Žižkov – praski underground

zizkowtekst life4styleBrudne ulice, bloki z wielkiej płyty, miejsce schronienia robotników, pijaków, cyganów, ale też artystycznej bohemy. Choć ten opis nie brzmi zachęcająco, czeski noblista, Jaroslav Seifert, zwykł mówić, że niezbyt przyjemnego zapachu tej dzielnicy nie zamieniłby na żaden zapach Paryża. Co tak rozkochało sobie poetę? Miejsce, z którego pochodzi czyli praski Žižkov.

Nie jest to typowo turystyczne miejsce, co paradoksalnie najbardziej przyciąga do niego przyjezdnych. Na Žižkovie nie czuć presji podobania się komukolwiek, można tam odetchnąć powietrzem prawdziwej Pragi, a nie tej nieco sztucznej, wizerunkowo przygotowanej specjalnie dla cudzoziemców i tym samym podobnej do każdego turystycznego „kurortu”.

Gdyby tworzący tę dzielnicę usłyszeli, że przyciąga ona tyle samo osób co most Karola, przetarliby oczy ze zdziwienia. Budowaniu Žižkova przyświecała zasada „Maksimum obywateli na minimum przestrzeni”. Do 1992 roku był on praktycznie oddzielnym miastem, Praga niechętnie przyznawała się do miejsca, które pierwotnie przeznaczono na wieszanie przestępców.

Na Žižkovie czuć pewną prawdziwość, autentyczność tego miejsca. Nawet knajpy wydają się bardziej czeskie. Ciemne, z wielkimi drewnianymi stołami, unoszącym się dymem tytoniowym i stałymi klientami stanowiącymi permanentny element wystroju. Barmani stawiają na kartkach kreski, podliczając w ten sposób ilość alkoholu na stół, a przy specjalnych okazjach organizuje się tam zawody picia piwa na czas między barami. Właśnie podczas jednego z takich barowych wieczorów Jarosław Haszka pisał kultowe już „Przygody Wojaka Szwejka”.

Jeśli więc podczas wizyty u naszych południowych sąsiadów chodzicie już po raz setny mostem Karola, zrobiliście zdjęcia pod ścianą Lennona, czy też jesteście zmęczeni złotą, turystyczną Pragą pełną cyrkowców i waty cukrowej, wpadnijcie Žižkov. Będziecie zdziwieni niezwykłą zwykłością tego miejsca.

Kasia Mierzejewska

ZOSTAW ODPOWIEDŹ