„Najtrudniej być po prostu sobą”
To nowy etap w pani życiu?
Uwielbiam nowe etapy w życiu. Czasem wstaję z łóżka i mówię sobie, że rozpoczynam nowy etap w swoim życiu. Tak naprawdę nie ważne jest to, co było, ważne jest to, co czeka nas w przyszłości.
Ciągle szuka pani swojego brzmienia?
I tak będzie, mam wrażenie, do śmierci.
Jak postrzega pani polski rynek muzyczny? Bardzo różni się od tego w czasach, w których pani mama robiła karierę?
Nie wiem, nie tworzyłam w tamtych czasach. Nie mam porównania.
Jest pani z wykształcenia psychologiem. Pomaga to w karierze estradowej?
Chyba ważne jest, jakim kto jest człowiekiem, to nie zawód nas określa. Zazwyczaj jest tak, że ludzie podniecają się właśnie rolą społeczną: ten jest wziętym prawnikiem, ten lekarzem, ten prezesem, ta wysoko postawioną panią manager. Ról można pełnić w życiu wiele. A człowieczeństwo jest jedno.
W jednym z wywiadów reprezentuje pani pogląd, że „po czasach hipsterstwa, przyszedł czas na normalność”. Mogłaby pani to rozwinąć?
Normalność bardzo łatwo chyba pomylić z kolejną odmianą „lansu”. Nie wchodzę w to. Niech każdy sam oceni, kim jest. Chyba najtrudniej, w dzisiejszych czasach, być po prostu sobą.
Jak pani odnajduje się w tych brutalnych i niezrozumiałych prawach show biznesu. Lepiej ignorować cały ten blichtr?
Ciężko nazwać to prawami, raczej wykroczeniami. Czy dla Pani idolką naprawdę jest jakaś celebrytka (nawet nie znam ich nazwisk)? Czy przez to, że ma sztuczne cycki, drogie ciuchy i gada głupoty, zasługuje aż na takie uznanie? Ja mam swoich mistrzów, swoje mistrzynie, ale to są ludzie, którzy są przeciwieństwem tego, co jest w mediach.
Zdaje się być pani osobą twardo stąpającą po ziemi, nie żyjącą w szklanej bańce show biznesu. W teledysku „Ptaki” wciela się pani w osobę bezdomną, dlaczego?
Dlatego, że statystyki są przerażające. Wszyscy umrzemy. Nikt jeszcze nie wrócił zza grobu i nikt ze sobą do tego lepszego świata nie zabrał nic materialnego ze sobą. Więc po co tak kompulsywnie gromadzić. Wszystko to, co tak naprawdę posiadamy jest w nas. Mało tego, wszystko, co jest w nas, odzwierciedla nasze otoczenie.
W „Powrotach do siebie” śpiewa Pani o tym, że warto czasami zatrzymać się i pomyśleć o sobie, zamiast o innych. Jednak trudno wyczuć różnicę między zdrowym egoizmem, a zwykłym zadufaniem, prawda? Jak pani odnajduje tę równowagę?
Najlepszym sposobem jest poznawanie siebie. Wraz z negatywami i pozytywami. Tylko że każdy lubi komplementy, a nikt nie lubi przykrych uwag na swój temat. Dlatego mamy wśród nas tak wielu narcyzów.
W tym roku wiele pani koncertuje. Zagrała też pani na Jarocinie i Woodstocku? To ten klimat pani pasuje najbardziej?
Kocham festiwale. To cudowny klimat. Za chwile udaję się do USA i zamierzam odwiedzić oryginalny Woodstock. Planuję ucałować tę ziemię 😉
Czuje się pani trochę hipiską?
Nawet bardzo. Lepsze to niż bycie hipsterką. Przynajmniej niesie to za sobą jakieś wartości.
Jakiej muzyki słucha pani prywatnie?
Każdej. Śledzę rynek polski i zachodni. Dla przyjemności słucham muzyki z vinyla. Mam cały sprzęt oryginalny vintage’owy. Adapter, wzmacniacz, głośniki, które nie „walą dyskoteką”.
Jaki jest pani sposób na relaks i naładowanie baterii? Czy są to może, między innymi, spacery po Pradze? Sama jestem wielką fanką prawej strony Wisły.
Warszawa jest niesamowita. Tyle przeżyła cierpień. Nadal jest trochę traktowana po macoszemu. Na Pradze jest wiele kamienic ze śladami po kulach. Tak ciężko uwierzyć, że jeszcze tak niedawno ludzie oddawali życie, broniąc tego miasta. Czy dziś, w obliczu wojny bylibyśmy skłonni do takich poświęceń?
Jesień i zima zapowiadają się pracowicie?
Bardzo! Właśnie rozpoczynamy trasę klubową. Bedzie bardzo psychodelicznie.
Dziękuję za rozmowę!
Rozmawiała: Katarzyna Mierzejewska