Film Rydzyka trafił do kin. Co myślą o nim krytycy?
Ojciec Tadeusz Rydzyk założył radio i telewizję, teraz postanowił podbić wielki ekran, produkując film „Zerwany kłos”. Obraz, który właśnie trafił do kin opowiada historię błogosławionej Karoliny Kozkówny, zamordowanej przez rosyjskiego żołnierza.
Premiera „Zerwanego kłosa” odbyła się w ostatni piątek. Obraz został wyreżyserowany przez debiutanta, absolwenta uczelni ojca Tadeusza Rydzyka – Witolda Ludwiga. Kontrowersje wzbudził nie tylko sam film, który został uznany za „amatorszczyznę”, lecz także jego główna bohaterka – Karolina Kózka.
– Czytając pierwsze, przewidywalne recenzje ze „Zerwanego kłosa”, czyli toruńskiej superprodukcji o losach Karoliny Kózki, zastanawiam się, czy doczekamy się w końcu jakiejś rozmowy o upiornym micie, związanym z jej historią, a nie tylko mniej lub bardziej zawoalowanych kpin z amatorszczyzny tego „christian movie”. Micie szkodliwym na każdym możliwym poziomie, mamy tu historię szesnastolatki, która zostaje napadnięta, udaje jej się wyrwać, ucieka, zostaje dogoniona i zmasakrowana; historię która ucieleśnia męską przemoc wobec kobiet, w której morderstwo i gwałt idą w odwiecznej parze. Jak ta historia jest opowiadana? – pisze poeta i krytyk literacki Piotr Czerniawski.
Przerzucanie odpowiedzialności na kobietę?
– „Karolina walczyła o czystość, o dziewictwo, ale tak naprawdę walczyła o całą swoją kobiecość, o godność, która tak mocno łączy się z naszym ciałem. Nietrudno mężczyźnie kobietę uprzedmiotowić, wykorzystać, zapanować nad nią dzięki fizycznej sile. To nie tylko upokorzenie i odebranie niewinności, ale też okrutne wtargnięcie w delikatne piękno kobiecości, które nie może obronić się z taką samą siłą. Może jedynie bronić się swoją czystością, swoim pięknem”. Kózka „poświęciła własne życie dla ratowania cnoty czystości, obroniła dziewictwo, jej ciało pozostało nienaruszone” – cytuje krytyk.
– To subtelne przerzucenie odpowiedzialności na kobietę, sugerowanie możliwości „wyboru” w sytuacji krańcowego zagrożenia, to usprawiedliwianie mężczyzny poprzez redukowanie przemocy do niepohamowanego seksualnego popędu przy jednoczesnym zredukowaniu kobiecości do „czystości”, to uczynienie z rozpaczliwej walki o życie walki o „czystość”, to wszystko jest czymś głęboko nieetycznym i obrzydliwym – dobitnie stwierdza krytyk.
Film przedstawia niebezpieczny kult
Nie tylko Czerniawski sprzeciwia się takiemu ukazaniu zgwałconej kobiety. Jacek Dehnel zwraca uwagę także na katolicki kult męczennic dziewictwa.
– Nie sposób nie współczuć – na tyle, na ile to możliwe – Karolinie Kózkównie, podobnie jak dziesiątkom, a pewnie setkom tysięcy kobiet, które w XX-wiecznej Europie przeszły (i przeżyły lub nie) doświadczenie wojennego (i niewojennego) gwałtu. Jednak warto się przyjrzeć katolickiemu kultowi męczennic dziewictwa. To stosunkowo nowy koncept, w dawnych hagiografiach jeśli święta miała być pohańbiona czy wtrącona do lupanaru, zawsze następował cud: porastała włosem, nie dało się jej ruszyć parą wołów albo gwałciciel ślepł. Sto lat temu to się zmieniło – pisze Dehnel.
– Z Kózkówną jest mniej jednoznacznie, bo w ogóle nie ma świadków; Kozak uprowadził dziewczynę, znaleziono jej zwłoki po paru tygodniach, cała reszta wydaje się dośpiewana – nie wiem, czy nawet robił ktokolwiek autopsję, czy faktycznie nie została zgwałcona. Nie żeby dla mnie to miało znaczenie, problem w tym, że dla kultu ma. A dlaczego? Ano dlatego, że – i to jest najstraszniejsze – zgwałcona kobieta tak naprawdę jest również winna. Bo nie broniła się wystarczająco, aż po grób – podkreśla krytyk.
Zgwałcone dziecko obraża Boga?
– Warto wczytać się w tekst cytowany przez Piotra (jaką trzeba mieć wrażliwość, żeby pisać o „nienaruszonym ciele” dziewczyny, która zmarła od rozrąbania arterii szyjnej szablą; co w głowie, żeby sadzić takie kawałki jak „to wtargnięcie w piękno, które nie może obronić się […] może jedynie bronić się […] swoim pięknem”), ale warto też sięgnąć do cytatu, który Jan Paweł II wygłosił nad grobem Marii Goretti w 1979 roku: „Maria Goretti, dziewczę zaledwie dwunastoletnie, zachowała się czysta od tego świata, jak pisze św. Jakub, za cenę samego życia; wolała umrzeć niż obrazić Boga.” Ergo, jeśli dorosły facet zgwałci dwunastoletnie dziecko, to ONO „obraża Boga”? I tu robi się naprawdę paskudnie. Stąd już niedaleczko do postawy abp. Michalika, niestrudzonego obrońcy pedofila z Tylawy, który mówił o „dziecku, które lgnie, zagubi się samo i jeszcze drugiego człowieka wciąga” – kończy Dehnel.
Na każdym z 15 przedpremierowych pokazów filmu, podobno wszędzie zabrakło miejsc. Wy też wybieracie się na ten film?
Fot. Youtube Zerwany Kłos