CeZik: Chcę dawać ludziom radość

cezik tekst1 life4styleKażdy chociaż raz oglądał jeden z jego klipów. Być może KlejNutę z Krzysiem Ibiszem, może z Czesławem Mozilem, a już na pewno przeróbkę „Polak w brytyjskim Mam Talent!”, w której autentyczność większość zapewne wierzy do dziś. Może zachwycaliście się genialnym jazzowym coverem „Ona tańczy dla mnie”, albo usłyszawszy zza ściany od sąsiadów pewne rytmiczne dźwięki, już do końca dnia wesoło podśpiewywaliście towarzyszący im tekst „Co to za pedał? Co to za biedak?”. Po jednym z koncertów wzięłam na spytki sprawcę tego całego muzycznego zamieszania. O spełnionych marzeniach, milionach i swoich projektach opowiedział mi uciekający z sieci CeZik.

Anna Kukiełka: Podczas wywiadu w 2010 roku dziennikarz zadał Ci pytanie, a raczej stwierdził: „Koncertować z samym sobą pod banderą SzajkiCeZika raczej byś nie mógł”. Odpowiadasz: „Niestety, ale tak naprawdę marzenia mogą zostać marzeniami”. Te marzenia się spełniły. Właśnie dałeś świetny koncert. Liczysz, który to już występ w Twoim życiu?

CeZik: Niedokładnie. Tych w całym życiu to nie liczę, bo jakieś wcześniej przygody z występami już miałem, ale staram się nie stracić rachuby w liczeniu tych koncertów solowych, moich własnych. Niedawno przekroczyłem setkę, tak mi się wydaje.

I jak się czujesz spełniając te marzenia?

Dobrze! Taki był plan, żeby jednak pokazywać się też na żywo. Dobrze jest sobie coś zaplanować, a później to realizować.

Teraz, gdy już spełniłeś marzenia o koncertowaniu, co jest numerem jeden na Twojej „liście rzeczy do zrobienia”?

Utrzymać trend. Do końca życia. Czyli nie wpaść w rutynę, robić dalej to, co robię. Z tego żyć. Dalej dawać ludziom radość z tych klipów i nie pogubić się w tym wszystkim. Żeby za dziesięć lat móc robić dalej to samo. Oczywiście stale się rozwijać, ale w tym obszarze muzycznym, w którym jestem teraz, poruszać się cały czas.

A płyta jest gdzieś w Twoich marzeniach?

Nie. Właściwie już się „wyleczyłem” z płyty. Chyba nie byłbym za dobrym „artystą płytowym”, bo jednak nie potrafię tworzyć muzyki bez zahaczania o absurdalną tematykę, bez robienia przeróbek, bez podchodzenia do tych utworów z innej strony. Myślę, że taka normalna, klasyczna płyta w późniejszych latach miałaby sens, ale w tej chwili nawet niespecjalnie mam wenę, żeby wymyślić materiał czysto muzyczny, czysto dźwiękowy, bez obrazu. Zawsze jak myślę o muzyce, to łączę ją z jakimś obrazem.

A duet marzeń? Gdybyś tak spośród artystów z całego świata…

Bobby McFerrin!

Szybka reakcja. Dlaczego akurat on?

W młodości był moją niezwykle wielką inspiracją. Słuchałem jego dokonań i tego, co potrafi robić ze swoim głosem – to mi mocno imponowało i tak naprawdę nadal imponuje. To było coś…

Pozostając w sferze marzeń. Podobno chciałbyś być milionerem…

No pewnie!

Myślisz, że w Polsce w dziedzinie muzyki można osiągnąć sukces finansowy bez tego całego blichtru, blasku fleszy, bez „bywania” i pozowania na ściankach?

Tak, tylko musimy rozgraniczyć sobie ten „sukces finansowy”, bo dla kogoś to może oznaczać bezpieczeństwo finansowe – przeżycie od pierwszego do pierwszego.

Nie, nie. Ja mam na myśli ten Twój wymarzony sukces milionowy.

Żeby być milionerem? Ojej, nie wiem, ciężko… Próbuję w myślach odnaleźć artystów, którzy cały czas są niszowi, jak Katarzyna Nosowska, ale wątpię w to, że ona jest milionerką. Myślę, że nie jest. Ale też z drugiej strony, czy ktoś, kto się blichtrem cały czas oplata na przykład… Michał Wiśniewski, o! Podejrzewam, że on mógł być milionerem swego czasu. Zespół Weekend też może się do tego sukcesu zbliżać. Trzeba chyba jednak być artystą komercyjnym. Zresztą jak sama nazwa wskazuje. Komercja jest związana z pieniędzmi. Milionerem więc pewnie nie będę. Nie chciałbym wcale stać się takim typowo komercyjnym artystą, ale spoko, to jest tylko sfera marzeń. Nie muszę być milionerem, wystarczy, że będę posiadaczem dziesiątek, setek tysięcy (śmiech).

