Singiel „bigos” – efekt współpracy schaftera z Taco Hemingwayem
Co wynikło ze współpracy dwóch mocno wyhajpowanych, polskich nawijaczy?
Zupełnie niespodziewanie do streamingu wpadł wyczekiwany track. Obok schaftera pojawił się Taco Hemingway – gigant rap gry. Ten pierwszy natomiast to Wojciech Laskowski, reprezentant Śląska. MC i beatmaker. Zaczynał od bitów, a pierwszym poważniejszym kawałkiem był „Hotel wolnych pokoi”. Jak twierdzi, na co dzień słucha „sporo nie-rapowych artystów i zespołów takich jak – na przykład – Faithless, Jamiroquai, Massive Attack, The Prodigy czy Sade. Poza tym lubię funk, jazz, lo-fi i różne inne pochodne. Z rapu natomiast śledzę głównie amerykańską scenę; z polskich artystów słucham Vkiego, Młodszego Joe i czasem wracam do Marmuru Taco Hemingwaya”. Ten gość robi zupełnie coś innego niż obecna nowa szkoła, którą reprezentuje między innymi Żabson, Otso czy Białas. On wraz z innymi kolegami swojego pokroju – typu: Mały Elvis czy Młody Yerba, to już zupełnie nowy, inny nurt. Zresztą, wystarczy na nich spojrzeć. Ich image, to image z przeszłości, wczesnych lat 90. Ma bardzo spójny wizerunek – jego wygląd, muzyka i efekty audiowizualne to jedność. Jest perfekcjonistą – „często synchronizuje wideo z poszczególnymi elementami utworu – werblem, kickiem czy hi-hatami”. Jak twierdzi sam Shafter: „Ja sam, bazując na własnych przeżyciach, nostalgię rozumiem jako tęsknotę za czymś z czym nie miałem do czynienia, za osobami których nie znałem bądź które nawet nie istnieją, za pewnego rodzaju wyidealizowanym wspomnieniem czy też sytuacją, która w ogóle nie miała miejsca. Tak od strony muzycznej jak i wizualnej bardzo fascynuje mnie estetyka lat 80. i 90. i sporo inspiracji czerpie właśnie z tworów, które powstały w tych latach.”
Jest nieco dziwny, a może nawet creepy, mówiąc o „naginanych faktów i nieprawdziwych wspomnieniach” z lat, których nie doświadczył i nie przeżył, ale z racji na to, że sam sobie jest producentem i raperem daje nam 100% siebie. Dla mnie to trochę inny hip-hop niż słyszeliśmy dotychczas. A ponadto – nostalgia, smutek, tęsknota, może nawet ból. Nieoczywiste teksty i angielskie wstawki. Ten drugi z kolei – jego nie trzeba nikomu przedstawiać.
Jak wyszedł bigos w wykonaniu tych dwóch Panów? Zobaczcie sami:
Muzyczna stylistyka tego nowego kawałka, zdecydowanie jest bliższa do dotychczasowego stylu warszawskiego weterana. Która jednak całkiem pasuje do młodziaka, a ten zyskał tu nową barwę. Nie będzie to mój ulubiony kawałek, ale chętnie jeszcze raz wrzucę go na głośnik. PS. album audiotele ma się ukazać już 22 listopada. Kto czeka?
Zobacz także: