Wszywka: Dziewczyny proszą o autograf na piersiach, a faceci całują po rękach

Od niewinnej parodii Tomasza Kopyry, przez milionowe wejścia, po pełnometrażowy dokument. Wiesław Wszywka jest jednym z polskich bohaterów youtube. Nie ma znaczenia, że tak naprawdę nie nazywa się Wszywka i nie do końca rozumie, czym jest popularny serwis. 61-letni rencista to chodząca fabryka memów. Choć daleko mu do wytrawnego sommeliera, urósł do miana kultowego testera alkoholi. Do dawnego malarza pokojowego jak ulał pasuje mądrość, że miarą człowieka jest jego doświadczenie.

wszywkaalaska2222

Wszywkę i twórcę jego postaci spotkałem na Warszawskim Festiwalu Piwa. Zanim znaleźli czas na pogaduchy, odstałem bite dwie godziny. Fani otoczyli przewodniczącego wszystkich pijaków szybciej niż „życzliwi” bankierzy młodego biznesmana. Pozdrawiali go – co ciekawe – nie tylko młodzi podchmieleni mężczyźni, ale i całe rodziny. Wypsikany Hugo Bossem Calvin Klein i Giorgio Armani w jednym ściska jegomościa z siwawą brodą w wysłużonym kapeluszu? Na takie obrazki można się natknąć również poza terenem kościoła. 

Przy stoisku Browaru Brodacz stawił się nawet pewien językoznawca. Wsparł pana Wiesława w konflikcie z wójtem. Miejscowość służąca za plan filmowy autorom nieodżałowanego Kopsnij Drina, powinna się przecież nazywać Ostrzyca Proboszczowska, nie Proboszczowicka. „Proboszczowska, bo Proboszczów. Mamy Katowice, więc mówimy o okolicy katowickiej. Jakby były Proboszczowice, to zgoda”. Panowie wyjątkowo dobrze się rozumieli.

*

Hubert Kęska: Panie Wiesławie, pił pan już coś?

Wiesław Wszywka: Często pytają mnie: „Do kiedy będziesz pił?”. Ja na to: „Przestanę w trumnie”.

– A dlaczego dopiero wtedy?

– Bo jak żyje, to się pije!

Z wódką się nie wygra…

Bo ty lejesz ją w mordę, a ona cię o bruk. (śmiech)

Niektórzy mówią, że wódkę trzeba pić z rozumem. Guzik prawda, nigdy nie wiadomo kiedy cię złamie. Nie raz masz dzień, że wypijesz półtora litra i chodzisz trzeźwy, a czasem już po „połówce” jesteś dętka. Stres, przemęczenie – wszystko ma wpływ. Jak ci gul skoczy i nie jesz z nerwów przez dwa tygodnie, szybko odpadniesz. Bez podkładu ani rusz. Jeśli nie będziesz wpierdalał, to nie wypijesz. 

Ile trzeba byłoby wypić takich „Dużych Voltów” (9-cio procentowe piwo), żeby być kołowatym?

Żebym ja był kołowaty? A z pięćdziesiąt.

(ogólny wybuch śmiechu)

Jak ja po litrze idę prosto do domu… Chociaż nie jestem już młody chłopaczek, na karku sześć dych. Gdyby nie lewa noga, można byłoby powiedzieć: forma olimpijska.

Widzę, że odstawił pan kule.

Nie wiadomo, co będzie z tą nogą. Przypuszczam, że czeka mnie poważna operacja. W mojej rodzinie jest już jeden z ceramiczną wstawką w biodrze. Wszystko wskazuje na to, że też pójdę pod nóż.  

Dawid „Naffnaff” Rycąbel: A poza tym, coś ci dolega?

Wszywka: Smali mnie!

(ogólny wybuch śmiechu)

Czyli chce się panu pić?

Nie dość, że pić mi się chce, to ledwo mogę na tej nodze ustać. Ból, cierpienie, ale jakoś ten uśmiech muszę z siebie wydobyć. A, i jeszcze muszę pilnować kapelusza. Wszyscy chcą robić sobie w nim zdjęcia! A to mój ostatni, jeden sprzedałem. Chociaż nie, mam jeszcze taki kowbojski.

