Co z tą asertywnością?
Bycie asertywnym jest w modzie. Już od dobrych kilku lat cecha ta jest postrzegana bardziej jako wyraz szacunku do samego siebie, umiejętność wyrażania własnego zdania, a nie agresywny sposób zaznaczania swojej obecności w grupie i „deptania” innych. Pomimo tego wiele osób ma na jej temat mgliste pojęcie. Asertywność bywa mylona z mówieniem „nie”. Na czym dokładnie polega i jak się jej nauczyć?
Człowiek, jego prawa oraz godność w XXI wieku są stawiane na pierwszym miejscu w każdym demokratycznym społeczeństwie. Asertywność można potraktować w pewnym sensie jak prawo, które należy się każdemu z nas, i które jest katalizatorem działań, mających na celu poprawę jakości życia.
Podstawowa kwestia: dlaczego asertywności nie można utożsamiać z mówieniem „nie”. Otóż bardzo często trzyliterowe słowo wypowiadane jest przez ludzi bezmyślnie. Ma związek z tym, że mają dość pewnych sytuacji, ale potrafią się jej przeciwstawić wypowiadając jedynie tę jednowyrazową formułę. Asertywność polega na myśleniu o tym, co jest dla nas najlepsze, w jaki sposób to osiągnąć. Asertywność to świadomość. Bo dlaczego skończyłaś swoją wypowiedź na „nie” i nie dodałaś nic więcej? Wiesz co Ci się nie podoba w postawie i słowach drugiej osoby, ale nie masz pojęcia jakie zachowanie by Cię satysfakcjonowało? Jaki kontrargument podasz? Tak naprawdę to tylko językowy symbol postawy człowieka zrezygnowanego, zniechęconego, który nie wie jak dalej postąpić. Możesz mówić „nie” w nieskończoność i dalej będziesz niezadowolona.
Przykładowa sytuacja: idziesz z koleżankami na film, niech będzie modny ostatnio – „Pięćdziesiąt twarzy Greya”. Po seansie siadacie razem w pobliskiej kawiarni, pijecie kawę i dyskutujecie na jego temat. Jedna z nich mówi: „Co za dno, strasznie się wynudziłam. Książka jest naprawdę rewelacyjna, ale to…”. W wyobraźni już widzisz jak opada Ci szczęka, ale słuchasz tego co powie druga: „Tak długo czekałam na ten film, ale tam się nic nie działo, dopiero na sam koniec się pokłócili. Hmm…ścieżka dźwiękowa była super… (rośnie w Tobie nadzieja), ale Jamie Dornan w ogóle mi nie pasuje do roli Christiana, a ona też jakaś taka drętwa. Książka była lepsza. Uff… Co myślisz: fabuła jest faktycznie kiepska, ale przecież dzieło jest wierną ekranizacją powieści, więc jego akcja jest związana z wątkami książki. Po Nimfomance Larsa von Triera raczej trudno liczyć na sceny, które mogłyby szokować. Poza tym to nie te czasy. Tabu na temat seksu już dawno przestało istnieć. Prawie każdy film zawiera jakieś sceny. Poza tym jak w ogóle można myśleć, że ta książka jest dobra? Tłumaczenie było tak fatalne, fabuła banalna, nudna i przewidywalna, bohaterowie niczym z serii „Harlequina”. Nie byłam w stanie jej przeczytać do końca. Film był zdecydowanie lepszy, bo miał rewelacyjny podkład muzyczny, przepięknie wykadrowane zdjęcia i całkiem niezły scenariusz. Kilka razy naprawdę szczerze się uśmiałam. Co robisz: milczysz dyplomatycznie i nabierasz kolejny łyk kawy. Czekasz aż zmienią temat.
