Patrzę jak patrzysz. Kultura podglądania i Goggle Box

To, że żyjemy w kulturze zdominowanej przez kult podglądania, nie jest rzeczą nową. Wiemy to od dłuższego czasu. A Prawdopodobnie od czasów pierwszego „Big Brothera”. Kiedy to naukowcy, psycholodzy, socjolodzy i kulturoznawcy, zaczęli rozkładać problem na części pierwsze. Dziś nad problemem zastanowię się ja.

Jak pamiętam ze studiów, już w odległych czasach, rozkminiacz (gdyby to nazewnictwo widziała moja Profesor od antropologii człowieka, prawdopodobnie, do tej pory nie zaliczyłabym jej przedmiotu), Zygmunt Freud (1856-1939), podglądactwo, uznał za jedno z głównych przeżyć, na którego podstawie kształtuje się psychika dziecka. Wszystko co podejrzy ono w dzieciństwie i okresie dojrzewania, determinuje jego dalszy rozwój. Wszystko to co podejrzy – nie koniecznie zrozumie, pozostawi w jego psychice jakiś ślad. Człowiek dorosły z kolei, podglądając – dobrowolnie wystawia się na próbę zobaczenie czegoś, na co niekoniecznie może być gotowy – w związku z czym odkrywa nowe. Na tej właśnie podstawie Freud, podglądactwo, które z założenia ma pejoratywny wydźwięk, ocenia jako coś pozytywnego, poznawczego i rozwijającego. Wnioski jednak są jednoznaczne – podglądamy – z czystej ciekawości. Kieruje nami tak zwany „głód, innej, nie naszej, rzeczywistości”.

Podglądamy rozwój wypadku – często stojąc nad ofiarą i zwyczajnie się „gapiąc”, łamiąc przy tym jakiekolwiek estetyczne zasady. Podglądamy na Instagramie, życie naszych przyjaciół – a może przede wszystkim życie naszych wrogów. W gazetach czy sieci, wolimy przeczytać o powodzie rozwodu, znanej wokalistki, niż jej nowej płycie – wolimy podejrzeć jej prywatne życie. Podglądamy także w Telewizji.

Wcześniej wspomniany „Big Brother”, był pierwszym w Polsce, tego typu reality show, który wzbudził tak dużą kontrowersje. Dlaczego? Na czym polegał jego fenomen? Okazało się wtedy, że program bił rekordowe ilości wyświetleń, a wszyscy Polacy w niedzielny wieczór zasiadali przed telewizorami całymi rodzinami, by obejrzeć co będzie się działo. (Pamiętam jak dziś, że rodzice nie zawsze pozwalali mi oglądać, a ja bardzo chciałam!). Wnioski były więc następujące – okazało się, że lubimy, okiem kamery, pooglądać zupełnie obcych nam – jednocześnie tak samo normalnych, ludzi. Zaglądać w ich życie prywatne, relacje, obnażanie z prywatności i intymności (pamiętna, pierwsza sex-afera w reality show, z Frytką w roli głównej). Lubimy patrzeć, głównie na te graniczne sytuacje – kontrowersyjne. Nie nudzi nas także oglądanie najnaturalniejszej codzienności. O czym może świadczyć pewien fenomen programu, nadawanego w stacji TTV – „Goggle Box – przed telewizorami”. Ale o tym za chwile.

Po „Big Brotherze” był „Bar”, „Agent”. A następnie całe, tak zwane „pokolenie MTV”. Do którego zaliczyć możemy między innymi: kontrowersyjne „Warsaw Shore” – które poprzedzały edycje z innych krajów. Czy „Ex na plaży”, co było przekroczeniem wszelkich granic. Igraniem z, często nie zakończonymi, uczuciami i sprawami z przeszłości. Producenci takich programów żonglują ludzkimi emocjami – wykorzystują je na potrzeby show i oglądalności. W całą akcje zaangażowani są także psychologowie i socjolodzy – udzielają oni podpowiedzi uczestnikom, bądź… nimi manipulują. Reality show od zawsze ma swoich zwolenników, ale jeszcze więcej przeciwników. W świadomości ludzi starszych, to co widzieli na ekranach, było niedopuszczalne. Bo wiecie, „w ich czasach tak nie było”.

