Autostopem po Europie
„2 Justyny, 5 tygodni, 6 państw, 77 szalonych kierowców i milion niezapomnianych wspomnień !” – Tak Justyna Grabowska, 24-letnia studentka z Warszawy, opisuje swoją wspólną podróż z przyjaciółką autostopem po Europie.
Jak zrodził się pomysł na autostop?
Nadszedł okres wakacji i jak co roku, bardzo chciałam gdzieś pojechać. Niestety nikt nie miał funduszy i ciężko było znaleźć osoby chętne na wyjazd. Justynę vel Iśkę znałam kilka dni, a obie od zawsze marzyłyśmy o podróży autostopem i nocy spędzonej na plaży. Stwierdziłyśmy, że skoro mamy mniej środków, a więcej wolnego czasu, autostop to idealny pomysł! Zdecydowałyśmy, że czas ruszać w pogoni za marzeniami! Decyzja zapadła w 5 minut! Minął dopiero tydzień, a my już stałyśmy z plecakami na wylotówce do Krakowa. Generalnie była to jedna wielka tajemnica i prawie nikt o tym nie wiedział. Stwierdziłam, że tata „ukręci mi głowę”, więc postanowiłam, że nie będę o niczym wspominać rodzicom. Oczywiście nie chcę promować ucieczek i oszukiwania rodziców (śmiech).
Tydzień to bardzo mało czasu na zaplanowanie tego typu wycieczki. Jak wyglądały wasze przygotowania?
Prawie wszystko ogarniała Iśka. Zaplanowała na mapie całą trasę, z której ja potem trochę odbiegałam (śmiech). Czytałyśmy poradniki dla autostopowiczów, aby wiedzieć, co będzie nam potrzebne i na co uważać w czasie podróży. Ważną sprawą było załatwienie namiotu i plecaków. Pisałyśmy także do ludzi na stronie couchsurfing’u, dzięki czemu udało nam się znaleźć nocleg w Wenecji. Na początku szukałyśmy kompanów do podróży, gdyż w poradnikach odradza się wycieczek autostopem samym dziewczynom. Nikt jednak nie był chętny, a nam to raczej wyszło na dobre, bo w większej grupie byłoby o wiele trudniej łapać stopy. Generalnie znajomi w nas nie wierzyli i twierdzili, że nam się nie uda.
Mogłabyś przybliżyć czytelnikom, na czym polega couchsurfing?
Jest taka strona internetowa, couchsurfing.org, gdzie ludzie na całym świecie oferują sobie nawzajem darmowe noclegi we własnych domach.
Ile waży plecak autostopowicza?
Nosiłyśmy na plecach po 25 kilogramów, więc nie było lekko (śmiech).
Udało wam się dotrzeć do wielu miejsc w Europie. Jak przebiegała wasza trasa?
Naszym pierwszym celem była Praga. Aby wydostać się z Warszawy, pojechałyśmy do Zakrętu, skąd komunikacją miejską, oczywiście na gapę (śmiech) przedostałyśmy się na wylotówkę do Krakowa. Tam, już po około 10 minutach złapałyśmy pierwszego stopa. Jak widać, nasza podróż zaczęła się „na zakręcie” (śmiech). Już pierwszej nocy udało nam się przekroczyć granicę Polski i znalazłyśmy się w Pradze. Następnie pojechałyśmy do Wiednia, skąd potem przetransportowałyśmy się do Werony. Kolejnym punktem wycieczki była chorwacka wyspa Rab, gdzie spotkałyśmy się z naszymi znajomymi z Polski. Potem cofnęłyśmy się do Włoch, aby zwiedzić Wenecję. Następnie wyruszyłyśmy do Gorycji, skąd ruszyłyśmy w kierunku Rimini. Po zaliczeniu tego słynnego włoskiego kurortu, wybrałyśmy się do Mediolanu. Kolejnym punktem naszej wędrówki był Rzym, a następnie wyruszyłyśmy do Barcelony. Stamtąd, przez Angorę przedostałyśmy się do Paryża, gdzie nasza podróż dobiegała końca. Miałyśmy jeszcze w planach zwiedzieć Amsterdam i Portugalię, jednak Iśkę strasznie ząb rozbolał, a mi kończyło się alibi dla rodziców, więc trzeba było wracać (śmiech). Po wizycie w stolicy Francji, przemierzając Niemcy, wróciłyśmy do Polski.
Wiele się słyszy o niebezpieczeństwach, czyhających na kobiety, wsiadające do aut nieznajomych mężczyzn. Nie bałyście się?
Padały pytania od kierowców, czy się nie boimy? na co my zazwyczaj odpowiadałyśmy żartobliwie, czy oni też się nie boją brać z drogi dwóch obcych dziewczyn? (śmiech) Autostop polega na wzajemnym zaufaniu ze strony autostopowiczów, jak i również kierowców … ale dla bezpieczeństwa gaz pieprzowy był (śmiech)! Oczywiście nie wsiadałyśmy do każdego samochodu. Miałyśmy wewnętrzne przeczucie, komu możemy zaufać, a komu nie. Jeżeli ktoś wydawał nam się podejrzany, dziękowałyśmy i delikatnie odmawiałyśmy. Czasem pojawiał się strach, ale starałyśmy się o nim nie myśleć, skupiając się przede wszystkim na celach naszej podróży.
Czy w poradnikach spotkałyście się ze wskazówkami, jakich kierowców należy unikać?
W poradnikach wyczytałyśmy, żeby nie wsiadać do samochodu, gdzie jest dwóch mężczyzn, ponieważ w razie niebezpieczeństwa, trudniej byłoby się obronić. Nie można się także rozdzielać. Jako że w tirze podczas jazdy, mogą przebywać legalnie tylko dwie osoby, zdarzyła nam się propozycja, aby każda z nas pojechała z osobnym kierowcą. Byłam już skłonna się zgodzić, ale Iśka, jako osoba rozsądniejsza, stanowczo zaprotestowała. Ktoś tu musiał trzeźwo myśleć (śmiech).
Z jakimi ludźmi podróżowałyście?
Naliczyłyśmy 77 kierowców, z czego większość stanowiła prowadzących samochody osobowe. Głównie zatrzymywali się panowie. Muszę wspomnieć, że byłam bardzo zaskoczona, jak niezwykle mili i pomocni są ludzie. Spotkałyśmy się z ogromnym zainteresowaniem i zafascynowaniem naszą podróżą. Kierowcy czuli się za nas odpowiedzialni i często służyli pomocą. Pomagali nam w znalezieniu noclegu, oferowali pomoc przy zwiedzaniu. Nie wyrzucali nas na początku miasta, a często dowozili bezpośrednio na kempingi. Zdarzało się nawet, że specjalnie dla nas zmieniali swoją trasę, a nawet opłacali nam nocleg w hostelu. Oczywiście nie był to żaden sponsoring, nic z tych rzeczy (śmiech)! Ludzie pomagali nam całkowicie bezinteresownie. Raz tylko padła niemoralna propozycja, kiedy dwóch kierowców zaoferowało nam podwózkę w zamian za … wiadomo co. W tej sytuacji odmówiłyśmy.