„Człowiek, który stworzył Zarę”
Amancio Ortega jako młody galicyjski subiekt marzy o założeniu własnej firmy odzieżowej. Z czasem stanie się on właścicielem jednej z największych spółek odzieżowych na świecie. Książka opowiada jego historię oraz koleje losu, jakie przeszła firma, którą dane mu było stworzyć.
Covadonga O’Shea jest hiszpańską dziennikarką modową. Szefa Zary poznaje w latach 90-tych, kiedy ma okazję przeprowadzić z nim swój pierwszy wywiad. Jej książka stara się opowiedzieć historię tego niezwykle utalentowanego biznesmena, który zrewolucjonizował rynek odzieżowy. Jest jednocześnie efektem ich wieloletniej znajomości, w trakcie której miała ona okazję poznać samego prezesa i cały mechanizm działania firmy.
Inditex to stworzona w latach osiemdziesiątych XX wieku (wtedy jeszcze jako Zara) spółka zajmująca się produkcją odzieży. Składa się na nią: Zara, Zara Home, Oysho, Bershka, Stradivarius, Pull&Bear, Massimo Dutti i Uterqüe. Jak można by było podsumować przyczynę jej sukcesu. Sam założyciel odpowiada: „Jedną z rzeczy, która nam bardzo pomogła w drodze do sukcesu, jest fakt, że wiemy co dzieje się każdego dnia we wszystkich naszych sklepach na całym świecie. Klientka jest najważniejsza: wiemy już, że jeśli ktoś nie chce przyjąć tego do wiadomości, to ryzykuje.”
Amancio Ortega to jeden z najbogatszych ludzi Europy, jednak niewielu wie, jak wygląda i kim jest naprawdę. Stojąc na czele jednej z największych spółek tekstylnych na świecie, pilnie strzeże on swojej prywatności. W polskim wydaniu książki nie ma nawet jego zdjęcia. Informacje przedstawiane przez autorkę są raczej wrażeniami na jego temat aniżeli faktami. Wiemy, że urodził się w León, ale wychował i działał zawodowo w Galicji. Wiemy, że tam od małego pracował w sklepach odzieżowych i że razem z innymi członkami rodziny założyli swoją pierwszą firmę odzieżową, GOA, która stała się podstawą do stworzenia Inditeksu.
Autorka w zgromadzonych wypowiedziach Ortegi i jego współpracowników stara się przedstawić go jako wizjonera, który zrewolucjonizował przemysł odzieżowy. Rewolucja miałaby polegać na tym, iż rezygnuje się z sezonowego wypuszczania kolekcji – asortyment w sklepach ma być wymieniony całkowicie co dwa tygodnie. Poza tym cena ma być proporcjonalna do jakości materiału, a same ubrania ma cechować prostota, którą obecnie określilibyśmy jako styl Basic.
Z drugiej strony wszystkie opinie zarówno byłych, jak i obecnych pracowników firmy dotyczące szefa są niezwykle pochlebne, nacechowane emocjonalnie i bardzo osobiste – wydaje się, że wszyscy zatrudnieni w Zarze i innych sklepach spółki bardzo podziwiają i szanują Ortegę. Niektóre wypowiedzi są dość zaskakujące i, z punktu widzenia bardziej sceptycznie nastawionego czytelnika, odrobinę przekoloryzowane.
Książka jest w swej strukturze dość klasyczna: od poznania Ortegi, przez krótki opis jego życia, po długie lata działalności jako prezes Zary, a później Inditeksu. Autorka skupia się na opisaniu modelu działalności spółki oraz na ukazaniu w tym wszystkich wpływów samego Amancia. Wspomina też o działalności charytatywnej i humanitarnej firmy. Jednak zdecydowanie najwięcej miejsca poświęca jej twórcy.
Z tej książki wyłania się obraz Amancia Ortegi – geniusza świata mody. Człowieka chcącego nieustannie się rozwijać i dążyć do doskonałości. Z drugiej strony ma być osobą wyjątkowo przyjazną, otwartą i ciepłą, czasami urastającą do roli guru wszystkich pracowników firmy. W każdym akapicie podkreśla się jego pracowitość, skromność i prostolinijność. I że stworzył i rozwija Inditex nie z chęci zysku, ale z chęci dojścia do perfekcji.