Teraz mamy „Goggle box – przed telewizorami”. Co prawda daleko mu do wyżej wymienionych programów, jeśli chodzi o łamanie granic intymności, aczkolwiek program również opiera się na zjawisku podglądactwa. To jeden z najpopularniejszych programów stacji TTV. Program w którym bohaterowie komentują wybrane programy z telewizji, emitowany jest już od roku 2014 – i wciąż nie traci na popularności. W zasadzie jest to program, w którym oglądamy jak… inni oglądają! Brzmi to dosyć absurdalnie, nudno i śmiesznie jednocześnie. Aczkolwiek, stacja wypuściła kolejną edycję programu, co świadczy o tym, że cieszy się oglądalnością na tyle – że jego emisja jest zwyczajnie opłacalna. Sama zresztą czasem zerknę. Choć za każdym razem zastanawiam się – dlaczego!?

Bohaterowie tego show, na chwile obecną są osobami publicznymi, dosyć rozpoznawalnymi. Świadczy o tym fakt, że gdy Mateusz „Big Boy” Borkowski, z programu zrzucił ponad 130 kilogramów, rozpisywał się o tym cały Internet. Celebryta wystąpił także w programie „Dzień dobry TVN”, gdzie opowiadał o operacji zmniejszenia żołądka. To samo tyczyło się pani Basi – jednej z uczestniczek programu, która tragicznie zginęła w wypadku samochodowym. Dobór uczestników oczywiście nie jest przypadkowy – producenci stawiają na charakterystycznych i przede wszystkim różnorodnych bohaterów. Którzy mogą się pochwalić ciętym żartem, i językiem. To oczywiście szansa dla normalsów, no nameów, na rozpoczęcie swojej kariery w TV.

Program okazał się wypałem, dlatego, że lubimy podglądać? A może dlatego, że utożsamiamy się z głównymi bohaterami programu? W końcu u nas w domach, też często wieczorami zasiadamy przed telewizorem z bliskimi, odpalamy popularne programy rozrywkowe, i… komentujemy, dzieląc się swoimi spostrzeżeniami i opiniami. Tęsknimy za rzeczywistością taką jaka jest? Nie ulepszoną, nie pokrytą filtrami z Instagrama. Bohaterowie nie są supermodelami, nie są nawet atrakcyjni. Są zupełnie normalni. I może właśnie to się nam podoba? Pewnie podoba nam się także pewnego rodzaju ekshibicjonizm emocjonalny. To jakie odczucia i emocje wzbudzają w bohaterach oglądane produkcje – możemy je porównać do tych naszych. To nasza prywatna dziurka od klucza.

Tutaj podglądanie ma na celu zaspokojenie funkcji- raczej nie tej pierwotnej, poznawczej, a czysto rozrywkowej. Może też w przestrzeni sztucznej – telewizyjnej, szukamy czegoś autentycznego? Zacierając przy tym granice między tym co powinno być prywatne – a staje się publiczne. W końcu, praktycznie wchodzimy swoimi butami do czyjegoś domu. To tendencja dzisiejszej kultury masowej. Wnioski są oczywiste – to się nie zmieni, a podglądać będziemy chcieli coraz więcej i coraz bardziej. O czym może świadczyć nowy program, który stacja TTV już zapowiedziała. Tym razem będzie on patrzeniem na ludzi, którzy patrzą na filmiki, z tą różnicą, że, dla odmiany, w necie. Nowi bohaterowie, nowe twarze, nowe filmiki i nowe komentarze. I czy to jest spoko? Nie wiem, ale pewnie z ciekawości obejrzę. A ty?  

ZOSTAW ODPOWIEDŹ