Ukochany skandalista Francji

Był naczelnym gorszycielem i etatowym skandalistą Francji. Wzbudzał zazdrość wszystkich mężczyzn na świecie, kiedy, mimo dyskusyjnej urody, paradował ulicami Paryża z najpiękniejszymi kobietami ówczesnych czasów. Zapraszanie go do programów na żywo było zawsze dużym ryzykiem, otoczony chmurą papierosowego dymu i ze szklanką czegoś mocniejszego mówił to, na co miał ochotę. Jednak kiedy w 1991 roku zmarł na zawał serca, wszystkie flagi nad Sekwaną opuszczono do połowy masztów. Kim był Serge Gainsbourg, najbardziej znane enfant terrible Francji?

www.vive-la-vie.com.tw
Serge pochodził z rodziny żydowskich emigrantów z Rosji, którzy po rewolucji październikowej zamieszkali w Paryżu. Naprawdę nazywał się Lucien Ginsburg, rodzice pieszczotliwie wołali na niego Lulu. Serge uważał to imię za dobre dla fryzjera, dlatego, kiedy stał się dorosły, czym prędzej je zmienił. Jak sam mówił, swoje życie zawdzięcza brudowi – jego matka Olga chciała usunąć ciążę, jednak przerażona stanem obskurnego budynku na placu Pigalle, w którym dokonywano zabiegów zmieniła zdanie i zdecydowała się urodzić syna.


Z muzyką związany był już od najmłodszych lat, jego ojciec Josif grywał w nocnych klubach Paryża. To po nim Serge odziedziczył melancholijną wrażliwość i niemal obsesyjne poczucie estetyki. Dzieciństwo Serge’a było spokojne i sielskie. Jedynym upokorzeniem, które często wspominał, było noszenie na ramieniu gwiazdy z napisem Juif (Żyd). Po latach, kiedy osiągnął już sukces i bogactwo, zamówił sobie taką gwiazdę z platyny, wykonaną przez jednego z najsłynniejszych paryskich jubilerów.


Jego dorosłe życie można zamknąć w trzech słowach: muzyka, kobiety, nałogi. Pisał piosenki dla najbardziej obiecujących francuskich piosenkarek, między innymi dla Juliette Greco, France Gall i Vanessy Paradis. Utwory nagrane z Brigitte Bardot i Jane Birkin, jego dwiema największymi miłościami, przeszły do historii muzyki i do tej pory cieszą się nieprzerwaną popularnością. Najbardziej charakterystyczną dla Gainsbourga formą była prosta i naiwna francuska chanson, do której pisał przewrotne, często prowokacyjne teksty. W późniejszych okresach twórczości zapędzał się jednak w estetykę jazzu, girl popu, rocka, a nawet w rejony reggae i rapu.

 

Sam również śpiewał, najczęściej szepcząc swoje historie niskim, beznamiętnym głosem, z ustami blisko mikrofonu. Niestety, żeby w pełni docenić kunszt piosenek Gainsbourga, najczęściej opartych na grze słów lub dwuznaczności, trzeba biegle posługiwać się językiem francuskim, co znacznie zawęziło grono jego odbiorców


Jego magnetyzmowi ulegały najpiękniejsze kobiety ówczesnych czasów. Gainsbourg często określany jest mianem „przystojnego brzydala”: był niski, z wyłupiastymi oczami i wątpliwą muskulaturą, z cerą poszarzałą od nieustannego palenia ukochanych Gitane’ów.  Pierwotna wersja najsłynniejszego hitu Serge’a „Je t’aime, moi non plus”(w tłumaczeniu: „Kocham cię, ja ciebie też nie”) była wynikiem romansu z Brigitte Bardot, ikoną lat 60., o której marzyli mężczyźni na całym świecie. Wydaje się jednak, że miłością jego życia była Jane Birkin, z którą tworzyli idealny, fascynujący duet zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym. Wielokrotnie występowali razem w kinie i nagrywali wspólne piosenki, idealnie dopasowani pod względem wrażliwości i poczucia piękna


Swój dom przy paryskiej rue de Verneuil Gainsbourg zapełnił dziełami sztuki surrealistycznej i orientalnej. Dekadencki wystrój zainspirowany był mieszkaniem Salvadora Dali, z którym Serge się przyjaźnił. Wszystkie ściany pomalowane były na czarno, a w oknach zainstalowano szyby ze szkła bąbelkowego, żeby żadne światło dzienne nie przedostawało się do głębokiej czerni. Mieszkanie było za to wyposażone w zestaw nowoczesnych lamp, dzięki którym Serge eksponował zgromadzone dzieła sztuki. Nie lubił światła dziennego, bo nie umiał go zorganizować. Mawiał, że ma tak wielki bałagan w głowie, że nie zniósłby bałaganu przed oczami.


Choć tak naprawdę był nieśmiały, uwielbiał skandale i rozgłos. Jane Birkin nieraz wspomina, że codziennie obsesyjnie przeglądał prasę żeby sprawdzić, czy nie pojawiła się choć mała wzmianka o jego najnowszych poczynaniach. By zwalczać wrodzony brak pewności siebie, niemal nieustannie chodził pijany i otoczony chmurą tytoniowego dymu. Jak małe dziecko, nie dopuszczał do siebie myśli, że może stać mu się coś złego. Kiedy dostał pierwszego zawału serca, odmówił położenia się na noszach i szybko pobiegł do swojego pokoju po ukochany koc od Hermèsa, twierdząc, że koc szpitalny godzi w jego poczucie estetyki. Już w szpitalnej izolatce ponownie sięgnął po swoje nieodłączne Gitane’y, niewiele sobie robiąc z poważnego stanu zdrowia.

Drugi zawał okazał się śmiertelny. W 1991 roku Serge został  pochowany na paryskim cmentarzu Montparnasse, a dom przy rue de Verneuil stał się miejscem pielgrzymek wszystkich wielbicieli francuskiego kompozytora. „Był naszym Baudelaire’em, naszym Apollinaire’em. Podniósł piosenkę do rangi sztuki.” powiedział o nim François Mitterrand, ówczesny prezydent Francji. Jak się okazuje, są jednak ludzie niezastąpieni.  

Joanna Bochnia

ZOSTAW ODPOWIEDŹ