Polacy tęsknią za komediami romantycznymi

Pamiętacie czasy kiedy jedynymi polskimi filmami, na które można było pójść do kina były komedie romantyczne? Zdawało się, że są one już dawno za nami. Polacy zaczęli produkować ambitniejsze filmy i wielu kinomanów odetchnęło z ulgą. A potem na wielkie ekrany trafił film „Dzień dobry, kocham cię!”.

Żródło: m.dziennik.pl

Najnowsze zestawienia polskiego box office’a pokazują, że komedia romantyczna „Dzień dobry, kocham cię!” jest najchętniej oglądanym przez Polaków filmem. Wyprzedził nawet docenionych przez krytyków i opiewanych w mediach „Bogów”, którzy zajęli w rankingu drugie miejsce. W premierowy weekend film obejrzało 137 756 widzów. Polacy woleli go zamiast „Obywatela” Stuhra i amerykańskiej superprodukcji „Interstellar”, które też miały premierę tego weekendu. Do tej pory na „Dzień dobry, kocham cię!” wybrało się aż ponad pół milion widzów, co lokuje film na drugim miejscu najchętniej oglądanych filmów komediowych w Polsce w 2014 roku.

Kilka lat temu co drugi Polak narzekał, że w kinach nie ma dobrego polskiego filmu, na który można by pójść. Wszędzie albo komedie romantyczne, albo kiepskie komedie. Gdyby to chociaż było dobre, gdyby to chociaż było śmieszne… Ale nie – większość filmów opierała się na suchych jak pięty Cejrowskiego gagach. A przecież kiedyś robiliśmy dobre komedie. Niestety nawet Machulski zawiódł nas „Ambassadą”.

Historia w „Dzień dobry, kocham cię!” jest banalna. Głównym bohaterem filmu jest przystojny lekarz (w tej roli Aleksy Komorowski), któremu nie może oprzeć się nikt (ale zupełnie nikt!), wzdychają do niego wszystkie kobiety z okolicy. Jednak on prawy i poczciwy, szuka tej jedynej. Taka jest rzeczywistość – facet, który nie może się opędzić od kobiet woli nie wchodzić z nimi w żadne interakcje. No chyba, że któraś wpadnie na niego jadąc na rolkach. Tak, wtedy to co innego. Tutaj w popisowej roli wjeżdżającej na rolkach Barbara Kurdej-Szatan. Bohaterowie zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia i wymieniają numerami, ale okrutny los płata im figla. I tak para, o której miejscy bardowie mieli śpiewać swoje pieśni, zostaje rozdzielona serią niefortunnych zdarzeń. Od tego momentu widzowie siedzą jak na szpilkach: czy Basia i Szymon wypełnią swoje przeznaczenie i ze sobą będą?!

Reżyserem jest nie kto inny tylko król polskiego romansu komediowego – Ryszard Zatorski. To właśnie dzięki niemu na ekrany kin trafiły takie filmy jak: „Nigdy w życiu!”, „Tylko mnie kochaj” czy „Dlaczego nie!”. Reżyser z zamiłowaniem do wykrzykników w tytułach uczestniczył również w tworzeniu seriali telewizyjnych („Na dobre i na złe”, „Galeria”, „M jak miłość”, „Kryminalni”). Nic więc dziwnego, że „Dzień dobry, kocham cię!” niewiele odbiega jakością od serialu.

Podsumowując: kiepski scenariusz, kiepska gra aktorska, kiepskie wykonanie. Skąd więc takie tłumy w kinach? Być może część poszła z ciekawości, chcieli po prostu sprawdzić jak wyszło i jak „blondynka z Playa” radzi sobie na wielkim ekranie. Nie można jednak zatajać tego, że wielu osobom film po prostu się podobał. Przyznają, że fabuła nie jest oryginalna i nie spodziewali się cudów, ale „Dzień dobry, kocham cię!” uważają za dobry film, na którym ubawili się po pachy (głównie rolą Lucka w wykonaniu Pawła Domagały) i tę świetną zabawę polecają innym.

Widocznie Polacy stęsknili się za komediami romantycznymi, a nowy film Zatorskiego idealnie wpasował się w lukę, która powstała w polskim kinie.


Aleksandra Supryn

ZOSTAW ODPOWIEDŹ