Ukochana Tomasza Mackiewicza: Dotarło do mnie to, co się stało

Ukochana Tomasza Mackiewicza: Dotarło do mnie to, co się stało, ale tego nie akceptuję

Annie Solskiej, ukochanej Tomasza Mackiewicza, trudno pogodzić się ze śmiercią himalaisty. To była potężna trauma, teraz jest już spokojniej. Kobieta zastanawia się, jak ułożyć sobie dalsze życie. Szczere wyznanie wybranki wspinacza!

Ukochana Tomasza Mackiewicza: Dotarło do mnie to, co się stało, ale tego nie akceptuję

Do Anny Solskiej dotarło co się stało, ale nie może zaakceptować tragedii. Przypominamy, że Tomasz Mackiewicz pozostał na górze Nanga Parbat, gdyż cierpiał na chorobę wysokościową i nie był w stanie zejść ze szczytu. Ratownikom udało się uratować tylko jego towarzyszkę – Francuzkę Elisabeth Revol. Za datę śmierci Polaka przyjęto 30 stycznia.

Anna Solska zaczyna na nowo układać sobie życie.

– Pogodzić się z tym czy zaakceptować jest trudno. Jestem na takim etapie, że dotarło do mnie to, co się stało – ale tego nie akceptuję. Mijają pierwsze emocje wstrząsu, potężnej traumy. (…) Teraz, po tych kilku tygodniach nastąpiło większe wyciszenie i spokój. To jest taki czas szukania sensu tej historii – nie „dlaczego to się stało”, tylko „po co”. Że taki jest nasz los ? Czy tak miało być? Odnalezienia w tym sensu dla mnie, na dalszy ciąg mojego życia. Tomek jest najbliższą mi osobą na świecie, więc muszę układać sobie życie bez niego, albo z nim – tylko że w innej postaci – mówiła Anna Solska w rozmowie z RMF FM.

Czułam się winna

Ukochana Tomasza Mackiewicz czuła, że ta sytuacja tak tragicznie skończy się. Domyślała się, że było bardzo źle. Nie wierzyła w cud, gdyż podświadomie chciała przygotować się na najgorsze.

Czułam się winna, bo sobie zdawałam sprawę z powagi sytuacji – znam Tomka bardzo dobrze i śmiem twierdzić, że najlepiej ze wszystkich ludzi. Był mi najbliższy. Jeżeli dotarł do mnie komunikat, że są na takiej, a nie innej wysokości i jeżeli on nie ma siły schodzić, to jest bardzo źle bo on jest… był nieprawdopodobnie silny i ta sytuacja dla mnie oznaczała, że jest naprawdę poważnie. Bo gdyby on mógł schodzić, to by po prostu zszedł. Oczywiście ja miałam ogromną nadzieję, ale też zdawałam sobie sprawę, jak nikłe są szanse na ratunek. Moi znajomi i przyjaciele mówili „no ale musisz wierzyć w cuda”, „cuda się zdarzają”, a ja wręcz czułam się winna, że nie wierzę w ten cud. Tak jakby chciałam się wcześniej przygotować na najgorsze- Anna Solska przyznała w rozmowie z RMF FM.

—————————————————————————————————–

Źródło zdjęć: www.facebook.com/Tomasz Czapkins Mackiewicz

ZOSTAW ODPOWIEDŹ