„Naffnaff”: Był w testach zakąsek. Pan Wiesław chciał go włożyć i dzisiaj, ale zaprotestowałem. „Nie, musisz wziąć ten. Z tym cię wszyscy kojarzą. Jest kultowy, taki relikt”. Tego nikomu nie oddamy na własność.

Spotykamy się na Warszawskim Festiwalu Piwa. Ciężko wyciągnąć pana Wiesława na takie wydarzenia?

Łatwo. Jesteśmy tutaj po raz drugi. Jak przyjechaliśmy pół roku temu, urządzono Wieśkowi gorące powitanie. Mnóstwo ludzi skandowało: „Wiesiek, Wiesiek!”, śpiewano mu sto lat. Pierwszy raz naocznie przekonał się o skali popularności. Wcześniej nie krył zaskoczenia jak pojedynczy ludzie zaczepiali go na ulicy i prosili o autografy.

To prawda, że podpisuje się pan kobietom na piesiach?

Wszywka: No pewno, że tak. Proszą o to! Różne cuda były. Pamiętam jak podchodzi do mnie gościu, kopsa rękę i zaczyna całować. „Przestań, do jasnego grzyba, ja nie jestem jakaś dziwka!”. (śmiech)

„Naffnaff”: Generalnie Wiesiek bardzo lubi fanów.

Wszywka: Ostatnio jedni pobłądzili. W pięciu szukali mnie po wioskach. Szkoda mi ich było.

„Naffnaff”: Przyjeżdżają do nas z daleka. Całe wycieczki.

Wszywka: Raz obudzili mnie w środku nocy. Mówię: kur zapiał, tak nie może być. Jakie zdjęcia? Ciemno jest. Katana na grzbiet, spodnie na dupę i z nimi bajerzę.

Fani częstują pana Wiesława alkoholem?

„Naffnaff”: Tak, każdy chce się z nim napić. To akurat mi się nie podoba. Była raz taka sytuacja, że przyjechali i nastawiali Wieśkowi nie wiadomo jakich specjałów.

Wszywka: No wódy.

„Naffnaff”: I na drugi dzień nie dało się nagrać umówionego filmu. Wiesiek się struł i musiał odchorować imprezę. Dlatego teraz zapowiadam na starcie: „Zdjęcia, autografy – ok. Tylko nie upijać mi pana Wiesława”.

Zrezygnowaliście z testowania alkoholi.

Zdecydowały o tym moje sprawy osobiste, a nie kłopoty prawne – jak spekulowano. Swoją część pieniędzy z reklam i sprzedaży koszulek przekazałem córce pana Wiesława – jej dziecko nie ma lewej dłoni. Z informacji od pani Beaty wiem, że środki wpłacono na lokatę i zostaną wykorzystane, gdy chłopiec będzie mógł przejść operację. Do szóstego roku życia nie może mieć nawet protezy. 

Bardzo spadła wam oglądalność?

Powiem szczerze, że Kopsnij Drina cieszyło się znacznie większą popularnością niż Apropo Defacto. Chociaż to też zależy, o czym jest odcinek. Wyniki oglądalności historii z życia Wieśka znacznie odstają, lecz nadal mówimy o setkach tysięcy. Testy konserw czy ostrych sosów wypadają naprawdę nieźle. Te rezultaty można porównywać z serią Kopsnij Drina.

Doczekamy się odcinku z testowaniem whisky?

Nie, nie będzie wyemitowany – nie chcę łamać danego słowa. Odcinek z whisky powstał po zakończeniu serii. Ludzie, którzy wchodzą na mój kanał sporadycznie mogliby sądzić, że Kopsnij Drina wraca, a byłaby to nieprawda.

Mam pewien pomysł co do tego testu. Od niecałego roku kręcę film dokumentalny o życiu pana Wiesława. Będzie trwał około godziny i testowanie whisky mogłoby być przyjemnym bonusem. Mam już sporo materiału.

W Apropo Defacto alkoholu, co do zasady, nie ma. Skoro odchodzimy od wizerunku Wiesława Wszywki alkoholika, to po co współpraca z Browarem Brodacz?

