„Ludziom komedie są potrzebne”

sekspolski-sporteuroNiezwykły dar rozśmieszania ludzi, charakterystyczna aparycja i wyjątkowy talent aktorski sprawiły, że Rafał Rutkowski jest dziś jednym z czołowych polskich aktorów komediowych. Od prawie 17 lat z powodzeniem prowadzi niezależny teatr Montownia, który nie ma swojej siedziby, ale często występuje na deskach Och-Teatru i Teatru Polonia. Na swoim koncie ma wiele ról teatralnych, filmowych i serialowych. Obecnie możemy go oglądać m.in. w one-man show „Seks polski” i „To nie jest kraj dla wielkich ludzi”, na stand-up’owej scenie Klubu Komediowego Chłodna, a fani „Przepisu na życie” na pewno kojarzą go jako sympatycznego kucharza „Długiego”. 28 maja w Och-Teatrze premiera spektaklu „Mayday 2” z jego udziałem. Nam Rafał Rutkowski opowiedział o swojej najnowszej roli i o trudnej sztuce rozśmieszania.


Joanna Gdak: Na początek wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! 22 lutego skończył Pan 40 lat. Ciężko było pogodzić się z tą zmianą kodu, czy raczej wyznaje Pan zasadę, że życie dopiero zaczyna się po 40?

Rafał Rutkowski: Dziękuję bardzo. Tak jest, ukończyłem cztery dychy, więc już jestem dojrzała młodzież. Urodziny spędziłem w teatrze na intensywnych próbach, zdążyliśmy tylko wypić tutaj szampana w garderobie, więc przeszedłem te granice bezboleśnie, kto wie, może deprecha dopadnie mnie dopiero za parę lat. rafal-rutkowski-tanczac-z-myslami-sporteuro

J.G.: Woody Allen, powiedział kiedyś, że „komedia, to tragedia, która przytrafia się innym ludziom”. Czy „Mayday 2” obrazuje tę tezę?

R.R.: Jak najbardziej, w 100% potwierdza tę tezę. Perypetie w „Maydayu 2”, to perypetie ludzi, których rzeczywiście dopadło nieszczęście. Każdego inaczej. Robią wszystko, żeby odwrócić te sytuacje, a im bardziej chcą odwracać tym sytuacja bardziej się zakręca. Jest to modelowy przykład komedii w pojęciu Allena. Mam nadzieję, że z tego nieszczęścia naszych bohaterów ludzie będą konać ze śmiechu.

J.G.: Grana przez Pana postać, taksówkarz bigamista John Smith – chyba dużo się nie nauczył w przeciągu tych kilkunastu lat, które minęły od momentu, w którym kończy się pierwsza część „Mayday”…

R.R.: No nie, on cały czas ciągnie ten swój dualizm życiowy, teraz dodatkowo podniesiony jeszcze do kwadratu. Nie tylko ma dwie żony, które o sobie nie wiedzą, ale i dwoje dzieci, syna i córkę, którzy o sobie nie wiedzą. Mimo, że jest starszy, to musi biegać dwa razy szybciej. Może dzięki treningowi jaki tutaj mam, nawet po czterdziestych urodzinach, czuje się bardziej młodo niż staro.thumb 17  home

J.G.: Teatr Och! zwrócił się teraz wyraźnie w stronę komedii. Czy Pana zdaniem to jest dobra droga?

R.R.: Jak najbardziej. Po pierwsze – scena prywatna, która ma prawie 500 miejsc, musi przyciągać widzów, a komedia zawsze ich przyciągnie. Po drugie, tak naprawdę to w Polsce tych dobrych komedii za dużo nie ma. Zrobić dobrą komedię jest bardzo trudno. Och-teatr i to jak Krystyna Janda i Marysia Seweryn prowadzą to miejsce utwierdza mnie w przekonaniu, że tutaj patent na dobrą komedię jest. Ja jestem dumny i czuje się zaszczycony, że mogę brać udział w projektach takich jak „Mayday” i „Mayday 2”. Wiem też, że w przyszłym sezonie też będą tu wystawiane komedie. A poza tym, umówmy się, czasy są, jakie są. Ludziom komedie są potrzebne, ludzie chcą się śmiać, Dzisiaj widz robi się troszeczkę wybredny… Nie pójdzie na bylejakość. Jeżeli ktoś chce zobaczyć dobrą komedię, w dobrej obsadzie, niezłe teksty, to Och-teatr jest miejscem idealnym.

J.G.: Komedia jest dla twórców i aktorów trudniejszym wyzwaniem niż tragedia?

R.R.: Tak, z tego powodu, że fuszerka w tragedii nie jest tak widoczna jak w komedii. W tragedii, jeżeli coś jest niezrozumiałe, niedorobione, to widz, może to poczuć albo i nie. W komedii, jeżeli coś jest niedorobione, to zwyczajnie nie ma śmiechu. I to jest natychmiastowa recenzja. To czuć w sekundę po tym, kiedy się popełniło błąd. Dlatego jest to tak trudne i stresujące dla twórców, dla aktorów. No ale kiedy komedia się uda, wtedy jest wielka frajda grania i czucia tej energii, którą daje widownia w postaci śmiechu.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