Polska scena rockabilly
Elvis Presley – to była gwiazda! Przystojny brunet z pomadą na włosach, zaczesany do tyłu, z zaczepnym spojrzeniem i głosem, który kochały setki tysięcy kobiet na całym świecie. Na scenie istny wulkan energii, uspokajał się tylko, gdy śpiewał wzruszające ballady. Oczywiście, nie był jedynym pożądanym amantem muzyki tamtych czasów. Bill Haley, Jerry Lee Lewis, Buddy Holy, Carl Perkins, Eddie Cochran – można by wymieniać bez końca. Wszystkich łączyło jedno – zamiłowanie do muzyki rockabilly, którą pokochał cały świat. Przez ponad pięćdziesiąt lat muzyka bardzo się zmieniała, jednak i dzisiaj jest wielu ludzi, którzy wracają do korzeni, bądź tworzą neo rockabilly. A jak to jest u nas w Polsce ?
Polska scena muzyczna nie jest, co prawda, tak rozbudowana, jak na zachodzie, nie mniej ma się całkiem dobrze. Bierzemy przykład od najlepszych, ponadczasowych wokalistów i zespołów, stawiając zarówno na jakość muzyki, jak i sam image. Jednak nadal wielu Polaków nie zna tej muzyki od strony teoretycznej. Zazwyczaj za przykład mogą podać zespół grający covery, The Baseballs. Czas, by muzyka, która jest jedną z podstaw dzisiejszych utworów i która tworzona jest w Polsce na wysokim poziomie, dotarła do szerszego grona odbiorców. Dlatego warto wspomnieć, czym w ogóle jest muzyka rockabilly. Jest to jedna z najstarszych odmian rock n’ rolla powstała we wczesnych latach 50-tych.
– Muzyka ta ma swoje korzenie na południu Stanów Zjednoczonych i upraszczając jest wypadkową dwóch bardzo popularnych na południu gatunków muzycznych: country (hillbilly) i bluesa – relacjonuje Czarek, wokalista zespołu Burnin’ Hearts, jednego z bardziej znanych zespołów rockabilly’owych na polskiej scenie. Najbardziej znaną postacią w historii tej muzyki jest Elvis Presley, który dzisiaj uważany jest za ikonę światowej kultury. Nie trzeba jednak być fanatykiem rockabilly, by znać też inne nazwiska, a tym bardziej utwory, które od czasu do czasu usłyszeć można zarówno w radiu, jak i na dyskotekach. Nie ma chyba nikogo, kto by nie pląsał przy takich piosenkach jak „Rock around the clock” Billa Haley’a, „Great balls of fire” Jerry’ego Lee Lewisa, „Let’s twist again” Chubby’iego Checkera czy „Speedy Gonzales” Pat Bone. Czy u nas też mogą grać podobne hity?
Na polskiej scenie rockabilly’owej znaleźć można same perełki. Każdy zespół, który powstał, ma swój indywidualny repertuar i styl, tak więc dla każdego cos się znajdzie. Jedni wolą bardziej klasyczne granie, inni – ostrzejsze oblicze rockabilly – i nikt z tych osób się nie zawiedzie, poznając polskich artystów. Szerzeniu tej muzyki sprzyja fakt, iż od dłuższego czasu zarówno wśród młodszych, jak i tych starszych wzrasta zainteresowanie latami 50-tymi, a co za tym idzie, modą, kulturą, kinem, architekturą i właśnie muzyką tamtych lat.
– To nie jest wyłącznie muzyka, to jest cały styl życia – zauważa Czarek – Pomada na włosach dla większości z nas jest już codzienną kosmetyką. Mamy dostępne w sieci polskie sklepy z ubraniami, zaglądamy do sklepów z odzieżą używaną w poszukiwaniu stylowej koszuli roboczej, hawajskiej czy w stylu country. Kultywujemy tradycję czasów, kiedy mężczyźni byli męscy, a kobiety kobiece.
Dlaczego wybraliśmy te czasy? Wydaje się, że coraz częściej młodzi ludzie chcą wracać do czasów, w których żyli zarówno ich idole, jak i rodzice. Nostalgia, którą przekazuje starsze pokolenie, wpływa na nowe coraz bardziej. Ludzie coraz częściej ciągną do korzeni kultury szeroko pojętej. Również Czarek przyznaje się do bycia częścią tego zjawiska.
– Cóż, byłem od dziecka uzależniony od słuchania muzyki przez moją mamę. Pamiętam, jak dziś, swoje trzy pierwsze kasety z muzyką – Elvisa „Greatest Hits”, Johnny’ego Casha oraz Bruce’a Springsteena. Przeplatały się tu więc różne rodzaje muzyki. Jednak to rockabilly zwyciężyło dwa do jednego, choć łatwo się nie dałem – żartuje Czarek.
Obecnie na scenie naszego kraju działa kilku wykonawców, których można powiązać z tym gatunkiem muzycznym. Rzeszów ma The Jet-Sons, Wrocław ma Spaceman, w Warszawie działają aż cztery zespoły: Burnin’ Hearts, The Real Gone Tones, Mike Gowin & Milion In Cash Band i Monkey and the Baboons. Do tego dochodzą jeszcze rewelacyjni Boogie Boys oraz niestety obecnie nie koncertujący już zespół Kajetan Drozd Acoustic Trio – obie grupy związały się mocno ze sceną bluesową.
Boogie Boys – zespół odnoszący wielkie sukcesy zarówno w Polsce, jak i za granicą. Reprezentują zarówno scenę rockabilly’ową, boogie woogie jak i blues’ową, grając od 2002 roku. W skład grupy wchodzą Bartek Szopiński (główny wokal, pianino, organy), Szymon Szopiński (chór, perkusja, harmonijka), Michał Cholewiński (pianino) oraz Janusz Brzeziński (bas). W ich dorobku znaleźć można koncerty w niemal wszystkich krajach Europy, jak i na innych kontynentach. Grali w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Ich temperament na scenie przenosi się niemal natychmiastowo na cała publiczność. Pasja, jaką darzą muzykę, z którą są związani od wielu lat, przynosi sukcesy w postaci zaproszeń na wiele prestiżowych imprez oraz nagrody. Nie można nie wspomnieć, że grali, jako suport lub back up band obok takich znakomitości jak Shakin’ Stevens, Erick Burdon (The Animals), Rod Pizza, Ana Popovic, Big Bill Morgenfield czy Ray Manzarek z The Doors! Również nagrody mówią same za siebie – zdobyli między innymi Top 10 Finnalists of International Blues Challenge, Top 3 Finnalists of International Blues Challenge, Top Blues 2003 jako Odkrycie Roku czy Top Blues 2010 jako Zespół Roku.