Niemodne o modzie

niemodne 1 sporteuroCzy da się prowadzić antyblogowego bloga bez hipokryzji? Czy w pogoni za tym, co „fashion” Polki mogą pozostać niemodne? Okazuje się, że z odpowiednią dozą sarkazmu i ironii jest to możliwe. O tym, co nas w Internecie denerwuje, a co zachwyca w rozmowie z Niemodnymi Polkami.

Hanna Gajewska: Skąd wziął się pomysł na bloga?

Niemodne Polki: Pomysł narodził się po tym, jak na portalu Wizaz.pl pojawiły się wątki dotyczące blogerek. Zauważyłyśmy, że wiele dziewczyn, które lubi blogi modowe, widzi również ich złe strony i chyba to nas zachęciło do działania, bo jak do tej pory blogosfera głównie głaskała się po główkach i słodziła sobie nawzajem. Nikt nie zwracał uwagi na to, że staje się analogią światka celebryckiego, gdzie właściwie już nie wiadomo, czemu ludzie są w ogóle znani.

Wasz blog bardziej prześmiewa, czy demaskuje próżność i lansowanie swojego wizerunku na siłę blogowiczów?

Jedno i drugie. Bawi nas w tym wszystkim, że blogerki nie wstydzą się własnej ignorancji, a nawet głupoty. Staramy się to pokazać, a czasem zdarza nam się wyśmiać.

Blogi odniosły sukces, dlatego, że ludzie tak bardzo lubią dzielić się swoją prywatnością, czy dlatego, że człowiek jest z natury ciekawski?

Blogi odniosły sukces z kilku powodów. Po pierwsze, najwidoczniej była to jakaś nisza do zapełnienia. Po drugie, ludzie są ciekawscy, lubią podglądać życie innych. A po trzecie, wydaje nam się, że lubimy celebrytów takich jak my, niby zwyczajnych ludzi, którym się udało. Lubimy oglądać ten słodki światek z pastelami, kosmetykami Chanel nawet, jeśli nie jest to nasz własny świat, bo sukces takiej Karoliny z Jarosławia czy Elizy spod Lublina pokazuje nam, że nie trzeba być kimś wyjątkowym, aby go osiągnąć.

Uważacie, że prowadzenie modowego bloga jest czymś pustym? Poświęcanie całych dni na zdjęcia i opis własnych stylizacji świadczy o czyimś narcyzmie?

Fat cat: Absolutnie nie. Natomiast ja uważam, że większość tych dziewczyn wcale nie prowadzi blogów modowych, a celebrycko-szafiarskie. Nie sztuką jest pokazywać na sobie swoją bogatą garderobę czy bywać tu i ówdzie. Sztuką jest pisać o modzie ciekawie, mieć jakąś wiedzę na jej temat, która nie ogranicza się do nowej kolekcji w Zarze. Wiedzieć coś o historii mody, trendów, znać się na fasonach, umieć zidentyfikować charakterystyczne cechy kolekcji znanych domów mody itd. Mogę się założyć, że większość tych znanych blogerek poległaby na krótkim i łatwym kwestionariuszu zawierającym kilka podstawowych pytań dotyczących mody. Gdyby takich blogów, których autorki fascynują się czymś innym w modzie niż samymi ubraniami, było więcej, na pewno modowa blogosfera byłaby bardziej wartościowa. Niestety, mało który blog zawiera coś naprawdę ciekawego oprócz ładnych ciuszków.

