„Ludziom komedie są potrzebne”

tvn-sporteuroJ.G.: Szerokiej publiczności jest Pan znany również ze swoich one-man show i z występów na scenie stand up’owej. Jak wygląda tworzenie takiego monologu, który ma śmieszyć. Skąd Pan wie, co „złapie” widza, a co nie. Na ile taki występ to improwizacja, a na ile skrzętnie przygotowany scenariusz?

R.R.: To jest ryzyko. Komedia jest zawsze ryzykiem. Pobudzenie ludzi do śmiechu jest efektem wielu czynników. Pewne doświadczenia, gust, poczucie humoru to jedno, drugie, to szukanie cały czas czegoś nowego. W dzisiejszych czasach, kiedy jest internet, youtube, mnóstwo sitcomów, komediowych seriali, co raz trudniej jest zaskoczyć widza czymś nowym. Trzeba mieć więc otwarty umysł, obserwować, co się dzieje w świecie, czym się zajmują ludzie, przyglądać się sobie i to wszystko potem zebrać do kupy. Tak tworzy się one-man show, monolog stand- up’owy czy żarty. Myślę, że najtrudniejszą formą komedii jest jednak kino. Zrobienie dobrego filmu komediowego w kinie, to Himalaje jeżeli chodzi o sztukę robienia komedii. Brałem udział w kilku projektach w kinie komediowym i wiem, jakie to jest piekielnie trudne zadanie. Ale korzystam z tych doświadczeń, a szczególnie z własnych potknięć, nieudanych prób. W monologu stand-up’owym czy one-man show, kiedy jakiś żart nie „zażre” i widownia się nie śmieje, można go zawsze poprawić, następnego dnia, wychodząc do ludzi dokonać na nim modyfikacji. W kinie tak nie ma… . Film robiony jest rok, dwa lata przed emisja, już wtedy trzeba przewidzieć co będzie śmieszyć.

przepisnazycie-sporteuroJ.G.: A co sądzi Pan o poczuciu humoru Polaków? Anglicy znani są ze specyficznego, trochę ciężkiego poczucia humoru. W Polsce chyba wystarczy przekląć albo powiedzieć głośno „dupa” i wszyscy się śmieją…

R.R.: To zależy. Do teatru przychodzi troszeczkę inna publiczność niż na stand-up, jeszcze inna na ‘one man show’ i do kina. Ja, jeżdżąc po Polsce, grając, moje komediowe kawałki, zauważam, że poczucie humoru wśród Polaków jest. Ja jestem z tego usatysfakcjonowany. To nie jest tak, że jesteśmy tępymi ponurakami. Myślę, że w czasie godzinnego show można widza dostosować i nauczyć pewnej konwencji. Nie tak, że się śmiejemy z „dupy”, ale używamy ironii, sarkazmu, czarnego humoru, jakichś dziwnych skojarzeń, abstrakcji. Można widza wciągnąć w to i nauczyć. W krótkich numerach, szczególnie kabaretowych, rzeczywiście trzeba uderzać taką bronią masową, czyli charakterystycznie – peruka, beret, gumiaki, ksiądz, policjant czy przysłowiowa „dupa”, to działa na szeroką publiczność. Ale widzów jest na tyle dużo i są tak różni, że każdy typ humoru znajduje w Polsce swoich adresatów.

J.G.: Serdecznie dziękuję za rozmowę i życzę, żeby „Mayday 2” powieliło sukces pierwszej części.

R.R.: Również bardzo dziękuję.


Rozmawiała Joanna Gdak

fot. teatrmontownia.pl, rafalrutkowski.com, swiatseriali.pl

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