Jako naturalny sceptyk podeszłam bardzo ostrożnie do obrazu Ortegi przedstawionego w niniejszej książce. Miejscami opinie wydają mi się zbyt optymistyczne i pozytywne. Czytając między wierszami nie mamy wątpliwości, że Ortega jest w Inditeksie władcą absolutnym – bez jego namaszczenia nic ważnego się nie ma prawa w firmie stać. Niektóre wypowiedzi pracowników bardzo przypominają te z wywiadów z osobami wciągniętych w sekty – są przede wszystkim bezgranicznie oddani swojemu mistrzowi i głoszonym przez niego zasadom.
Dlatego z mojego punktu widzenia książka ta byłaby dużo bardziej wartościowa, gdyby większy nacisk położono na historię samej firmy, która jest wyjątkowo fascynująca. Zamiast podawać kolejne, a w gruncie rzeczy te same, opinie na temat Ortegi, autorka mogłaby bardziej wnikliwie opisać szczególnie te bardziej kontrowersyjne elementy jej historii. Tymczasem już na początku książki dowiadujemy się, że musiała kilka lat przekonywać Amancia, żeby on zgodził się na napisanie o nim książki. A kiedy już to czyni, to na pierwszych stronach dowiadujemy się, że wszystko, co złego się pisze na temat Inditeksu w prasie (wyzysk pracowników, głodowe płace, proceder pracy niewolniczej, omijanie płatności podatków, udział w handlu narkotykami czy powiązania mafijne) są zignorowane i podsumowane jako bzdury wyssane z palca, wynikające z zazdrości o sukces firmy. Nie twierdzę, że te wszystkie informacje są prawdziwe. Jednak we wszystkim tkwi ziarno prawdy.
Jednak najbardziej chyba rozczarowało mnie wydanie. Kolokwialnie i krótko mówiąc, jest po prostu brzydkie. Miękka okładka, która po dwóch dniach zaczyna się wyginać i niszczeje na rogach, brzydki i szorstki papier. Oprawa graficzna pozostawia wiele do życzenia: czcionka Times New Roman, rozmiar 12, ekspresowo przeniosła mnie do czasów pisania pracy magisterskiej. Nie ma żadnych wkładek na papierze kredowym ze zdjęciami (które pojawiają się w większości biografii). W spisie treści zrobiono błąd: powielono tytuł w rozdziałach 5 i 6.
Strona tytułowa jest również brzydka: wygląda, jakby stworzył ją grafik – amator. Na górze okładki, w miejscu gdzie powinien pojawić się tytuł (ten znajdziemy z boku, ponownie czcionką Times New Roman) znajdujemy wielkie logo Zary z podpisem „Prawdziwa historia sukcesu”. Jest to wyjątkowo mylące, ponieważ nie znając książki każdy przeciętnie rozgarnięty czytelnik pomyśli, że to jest właśnie jej tytuł. Oprócz tego po lewej stronie widzimy czarną męską sylwetkę (bo ma być tajemniczo) wraz z fatalnie wręcz „doklejoną” metką Zary. Na samym dole dodatkowo widzimy logo wszystkich firm, wchodzących w skład spółki.
Przykro mi, ale jeśli sama treść książki otrzymuje czwórkę, to już za sposób jej wydania pozostaje mi tylko postawić niedopuszczający. Fatalna oprawa graficzna i czcionka wyglądają szkolnie i czytając ją ma się wrażenie, jakbyśmy przeglądali naszą pracę magisterską. Jest to niedopuszczalne szczególnie w przypadku, jeśli książka kosztuje 39,90 zł. Jest to po prostu niewspółmiernie wysoka cena za mierne wydanie.
A może z drugiej strony właśnie to pasuje: w końcu ile wchodząc do sklepów Inditeksu nie miałyśmy wrażenia, że niektóre ich rzeczy były po prostu paskudztwami, za które byśmy jedynie przepłaciły?
Anna Myślińska