabości do butów i zadziwiającej łatwości kupowania kolejnych par. Muszę przyznać, że wśród znajomych słynę z manii torebek. I nie chodzi tu wcale o ilość, jeszcze nie. Upatruję swoją „it bag” i dążę do realizacji tego celu. Ostatnio zauważam u siebie słabość do płaszczy.

Co do zakupów to nie da się nie wspomnieć, że zdarza mi się iść do sklepu po sukienkę, a wychodzę z  bluzką, do której później dokupuję buty. To taki schemat kobiety.

de la fashiva3Jakie są według Ciebie najważniejsze zasady w dobieraniu ubrań, dodatków, w makijażu i fryzurach dla osób „plus size”?

Szczerze ? Rzadko się nimi kieruję. Nie mam w głowie tych wszystkich reguł, gdy idę na zakupy. Niestety działam bardziej impulsywnie. Ale staram się też mierzyć ubrania w fasonach, którym mówię zdecydowane nie. Czasem można się zdziwić jak nasza wyobraźnia nas ogranicza.  Bywa też tak, że coś ogromnie mi się podoba i mam świadomość, że nie jest dla mnie i może zrobić mi krzywdę, ale jestem już zakochana i chcę to mieć. Ostatnio takim moim cudownym zakupem były botki Balmain i wiem, że skracają mi one nogi, ale przecież nie mogłam odmówić tak pięknym butom. Nie powinnam nosić okrągłych dekoltów, których też za bardzo nie lubię i nie wyglądam w nich najfajniej mimo, że eksponują pewne walory – ale zdarza się, że trafiam na sukienkę, która niesamowicie mi się podoba, a ma okrągły dekolt – i wtedy niech będzie, przymknę oko. Na pewno nie noszę rzeczy, których pas znajduje się na biodrach – zawsze jeśli mam pas, to tylko w talii. Jeżeli mówimy o długości spódniczki, to na pewno nie sięga ona za kolano, żeby mnie skrócić i uwydatnić rozbudowane łydki. Oczywiście zwracam uwagę na takie zasady, ale w rozsądny sposób, nie daję się zwariować.  Są sytuacje, gdy patrzę w lustro i myślę sobie „Wow, to jest ekstra”, a później na zdjęciach zauważam każdy szczegół, który wpływa na niekorzyść.

Jeśli chodzi o makijaż, to gdy go właściwie użyjemy, możemy nim zdziałać cuda. Ja ostatnio kładę mocny akcent na światłocień i podkreślam to, co jest zaletą. Staram się też zawsze stworzyć spójną całość. Choć wiadomo, szewc w dziurawych butach chodzi.

Co sądzisz o modelkach „plus size”, które coraz częściej pojawiają się w popularnych magazynach kobiecych?

Zawsze powtarzam, że nie promuję otyłości, ale otwieram dziewczynom umysły na to, że możemy cieszyć się życiem bez względu na to, jaki rozmiar nosimy. Nie musimy siedzieć w domu, w workach pokutnych i chować się przed całym światem. Mając rozmiar 42-44-46-50, czy więcej, jest nieprawdą, że kobieta nie może wyjść do świata, nie może się ładnie ubrać. Często piszą do mnie dziewczyny, żaląc się, że są wyśmiewane, wstydzą się pokazać, a ja im wtedy odpowiadam „Po co ty się martwisz, jesteś piękna taka jaka jesteś. Jeżeli źle się ze sobą czujesz, to to zmień. Jeżeli czujesz się w miarę dobrze, to bądź dalej sobą i podkreślaj swoje walory.”  Takie odmienne sylwetki są potrzebne, bo jesteśmy różnorodni. Nie dajmy się  zwariować, nie wszyscy muszą nosić rozmiar 36 i być idealni na wybieg. Jestem za tym, żeby promowano większe modelki – często są one takie piękne! A zapotrzebowanie na modę „plus size” nie zniknie, ponieważ kobiety coraz częściej ubrania traktują nie jako formę ochronną i funkcjonalną, ale estetyczną. Są modelki które ważą 40, 60, 80 a nawet 200 kilo. Są gusta i guściki, są mężczyźni, którzy lubią takie kształty. Nie mam nic przeciwko temu. Nie mam jakiejś konkretnej ramy, że dziewczyna powinna ważyć do 100kg i to już jest maksimum. Nie bądźmy uprzedzeni.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