fafritz fafery: Nie uważam prowadzenia bloga modowego za oznakę „bycia pustym”, nigdy nie przyszło mi to do głowy. Poświęcanie całego dnia na układanie stylizacji, dobre zdjęcia i ciekawe posty nie są dla mnie przejawami narcyzmu. Narcyzmem jest pozablogowo-telewizyjno-pudelkowe kreowanie się na światowe znawczynie mody, kasowanie jakichkolwiek obiektywnych komentarzy (bo kto by się słuchał hejterów, którzy zazdroszczą sukcesu), fotoszopowanie swojej twarzy do granic możliwości (i wypieranie się tego) oraz wypowiadanie się w programach śniadaniowych, jako ekspert od blogów modowych. Sława szybko uderza naszym szatniarkom do głowy: Jess już ma się za alfę i omegę, Macademian Girl opowiada w tanich czasopismach o „ciężkiej pracy blogerki”(ach i och – górnicy współczują Tamarze), a Fashionelka wygłasza swoje prelekcje na różnych blogowych konwentach. Jednakże najlepszym przykładem narcyzmu, a właściwie chamstwa i buractwa jest Kominek. O nim można by napisać książkę zatytułowaną: „Od pastewnego buraka do wielkomiejskiego wieśniaka”.

Waszym zdaniem cała idea tego typu blogów jest denna, czy polska blogosfera jest na wyjątkowo niskim poziomie?

Fat cat: Nie, idea nie jest denna. Ale jak wspomniałam wcześniej, blogom tym daleko do modowych. Jeśli dziewczyny chcą się zajmować szafiarstwem, proszę bardzo, ładne zdjęcia ciekawych stylizacji naprawdę przyjemnie się ogląda, ale w momencie, gdy niepotrafiąca się wysłowić w ojczystym języku, a próbują kleić nieporadnie opiniotwórcze posty, najczęściej nie mając zielonego pojęcia o tym, co właśnie tworzą – tak, to jest żenujące.

Laffashion: Nie obserwuję dokładnie rozwoju zagranicznej blogosfery, ale uważam, że polskim blogom jeszcze wiele potrzeba, aby wybiły się ponad polskich czytelników. Mam na myśli treść postów. Na znanych polskich blogach można znaleźć posty zatytułowane nazwami piosenek, następnie parę zdań skleconych jak na kolanie. A siłę przebicia może mieć język angielski, oczywiście ten poprawny i nie z Google Translate.

fafritz fafery: Idea nie jest denna, sporo jest przecież dobrych blogów modowych, których autorki naprawdę kochają modę. niemodne 4  sporteuro

Co was bawi bardziej – pozowane zdjęcia, szablonowe posty czy ostrzenie zębów na wszelką krytykę?

Fat cat: Pozowane zdjęcia są w porządku, miło ogląda się dopracowane fotografie, gdzie widać, że i modelka i fotograf włożyli w to swoją pracę. Bardziej śmieszy mnie wszystko inne, co przebija przez bloga – posty pisane nieporadną polszczyzną (lub liźniętym po łebkach angielskim), nie odróżnianie tzw. hejtu od opinii czytelników, kasowanie negatywnych postów i budowanie w ten sposób pastelowego światka, w którym blogerki przeglądają się w słodzących komentarzach jak w lusterku. Fałsz.

Laffashion: Osobiście, na blogach najbardziej bawi mnie promocja ubrań, butów i dodatków. Po pierwsze, zakładanie ubrań niepasujących kompletnie do figury. Nie każda blogerka to chodzący wieszak. Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, ze istnieją kobiety, które w worku wyglądałyby fantastycznie. Nie ma gorszego widoku niż niska osoba w sukience o kroju, który masakruje jej sylwetkę. A często niestety się to zdarza. Blogerki kupują coś, co jest modne, nie patrząc na to, że po prostu to nie pasuje. Jednak najczęściej jest tak, ze blogerka X otrzymuje np. buty od firmy Y i musi stworzyć z nimi stylizacje na bloga. Chwali, że są wygodne, praktyczne, że nosić będzie je długo, a po dwóch miesiącach ta rzecz ląduje na Allegro z dopiskiem – założone raz do sesji sprzedaje, bo nagle okazały się za duże. Sama kiedyś się sparzyłam po zakupie pary obcasów u znanej blogerki, okazały się okropnie niewygodne, mimo ze dziewczyna zarzekała się, że po ich sprzedaży kupi rozmiar mniejsze, ponieważ tak bardzo się jej spodobały. Dlatego blogerki są dla mnie niewiarygodne z tym, z czym występują na blogu.