A gdybyś jednak był milionerem, na co byś wydał te pieniądze?

Na nic. Ja bym ich nie wydawał. Trzymałbym je bezpiecznie na koncie. Nie musiałbym się wtedy niczym przejmować. Mam i już. Nie muszę desperacko myśleć o następnym utworze, klipie, czy koncercie: „kurde, trzeba coś zrobić, żeby więcej zarobić”. Mogę się wtedy skupić na treściach artystycznych.

Ile godzin dziennie spędzasz w Internecie?

Jeżeli śpię osiem godzin, to dwadzieścia cztery minus osiem… szesnaście!

Jesteś uzależniony od Internetu?

Mhm… Chociaż to ciężko rozgraniczyć, ponieważ Internet jest moją pracą. Chciałbym wierzyć, że jak siedzę w sieci to po to, aby móc pracować i szukać inspiracji. Jednak często „siedzę w sieci” z potrzeby bycia w kontakcie ze światem i obserwowania wszystkich newsów, wiadomości – od tego jestem chyba uzależniony. Nieswojo się czuję, gdy przez dwa dni nie wiem, co się dzieje w Internecie. Więc w jakimś stopniu jest to uzależnienie, na pewno.

Od czego jeszcze jesteś uzależniony?

Od słodyczy.

Nie widać po Tobie!

Nie widać właśnie, ale boję się, że w końcu przekroczę jakąś barierę i już tego nie powtrzymam. Wtedy będzie problem. Szczególnie, że ta Szajka, która gra ze mną na koncertach, jest cały czas taka chuda, a ja wtedy będę taki gruby wyskakiwał i co?cezik tekst life4style

Nie mieściłbyś się w kadrze?

No, nie mieściłbym się w kwadracie. Dlatego próbuję z tym walczyć. Miałem nawet związane z tym postanowienie noworoczne, ale już drugiego stycznia znowu zacząłem jeść słodycze.

Wracając do tych „internetów”. Strony, które musisz codziennie odwiedzić to?

Te typowo informacyjne, bez rozgraniczenia, że tę lubię bardziej lub mniej. One wszystkie mają swoje wady i zalety. Interia, Onet – to są dwa główne źródła. Dodatkowo Facebook, który jest uniwersalną platformą informacyjną, bo każdy tam dzieli się jakąś wiedzą, linkiem. Jeśli coś dzieje się w Internecie, jest jakiś szum, to prędzej czy później to widać po aktywnościach znajomych. Jeszcze kanały typowo mnie inspirujące – JoeMonster, Wykop i to chyba tyle.

Od dziś też obowiązkowo life4style.

(zalotnym głosem) Life4style od dziś na mojej stronie startowej.

Czy ciągłe bycie online nie jest dla Ciebie męczące?

Bardzo. Jest okropnie męczące, ale wiem, że jakbym się „odciął” na miesiąc to byłoby mi ciężko wrócić. Zakładając, że codziennie dostaję piętnaście maili, pomnożyć to razy liczbę dni w miesiącu… Nie byłbym w stanie odkopać się z tych wiadomości, mógłbym zwariować. Chociaż jest we mnie taka potrzeba, żeby się od tego „odciąć” całkowicie.

No właśnie, bo jednak z sieci postanowiłeś uciec…

No! Z sieci postanowiłem uciec. Tak trochę metaforycznie, bo sieć można ciągnąć za sobą cały czas, chociażby mając przy sobie telefon. W jakimś stopniu jednak z tej sieci wyskoczyłem i jest mi tak dobrze. Mogę złapać żywy kontakt z publiką.

Chcesz uciec z sieci raz na zawsze? Metaforycznie można powiedzieć, że narodziłeś się w Internecie, jeśli z niego uciekniesz to będzie jak emigracja z ojczyzny.

Tak, ale ja nigdy nie ucieknę na stałe. W ogóle nie uciekłem, cały czas tam jestem. Tylko powiedzmy, że stanąłem jedną nogą za granicą, ale druga jest ciągle w tym samym miejscu. W Internecie daje z siebie cały czas tyle samo, ile dawałem wcześniej.

