Boczarska o „Sztuce kochania” i rozbieranych scenach
Już 27 stycznia będziemy mieli okazję zobaczyć na dużym ekranie Magdalenę Boczarską w roli Michaliny Wisłockiej, która zrewolucjonizowała polską seksualność. Tymczasem zobaczcie co aktorka powiedziała o swoim najnowszym filmie, a także o braniu udziału w rozbieranych scenach!
27 stycznia swoją premierę będzie miała produkcja „Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej”. W głównej roli zobaczymy Magdalenę Boczarską, która wcieli się w polską ginekolog. Aktorka w najnowszym wywiadzie dla „Vivy” skomentowała swoją postać, a także wyjawiła, że sama niegdyś zaczytywała się w książce Wisłockiej, która pozwoliła jej zrozumieć swoją seksualność:
Urodziłam się w końcówce lat 70. i dla naszego pokolenia Michalina i jej książka były czymś niesamowicie ważnym – wyznaje Boczarska. Pamiętam, że towarzyszyła mi od momentu, gdy po raz pierwszy pojawiło się we mnie poczucie własnej seksualności. Z doświadczenia mogę powiedzieć, że dzieci bardzo wcześnie odkrywają swoją seksualność, nawet kilkuletnie dzieci przeczuwają, że miejsca intymne skrywają jakąś tajemnicę. To duże wyzwanie dla rodziców, którzy nie powinni tego bagatelizować i mówić: to maluch, na razie nie musimy z nim o tym rozmawiać.
Był taki moment, kiedy nie mogłam pojąć, jak to się dzieje, że kobieta decyduje się na zajście w ciąże. Wyobrażałam sobie, że przychodzi jakiś wiek i wtedy po prostu jesteś w ciąży, ale w związku z tym zastanawiałam się, jak to jest z zakonnicami, jak one to robią, że w tym określonym wieku nie zachodzą w ciążę? Sztuka kochania to była lektura, która bardzo poszerzała horyzonty w czasach, gdy nie było internetu.
Aktorka nie boi się również odważnych, rozbieranych scena. W dalszej części wywiadu wyjawiła również, że takie sceny wcale jej nie krępują, a sama lubi oglądać swoje ciało na ekranie:
Lubię siebie i wiem, że dobrze wyglądam. Mówi mi to mój mężczyzna, najczęściej rano, kiedy jestem nieumalowana. On wie, jakie mam podejście do tych scen. To nigdy nie jest łatwe, ale wtedy zawsze ma wyłączoną opcję bliskości, intymności, bo to jest strefa zarezerwowana tylko dla najbliższych. W szkole teatralnej wszyscy chodzili w obcisłych trykotach, ciała się ze sobą międliły, przewalały i dotykały podczas ćwiczeń. I bardzo szybko okazało się, że te ciała są dla mnie aseksualne. To bardzo dobre i zdrowe w naszym zawodzie. Może to zabrzmi nieskromnie, ale lubię oglądać siebie w rozbieranych scenach. To są piękne zdjęcia, dobrze oświetlone, skadrowane. Miło jest siebie widzieć w takim wydaniu, bo kiedy to robić jak nie teraz?