Który blog jest waszym zdaniem najgorszy i dlaczego?

Fat cat: Nie chcę używać słowa „najgorszy”, bo nie to mam na myśli. Słaby jest blog Fashionelki. Owszem, jest dopracowany i widać, że ktoś, oprócz samej blogerki, nad nim czuwa. Ale jest tam masę niespójności, np. nick blogerki nawiązuje do mody, a samej mody tam coraz mniej, natomiast coraz więcej postów o niczym. Można odnieść wrażenie, że Eliza nie ma pomysłu na siebie i na bloga, natomiast wciąż trzyma się nieźle na fali zdobytej wcześniej popularności. I tak narodził się tzw. blog lajfstajlowy, służący chyba jedynie do prezentowania swojego życia, bo Fashionelka nie jest ani wyrocznią mody ani sama nie potrafi zaprojektować wnętrza swojego mieszkania, jedynie pokazuje nam ten swój piękny światek. Mimo wszystko, szanuję ją za sukces, jaki osiągnęła, chociaż nie podziwiam metody, w jaki do tego doszła.

Laffashion: Zgodzę się z przedmówczynią, blog fashionelki jest słaby. Zdjęcia są nijakie, nie mówiąc już o treści. Co drugi czy trzeci post, to wpis sponsorowany. Naprawdę nie rozumiem co jest ciekawego w tym blogu.

fafritz fafery: Pierwszym blogiem o którym pomyślałam po usłyszeniu pytania była strona Fashionelka.pl. Nie rozumiem fenomenu tej blogerki i jej miejsca w sieci. Dziewczyna nie ma gustu, szpanuje drogimi markami i pieniędzmi. Najważniejsza jest dla niej metka. Widać, że chce wycisnąć jak najwięcej pieniędzy ze swojego bloga i podejrzewam, że również chęcią zysku kierowała się zakładając swój kanał na YouTube. Przez to, nie jest wiarygodna w swoich postach. Najpierw się odchudza, potem reklamuje czekoladki, potem ćwiczenia i świetne buty, a potem pęcherze leczy plastrami na odciski. Mam wrażenie, że wszystko u niej jest reklamą. Mam jednak do niej jakiś sentyment. Była pierwszą polską szafiarką, którą lata temu podglądałam, a do tego jest jedyną blogerką z dystansem do siebie. Lubi nasze statusy i czasami udziela się na naszym fanpage’u.

W waszych tekstach często pojawia się blogerka Charlize Mistery, czym sobie zasłużyła na waszą uwagę?

Fat cat: Karolina to ciekawy przypadek. „Uwzięłyśmy się” na nią, bo jest kwintesencją tego, co nas w blogosferze denerwuje. Mimo, że niektóre jej stylizacje są ciekawe, sama psuje swojego bloga wszystkim innym. Po pierwsze, nie potrafi się poprawnie wysławiać, a jej niektóre posty wołają o pomstę do nieba. Zamieszana też była w kilka aferek. Wydaje się być osobą, która o modzie za wiele nie wie, ale próbuje uchodzić za znawczynię tematu. Jest szalenie niespójna i nierzadko udawało się ją przyłapać na małym naginaniu prawdy do własnych potrzeb. Ostatecznie, kontrowersje budzi fakt, dlaczego niektórzy sponsorzy chcą z nią współpracować, widząc to wszystko o czym mówiłam wcześniej. Zapewne interesują ich tylko numerki na liczniku wyświetleń.

Miętówka: Wpadkami. Wystarczy poczytać komentarze czytelników naszego bloga. Wszystkie błędy językowe, przejawy niewiedzy czy kasowanie komentarzy trudno zliczyć, a tym samym przeoczyć. Dzięki ciężkiej pracy uplasowała się na najwyższym podium i stała się „ulubienicą” tłumu.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