Teraz porozmawiajmy chwilę o Twojej przygodzie z Czesławem Mozilem. Nagraliście razem KlejNutę, Czesław zaprosił Cię do domu jurorskiego w jednym z odcinków „X-factora”, byliście razem w programie u Kuby Wojewódzkiego. Pomaga Ci też w tej ucieczce z sieci. Jaki wpływ miał Mozil na Twoją karierę?

Właśnie taki, jak zostało po kolei wymienione. To on „wykopał” mnie na koncerty. Powiedział, że jeśli mam się rozwijać, muszę występować. Nie mogę tylko siedzieć „w Internecie” i nagrywać klipów. Muszę z nimi wyjść i zacząć je grać na żywo. Za jego sugestią, dwa lata temu, rozpocząłem pierwszą trasę koncertową. To był jego kluczowy wpływ na mnie. Później ja zaprosiłem go do klipu, a on w rewanżu zaprosił mnie do domu jurorskiego. U Kuby też byliśmy. Czesław był wtedy gościem, a Pan Gospodarz chciał też zobaczyć mnie, więc stwierdził, że upiecze nas na jednym ogniu. Poza tym, to po klipach widać, jaki jest wpływ Czesława. Bierze udział w tym, co akurat wymyślę. Miło z jego strony.

Macie teraz jakieś wspólne plany?

Nie. Null. Może kiedyś, ale na tę chwilę nic.

Przyjaźnicie się?

Przyjaźń to duże słowo. Mam jednego przyjaciela w życiu, więc nie, nie przyjaźnimy się. Kumplujemy się – tylko to takie byle jakie słowo. Jakby to nazwać? (chwila ciszy) Znamy się. Utrzymujemy kontakt, o! Czasem się zdzwonimy, czasem się spiszemy. Normalnie.

Jakim człowiekiem prywatnie jest Czesław? Tylko uważaj na słowa, Czesław ma być jednym z kolejnych, którzy udzielą nam wywiadu i w ramach rewanżu, spytamy go wtedy o Ciebie.

Wyobrażam sobie, co on o mnie powie. Zrobię na przekór, tym razem powiem miłe rzeczy! Bardzo sympatyczny człowiek, poukładany… nie jest zupełnie. Kurde, nie da się chyba tak miło o nim… Specyficzny! I nieprzystający trochę do mentalności typowego Polaka. To się często wiąże z tym, że jest odbierany w sposób bardzo krytyczny, bo ludzie nie są przyzwyczajeni do takiego lekkiego stylu bycia, takiej otwartości i szczerości. Dlatego trochę odstaje od naszej polskiej rzeczywistości. A poza tym, tak prywatnie to „do rany przyłóż”. Polecam wszystkim gorąco.

Czesław towarzyszy Ci w projekcie MuzyKontakty. Opowiedz trochę o tym.

To jest projekt totalnie oderwany od całej reszty, którą robię. Wykonany w celu tworzenia muzyki poważniejszej, czyli nienasiąkniętej elementami kabaretowymi, nie posiadającej naleciałości z poprzednich klipów. Projekt polega na tym, że zapraszam artystów, którzy mi akurat wpadną w ucho i oko, do tego, żebyśmy razem coś nagrali. Zaprosiłem dopiero dwie osoby, dlatego ten projekt jest bardzo raczkujący i nie jest jakoś specjalnie popularny. Nie spotyka się z wielkim entuzjazmem, ale dzięki temu projektowi powstały dwie ostatnie KlejNuty. Myślę, że jak człowiek przeskakuje z takich dwóch skrajnych tematów, to o wiele aktywniej pracuje jego umysł i dzięki temu rodzą się nowe pomysły, zupełnie niezwiązane z tym, co robiło się wcześniej. Tak więc warto kombinować na różne sposoby.

W projekcie MuzyKontakty wzięła udział także Mela Koteluk. Jak się z nią pracowało?

Bardzo szybko i sprawnie. Super, żadnych zastrzeżeń. Miałem na nią pomysł, miałem muzykę. Przyjechałem do niej, rozstawiłem sprzęt, a ona się nagrała w pół dnia. Później w jeden dzień nagraliśmy klip i koniec. Tak więc szybciutko poszło, przyjemnie się pracowało. Polecam. Znowu kogoś polecam (śmiech).

A kto będzie kolejny?

A tego nie wiem. Teraz bardziej wtopiłem się w inny projekt i tam staram się coś „szyć”. Nie mam pomysłu, jak miałby wyglądać kolejny bohater i kolejny odcinek. Zobaczymy, mam nadzieję, że to w tym roku jeszcze się ukaże.

Rok dopiero się zaczął…

No właśnie, dlatego musi się coś ukazać, Chryste Panie… Musi, musi.