Oczywiście powiedzenie w tej sytuacji „Nie, nie zgadzam się z wami” nie byłoby przejawem asertywności. Wiesz, że nie podoba Ci się to, co mówią koleżanki, wszystko w Tobie buntuje się przeciwko takiemu myśleniu, ale z jakiegoś powodu milczysz. Jeśli wiesz co chcesz im powiedzieć i dlaczego, to połowa sukcesu. Kolejną jest po prostu wypowiedzenie tego, co myślałaś. Jeśli nic nie powiesz to zupełnie zasadnie mogą pomyśleć, że się z nimi zgadzasz, a tego chyba być nie chciała, prawda?
Działanie jest przejawem asertywności, jej dopełnieniem. Każdy z nas ma jakieś marzenia, wyobrażenie na temat tego, jak powinno wyglądać nasze życie. Kiedy potrafimy bronić tych przekonań to wspaniale. Jednak ostatecznym etapem jest realizacja. Skoro jesteśmy świadomi słuszności wyboru, to dlaczego go nie wcielamy w życie? To wydaje się trochę sprzeczne, ponieważ w końcu chodzi o polepszenie jakości naszego życia, spełnianie marzeń, które są realne – w końcu potrafiłaś opowiedzieć innym dlaczego.
Istotnym elementem wpływającym na to czy jesteśmy asertywni, czy nie, jest czynnik, dla którego żyjemy. Może to być ktoś z rodziny, np. dziecko albo praca, kariera. Na pewno niejednokrotnie słyszałaś zdanie: „Żyję tylko dla niego/niej”. Jest to bardzo niezdrowy sposób myślenia, ponieważ uzależnia Twoje szczęście od kogoś lub czegoś. Nie chodzi tu o to, że robienie kariery i wielka miłość do drugiej osoby są złe. Ma to związek z wzięciem spraw w swoje ręce, poczuciem odpowiedzialności za wybory determinujące los. Nie można liczyć wiecznie na innych, utożsamiać ich ze szczęściem albo obawiać się tego, co powiedzą. Niech krytykują i sprzeciwiają się. Jeśli czujesz, że masz zrobić coś wbrew sobie, lepiej odpuść. Zawsze znajdzie się ktoś komu nie spodoba się to co robisz lub mówisz. Poczucie zadowolenia, że ktoś Cię pochwali i dowartościuje bo postąpisz według jego woli, będzie chwilowe.
Główny powód, dla którego nie wyrażamy siebie, ma związek z procesem socjalizacji. Rodzice mówią co powinniśmy robić, a czego nie, co mówić, aby być postrzegani jako grzeczni, a co pomijać. W szkole i pracy dzieje się podobnie. „Rób tylko to co do Ciebie należy”, „Nie odzywaj się dopóki ktoś Cię nie spyta”, „Znasz chyba swoje miejsce?”. Te oraz im podobne formuły padają w domu, szkole i pracy przez całe życie. Stąd biorą się wszelkie wewnętrzne opory, aby coś powiedzieć i zrealizować.
Aby stać się osobą asertywną trzeba przede wszystkim uświadomić sobie, co dokładnie Cię blokuje. Obawiasz się konfliktu? Nie chcesz kogoś urazić? A może boisz się, co ktoś o Tobie pomyśli. Dobrą metodą, która pomoże to zmienić, jest wizualizacja. Przypomnij sobie ostatnią sytuację, w której powinnaś wykazać się asertywnością i przeanalizuj swoje zachowanie. Zastanów się nad korzyściami, które możesz uzyskać z wyrażenia siebie i swojej opinii, i zapisz je. Postaraj się, aby obejmowały jak najwięcej obszarów, dotyczących życia, tzn. sferę prywatną, zawodową. Im więcej, tym lepiej. Następnie pomyśl jak zachowuje się osoba asertywna, jakich gestów używa, jaką ma postawę ciała. Poszukaj filmików na youtube.com, powinny tam być jakieś przykłady. Na koniec wyobraź siebie w tej roli i przywołaj ostatnią sytuację, w której „dałaś plamę”. Za każdym razem, kiedy coś pójdzie nie po Twojej myśli, ćwicz w ten sposób i pamiętaj, że trzeba nad tym popracować.
Marta Nagórka