Własny styl? Nie ograniczaj się!
Prawie każdy z nas ma potrzebę zdefiniowania siebie. Do stworzenia spójnego wizerunku niezbędny jest określony styl, który uzewnętrznia to, kim jesteśmy.
Są tacy, którym określony sposób ubierania towarzyszy niemal przez całe życie. Inni raz w miesiącu wymieniają całą garderobę, pozostawiając jedynie uniwersalne topy i czarne legginsy. Ile razy oglądając sklepową wystawę pomyślałaś: ładne, ale nie w moim stylu? Zamiast zastanawiać się jak ujednolicić swój image, lepiej puścić wodzę fantazji i każdego dnia na nowo wsłuchiwać się w siebie.
Mam znajomą, która od podstawówki usilnie poszukiwała własnego, wyrazistego stylu. Gdy wyrosła z okresu ubierz-mnie-mamo postanowiła zostać punkówą. Przez rok nosiła skóry, kabaretki i celowo ubrudzone trampki. Aż pewnego razu oglądając film „Hair” poczuła, że ma duszę hipiski. Dzięki portalom umożliwiających wymianę ubrań z innymi użytkownikami, szybko wyposażyła się w szereg długich spódnic, zbyt dużych swetrów i piórek o niejasnym zastosowaniu. Poczuła, że odnalazła siebie. Podobne uczucie towarzyszyło jej za każdym razem, gdy jej szafa przechodziła totalny remanent. Wystarczył impuls, a kolejny, wcześniej nieodkryty fragment osobowości przejmował pełną kontrolę nad ubiorem. W ciągu siedmiu lat była jeszcze gotką, hipsterką, wydekoltowaną seksbombą, a nawet uroczą, pseudojapońską lolitą. W końcu zmęczona poszukiwaniami własnego „ja” postanowiła zakładać to, na co w konkretnej chwili ma ochotę. Odrzuciła ramy, jednocześnie zyskując wolność i swobodę stylu.
W pewnym sensie każdego dnia jesteśmy inną osobą. Nowe doświadczenia, kolejne bodźce – wszystko to wpływa na nasze postrzeganie siebie. Trzymanie się sztywnych, stylowych schematów sprawi, że będziemy nienaturalne i mało autentyczne. To, że jednego dnia lepiej czujemy się w pastelach i koronkach, a drugiego zakładamy czarne trepy i nabijaną ćwiekami ramoneskę nie oznacza, że jesteśmy niekonsekwentne. W końcu konsekwentnym można być w braku konsekwencji, wiernym niewierności… Im bardziej złożona osobowość, tym częściej miotamy się między stylami. Dobra wiadomość jest taka, że… możemy sobie na to pozwolić. Wszystko, co musimy zrobić to przestać analizować, a zacząć polegać na intuicji. Jeśli ubranie nam się podoba to znaczy, że w jakiś sposób do nas pasuje. Zagorzała fanka metalu nie zachwyci się różową sukienką, nawet, jeśli będzie hitem światowych wybiegów. A gdyby jednak – nie przyzna się nawet przed sobą, tłumiąc wewnętrzny głos.
Swego czasu wielkie kontrowersje wywołała Avril Lavigne, gdy z nastoletniej buntowniczki w bojówkach i trampkach przemieniła się w landrynkową blond piękność. Zbudowała spójny wizerunek oparty na przeciwieństwie do stylu Britney, a następnie sama ten styl przejęła, w oczach wielu tracąc wiarygodność. Czy w momencie, kiedy zmienia się nasza osobowość, powinniśmy kurczowo trzymać się siebie z przeszłości?
Perfekcyjna w braku konsekwencji zawsze była Linda Evangelista, od zawsze znana z modowych eksperymentów. Jednego dnia kobieta-wamp, drugiego zmysłowa diwa w pudrowej sukni z tiulu. Utraty autentyczności uniknął także David Bowie, który bez żalu zrzucał z siebie kolejne wcielenia, pozostając jedną z największych modowych ikon. Długowłosy hipis, prekursor glam rocka w połyskliwym makijażu, elegancki, przesiąknięty brytyjskością dandys. Zmieniając wizerunek pozostawał wierny sobie i zmianom zachodzącym w swojej osobowości.
Uniknięcie definicji nie jest łatwe. Lubimy widzieć spójny obraz samych siebie, budować go, doskonalić. Daje nam to uczucie porządku i pełnej kontroli. Nie wszystko jednak musimy budować według schematu – odrzucając go lepiej poznamy siebie, a każde wyjście na zakupy będzie ciekawym i rozwijającym eksperymentem.
Patrycja Wieczorkiewicz