Czym sugerujesz się przy wyborze, nazwijmy to rzeczowo – współpracowników. Ta osoba musi posiadać odpowiednią barwę głosu, musi być niszowa, czy decydują Twoje subiektywne odczucia?

Sam nie wiem. Z jednej strony mógłbym nagrać duet z Ewą Farną, a z drugiej strony z… Nosowską – co oczywiście jest w sferze moich totalnych marzeń. Wiadomo, że nie nagrałbym z kimś z nurtu disco-polo albo jakiegoś hardcore rapu, bo zupełnie nie wiem, jak to „ugryźć”. Staram się w tym projekcie tworzyć piosenki, które kojarzą mi się z danym artystą, więc to musi być osoba i rodzaj muzyki, który w jakimś stopniu czuję. Kieruję się subiektywnymi odczuciami. Jeśli podoba mi się dany artysta i jego muzyka, to wtedy chętnie nawiążę z nim współpracę.

Docierają do Ciebie opinie głównych bohaterów KlejNut. Wiemy, że Frytka się obraziła i kazała usunąć klip „Prawdziwy Cud”. Magda Gessler za „Bende Go Zjad!”zaprosiła Cię na obiad. Mnie interesuję, jak zareagowała Zaklęta Antylopa, czyli Patty?

Czytałem jakiś wywiad, wypowiedziała się w dziwny sposób. Powiedziała, że moja wersja jest lepsza niż jej. Nie wiem, czy ma w sobie tyle samokrytyki, czy to był żart. Klip widziała i odniosła się pozytywnie, jeżeli dobrze to interpretuję, więc fajnie. Cieszę się, że ma dystans do siebie (śmiech).

Czy jest osoba, której nie odważyłbyś się sparodiować?

Nie wiem. Nie myślałem o tym w kategoriach, że nie sparodiuję kogoś, bo się boję. Unikam tematów politycznych. One mają to do siebie, że przy robieniu przeróbki z udziałem polityka automatycznie staje się po stronie lewej lub prawej. Naraziłbym się od razu na krytykę. Lepiej ostrożnie do tego podejść, nie chcę być kojarzony ze względu na moje poglądy, lecz przez muzykę. Tematy polityczne omijam z daleka.

Oprócz problemów stwarzanych przez Frytkę, pojawiły się jakieś zażalenia, groźby?

Nie. Chociaż KlejNuta „Za Tyłek” została usunięta dwa tygodnie po premierze. Teraz oczywiście pojawiła się znowu, ale z „YouTube’em” trwały długie rozmowy. Ostatecznie nie zostało wyjaśnione, czemu doszło do usunięcia.

Więc Bohaterowie KlejNut problemów Ci nie robią, a jak jest z Twoimi sąsiadami? Nie podpisywali petycji o Twoje wysiedlenie z powodu hałasu, jaki powodujesz?

Na szczęście nic takiego się nie stało. Nade mną mieszkają przemili sąsiedzi, którzy kiedyś słuchali disco-polo namiętnie i dość głośno, dlatego nie mają prawa narzekać na mnie. Ostatnio wprowadził się też pianista, który napiernicza w klawisze, dosłownie, szesnaście godzin na dobę, więc tym bardziej nie ma argumentów, żeby narzekać. Cieszę się, że mieszkam blisko takiej osoby, a nie jakiejś uczulonej na muzykę. Ogólnie z sąsiadami mam spokój.

Jesteś raczej skromny, widać to w wywiadach, na scenie. Przez chwilę bądź jednak narcyzem i powiedz mi, który klip CeZika jest Twoim ulubionym?

Mój?! O Jezu… Co za ciężkie pytanie. (chwila ciszy) Ulubiony klip… Zastanawiam się, który najczęściej oglądam… Jeżeli oglądam, to który najczęściej… To się chyba zmienia z dnia na dzień, ale myślę, że najbardziej dumny jestem z klipu powstałego z negatywnych komentarzy („CeZik? Co To Za Pedał?”- przyp. red.). Myślę, że jest oryginalny na skalę światową, jeśli chodzi o koncepcję. Montowałem go bardzo długo i nieźle się z nim męczyłem, ale osiągnąłem bardzo profesjonalny efekt, biorąc pod uwagę moje umiejętności tworzenia klipów, które nabyłem tylko i wyłącznie własną pracą. Już więcej nie będę sobie słodził (śmiech).

W takim razie życzę Ci, aby każdy kolejny klip był lepszy od poprzedniego i by był przez to Twoim ulubionym.

Dziękuję.

Rozmawiała: Anna Kukiełka, fot. Paweł Kuźmicki

ZOSTAW ODPOWIEDŹ