Czy istnieje pech?

Kiedy coś nam się nie udaje zazwyczaj mówimy, że mamy pecha. Lubimy obwieszać się wisiorkami i nosić talizmany, które rzekomo mają przynieść nam powodzenie albo uchronić przed nieszczęśliwym wypadkiem. Pomimo tego, że jesteśmy społeczeństwem cywilizowanym, wiara w pecha drzemie w naszym wnętrzu. Jednak wszyscy, którzy swoje porażki traktują jak wynik pechowego losu, będą rozczarowani. Pech w pewnym sensie został udowodniony naukowo, ale jego przyczyny nie mają nic wspólnego z siłami nadnaturalnymi.

 Źródło:pixgood.com

Badacze Uniwersyteckiego Centrum Medycznego z Holandii odkryli, że nasze niepowodzenia zależą od predyspozycji psychofizycznych. Przeprowadzili kilkadziesiąt badań. Ich wyniki odzwierciedlały podatność ludzi na uleganie nieszczęściom. Wynikało z nich, że niektórych ludzi częściej spotykają przykre niespodzianki od losu. Na 29 osób przypada jedna, która ma szanse na pecha aż o połowę większe niż inni. Wyniki badań nie informują, jaki typ ludzi ma te nieszczęsne predyspozycje. Potwierdzają natomiast, że niektóre osoby naprawdę można nazwać pechowcami.

Poza tym, że są ludzie o cechach charakteru, które w większym stopniu narażają ich na nieszczęśliwe wypadki, istnieje jeszcze teoria, że na pecha można sobie zapracować własnym myśleniem. Czy zdarzyło Ci się kiedyś obawiać jakiegoś zdarzenia, a potem stało się ono faktem? Np. jesteś początkującym kierowcą. Koleżanki opisywały Ci swoje doświadczenia dotyczące jazdy za kółkiem. Jedna z nich opowiedziała Ci, jak zdarzyło jej się kiedyś wcisnąć gaz zamiast hamulca. W efekcie o mało co nie potrąciła pieszego na pasach. Historia wzbudziła w Tobie przerażenie. Siadając za kierownicą, myślałaś o tym nieustannie. Rezultat był taki, że przydarzyło Ci się dokładnie to samo. 

Można to w pewnym sensie porównać do mocy pozytywnego myślenia. Pragniesz czegoś, fantazjujesz o tym, jak byłoby cudownie i nieświadomie, poprzez swoje wybory i postępowanie idziesz prosto do celu. Wystarczy jednak zacząć myśleć negatywnie, wyobrażać sobie czarne scenariusz i podświadomie swoim zachowaniem wywoływać czynniki, które doprowadzą do „katastrofy”. Powiedzmy, że masz surowego szefa i myślisz z przerażeniem o tym, co będzie jeśli się spóźnisz. Wychodząc z domu, zapominasz wyłączyć żelazko. Wiadomo, że musisz się wrócić w takim przypadku. Idąc na przystanek autobusowy, do tego stopnia pogrążasz się w rozmowie telefonicznej, że wchodzisz na pasy dla pieszych na czerwonym świetle. Kierowcy zaczynają gwałtownie hamować, robi się zamieszanie. Słychać pisk opon i przekleństwa, a Ty stoisz w środku zamieszania i nie wiesz, co się dzieje. Wynik jest taki, że autobus Ci ucieka, musisz jechać następnym i faktycznie spóźniasz się do pracy. Nie jest to w żadnym wypadku żadna siła wyższa, która pragnie Ci zrobić na złość, lecz skutek własnych, nieprzemyślanych działań. Mogłaś wyłączyć żelazko albo wyprasować ubranie dzień wcześniej i patrzeć przed siebie w trakcie rozmowy telefonicznej. Nawet gdyby w drodze do pracy w autobusie ktoś zemdlał i kierowca musiał wysiąść, zadzwonić po karetkę i spisać raport, a Ty czekać przez to na inny środek transportu, to nie jesteś jedyną osobą. Kilkadziesiąt innych także prawdopodobnie spóźniło się do pracy. Podobne rzeczy się zdarzają, jest to po prostu wypadek, a nie pech.

Usprawiedliwianie każdego niepowodzenia, każdej porażki pechem jest bardzo wygodne. Nie przyznajemy się sami przed sobą, że nawaliliśmy, podjęliśmy złą decyzję. Po prostu coś zadecydowało, że stanie się inaczej. Tak naprawdę to my sami kreujemy własną rzeczywistość, podejmując takie, a nie inne wybory. Tylko w niektórych przypadkach o niepowodzeniu decydują cechy psychofizyczne.

Marta Nagórka

__________

Źródło:http://forumbrzeg.pl/ppadd/printview.php?t=6208&;start=0&sid=216e4296ec5afc87eefc694af9452a00

ZOSTAW ODPOWIEDŹ