Negatywne skutki czytania „50 twarzy Greya”
„Pięćdziesiąt twarzy Greya” – romans erotyczny autorstwa E.L. James – stał się światowym bestsellerem czy nam się to podoba czy nie. Przez jednych uważane jest za grafomanię, przez drugich za rewolucję seksualną. Zostawmy jednak opinie literacko-społeczne i zajmijmy się czymś innym. Wiedzieliście, że „Pięćdziesiąt twarzy Greya” stało się podstawą do badań naukowych?
Amerykańscy naukowcy z Uniwersytetu w Michigan postanowili sprawdzić jak czytanie książek o Christianie Greyu wpływa na kobiety. Do grupy, którą chcieli zbadać wybrali jedynie kobiety i to kobiety młode – w wieku 18-24 lat. Badacze najpierw pytali o to, ile części sagi przeczytały i jak ją oceniają, a później o ich życie prywatne – związki, życie seksualne oraz anomalie emocjonalne i fizyczne. Ostatecznie doszli do wniosku, że czytanie „Pięćdziesięciu twarzy Greya” sprzyja rozwijaniu się niepożądanych i destrukcyjnych zachowań.
Najważniejszą obserwacją była skłonność czytelniczek do pozostawania w toksycznych związkach. Aż 25% z czytelniczek nie odchodziły od partnera, który na nie krzyczał lub je wyzywał. Co więcej u kobiet, które przeczytały więcej niż jedną część tendencja ta była częstsza. Kobiety te (34%) nie rezygnowały również ze związków z mężczyznami, którzy objawiali tendencje prześladowcze. Jednak o ile w „Pięćdziesięciu twarzach Greya” bohaterów łączy uczucie i wzajemna fascynacja, o tyle dla innych kobiet może się to okazać zgubne. Panie, które przeczytały sagę zdają się łączyć związek i romans z przemocą fizyczną i werbalną.
Ponad to naukowcy zauważyli również, że fanki sagi mają skłonność do zaburzeń odżywiania. Aż 75% z nich przyznało, że powstrzymywało się od jedzenia na co najmniej jeden dzień lub korzystało ze specyfików, które miały przyspieszyć chudnięcie. Ma to bezpośredni związek z serią o Greyu, ponieważ główna bohaterka – Anastasia Steele – odmawia jedzenia.
To jednak nie wszystko. Naukowcy z Michigan zauważyli również u czytelniczek skłonności do częstych libacji alkoholowych oraz posiadania wielu partnerów seksualnych.
Wszystkie te wyniki to bardzo ciekawy trop jednak nie trudno zauważyć, że ich odczytanie nie może być jednoznaczne. Naukowcy nie byli w stanie określić czy takie skłonności pojawiły się dopiero po przeczytaniu sagi E.L. James. Być może badane kobiety przejawiały je już wcześniej lub wynikły one z zupełnie innych czynników.
Tak czy inaczej, nie można jednak odmówić książce poszerzenia horyzontów seksualnych czytelniczek. Opisanie w niej pikantnych praktyk łóżkowych na pewno odbiło się w jakiś sposób w sypialniach. Być może onieśmielone kobiety miały w końcu odwagę wyrazić swoje potrzeby seksualne i zrealizować je w mniej lub bardziej zaawansowanym stopniu.
Aleksandra Supryn