Czy odchodzimy? Wiesiek i tak będzie kojarzony z alkoholem. Czy będzie testował zagryzki, czy będzie jadł jajka. Nie mam rozterek moralnych.

Rozpoczęcie rozmów z browarem zbiegło się mniej więcej z zakończeniem serii Kopsnij Drina.

Tak to się jakoś zgrało, przypadek.

Ktoś zadzwonił do ciebie z browaru?

Nie, to ja wyszedłem z taką inicjatywą. Zobaczyłem, że Browar Brodacz wypuścił piwo dla jednego YouTubera. Pomyślałem: „Czemu nie spytać o piwo z wizerunkiem Wieśka?”. Właściciel browaru był na początku nastawiony niechętnie do tematu. Musiał przemyśleć sprawę.

Nie dziwi mnie to. Niektórzy blogerzy piwni nie chcą recenzować „Dużego Volta”, jeden z krakowskich sklepów specjalistycznych z piwem go bojkotuje. Podstawowy zarzut: spora część ludzi zainteresowanych nowym trunkiem może nie mieć 18 lat.

Wszyscy myślą, że Wieśka ogląda gimbaza. Nieprawda. Statystyki na youtubie i facebooku wskazują, że 70% osób śledzących filmy z Wiesławem Wszywką to ludzie powyżej 25 roku życia, czyli osoby po studiach. Wynik w przedziale wiekowym 12-17 to zaś zaledwie około 4%. Nasz target to 25-34. Ten argument można włożyć więc między bajki.

„Duży Volt” to piwo górnej fermentacji, podwójne Pale Ale. Nie za gorzkie, panie Wiesławie?

Wszywka: Niebo w ziemi. Jakby była chujówka, tobym nie pił. Zresztą volt się zgadza. A jak jest duży volt, to i z gnojówki bym się napił. Jak mówi mój kolega: „Aby tylko brało!”. (śmiech)

Na etykiecie widnieją pańskie słowa: „Ja bym dodał do niego spirytusu, żeby w język bardziej paliło”.

Bo nawet jak jest 90 volt, to też nie pogardzę. Dla mnie to fraszka!

Właściciel browaru poleca konsumować „Dużego Volta” pod przekąski z kminkiem. Można je znaleźć na jego stoisku.

Mnie najbardziej podchodziła kiełbasa Chorizo, kminek był drugi. Kiełbasę ogólnie lubię, najlepiej na gorąco. Co po za tym? Może jakieś flaczki. Kompletnie niezjadliwa jest natomiast dla mnie suszona wołowina. Na górze nie mam zębów. Jak jem twarde, tylko robię sobie rany. Gdyby były zęby, zjadłbym konia z kopytami. Za gówniarza gryzłem szklanki. Raz przegryzłem wielki i gruby kufel! A teraz? Przecież członkiem nie pobiję. (śmiech)

Chodziło o jakiś zakład?

Tak, młodzieżowy, głupi. Różne były. Np. czy przejadę się na kozie. Pojechałem. „A na baranie?”. „Co, ja nie?”. Wchodzę na tego barana, zaczął cudować i pierdolnął w drzewo. Jakoś go w końcu utemperowałem. „Co następne?”. Mianowicie krowa.

I jak?

Dla mnie wsio ryba. Jak się uprzesz, to nawet jeża możesz przez lejek wyruchać. Stawką było dobre żarcie, a ja biedny chłopak z PGR-u. Wygrałem z tą krową.

– Ale byka, Wiesiek, to już nie dosiądziesz.

– Jak nie?

Skurwiel ważył koło tony, uwiązany był za nos. Hop! – wskoczyłem z murku. Ledwo go dosiadłem, a zaczął fisiować. Bum!!! – pierdolnął mnie o ścianę. To ja jeszcze raz, ambitny byłem.

Zaimponował pan kumplom?

Byli sporo starsi, ale mnie poważali. Nie żebym był dla nich śmieciarz czy coś. Wiedzieli już, że jestem chłopak odważny i tym podobniej.

Zrzut ekranu 2016-10-18 o 23.16.11

Zdjęcia dzięki uprzejmości Naffnaffa i archiwum własne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