„Najbardziej nie znoszę wpadać w rutynę!””

Kuba Ryszkiewicz, scenarzysta, reżyser, dziennikarz, nauczyciel i filmoznawca na co dzień związany z Warszawską Szkołą Filmową. Dla portalu Life4Style opowiedział dlaczego warto rozmawiać z ciekawymi ludźmi, o wadach i zaletach crowdfundingu oraz o tym, czego ma powyżej uszu.

ryszkiewicz zda Life4style

Piotr Czarnecki: Zazwyczaj to Ty przeprowadzasz z ludźmi wywiady, prowadząc podcast „Powyżej uszu”. Jak się czujesz będąc po drugiej stronie?

Nie lubię udzielać wywiadów. Udzieliłem kilku i zawsze byłem z siebie niezadowolony.

Czego miałeś aż tak bardzo powyżej uszu, że postanowiłeś zacząć przeprowadzać wywiady?

Nazwa podcastu powstała przez przypadek, po prostu zapisałem kilka pomysłów i ten wydał mi się najodpowiedniejszy, gdyż był wyrazem mojego zniecierpliwienia bezczynnością. Zmotywowało mnie to do spotykania się z ludźmi, którzy robią coś ciekawego. Lubię robić wiele rzeczy naraz, co nie zawsze jest dobre, gdyż często zaniedbuje niektóre z nich. Najbardziej nie znoszę wpadania w rutynę.

Przeprowadziłeś już ponad 80 wywiadów. Które z nich uważasz za najciekawsze, najbardziej wartościowe?

Mam swoje ulubione rozmowy, jednak to, które lubię najbardziej, zmienia się w zależności od tego, kiedy o tym pomyślę. Zapadło mi w pamięć spotkanie z panem Tadeuszem Baranowskim, którego odwiedziłem w domu, spędzając tam dwa dni. Było to bardzo głębokie spotkanie i do dzisiaj pozostajemy w kontakcie, podobnie z muzykiem Michałem Zygmuntem.

Wiem, że w swoim życiu studiowałeś wiele kierunków. Co zawiodło Cię ostatecznie do filmoznawstwa? 

Pierwszym kierunkiem, jaki studiowałem, była informatyka, ale szybko okazało się, że moja „moc obliczeniowa” jest dużo mniejsza, niż wymagały tego zajęcia. W tamtych czasach trzeba jeszcze było uciekać przed wojskiem i studiować cokolwiek, więc zahaczyłem też o szkołę reklamy i szkołę fotografii, było tego dużo. Studiowałem też filozofię, ale to był bardzo poważny kierunek i odpadłem przy niemieckiej szkole filozofii. Następnie niemieckich filozofów czytałem na kulturoznawstwie, widocznie musiałem do tego po prostu dorosnąć. Później studiowałem anglistykę, ale tam pisałem już pracę kulturoznawczą i wiedziałem, że chcę iść w tym kierunku. Potem poszedłem na kulturoznawstwo, ze specjalizacją filmoznawstwo.

No właśnie, jesteś filmoznawcą…

Ale specjalizuję się w serialach.

Seriale to równie ciekawy temat. W ostatnich latach są traktowane coraz bardziej poważnie i coraz mniej odstają poziomem od kina.

To nie jest coś, co stało się teraz. To zjawisko mamy okazję obserwować już od czasu Rodziny Soprano. Ten serial otworzył ludziom oczy na to, że telewizja może być czymś więcej niż tylko głupią rozrywką.

Oglądasz też polskie seriale?

Nie widziałem ich zbyt wiele, ale te, które oglądałem, nie przypadły mi do gustu.

Dwa lata temu zdobyłeś główną nagrodę w konkursie na scenariusz serialowy na festiwalu Script Fiesta, za scenariusz do serialu „Gra”. Mimo to serial nigdy nie powstał. Dlaczego?

Ciężko mi powiedzieć dlaczego serial nie powstał. Konkurs był organizowany przez HBO i Warszawską Szkołę Filmową, z którą wtedy jeszcze nie byłem związany. Konkurs powstał z myślą o tym, jak mógłby wyglądać polski serial stworzony przez HBO. Pomysł na fabułę wpadł mi do głowy, kiedy oglądałem film dokumentalny Indie Game the movie, opowiadający o twórcach niezależnych gier wideo. Film opowiadał o tym, że kiedy nad grą pracuje jedna lub dwie osoby, to związek twórcy z dziełem może być bardzo intymny, przez co te gry często mają w sobie treści, których gry z dużych wytwórni nie mogą mieć. Mój pomysł był taki, aby stworzyć serial o ludziach, którzy taką grę tworzą i żeby jakieś wydarzenie traumatyczne z ich życia zostało wpisane w tę grę. Pewnie nie byłby to najlepszy serial, ale…

W konkursie brało udział ponad 300 osób, skoro wygrałeś, to scenariusz musiał być dobry.

Wygrałem ex aequo.

Nawet jeśli, to i tak całkiem duży sukces. Teraz robisz inny serial, ale po kolei. Na początku tego roku powstał film krótkometrażowy zatytułowany „Póki śmierć nas nie rozłączy”, opowiadający o zombie apokalipsie. To dosyć niespotykany motyw w polskim kinie czy telewizji.

Wbrew pozorom jest dużo polskich filmów o takiej tematyce, są to jednak niszowe produkcje.

Jednak nasz mainstream filmowy czy serialowy nigdy nie szedł w stronę fantastyki czy science-fiction.

To prawda. Aczkolwiek jest kilka bardzo ciekawych polskich produkcji fantastycznych, jak Ga, ga: chwała bohaterom czy Golem. Są to filmy zrobione w zasadzie z zerowym budżetem, a jednak są bardzo interesujące i zabawne.

Wracając do „Póki śmierć nas nie rozłączy”. Film musiał się spodobać widzom, gdyż zorganizowałeś zbiórkę crowdfundingową na serial oparty na tym samym pomyśle, która zakończyła się sukcesem.

Tak, jestem ciekaw, co z tego wyjdzie, gdyż ten krótkometrażowy pilot jest dosyć specyficzny. Zombie pojawia się tam niewiele i tak naprawdę nie o nich jest ten film. Ciekawi mnie jak ludzie odbiorą to, co ostatecznie zrobimy. Nie jestem pewien, czy to będzie wielki sukces, ale zobaczymy.

Wiem, że macie spore opóźnienia, na jakim etapie stoją prace?

Niestety, ciągle coś zmusza nas do przekładania zdjęć. Jak nie pogoda, to przemarsz wojska. Wszystko wskazuje na to, że we wrześniu w końcu uda nam się nakręcić film, później montaż i wysyłka do ludzi, którzy wsparli nas na polakpotrafi.pl.

Coraz więcej artystów w Polsce decyduje się na crowdfunding, a wiele takich akcji, nawet jeśli uda im się zebrać fundusze, kończy się fiaskiem. Myślisz, że zbieranie pieniędzy na produkcję od potencjalnych odbiorców to dobry sposób finansowania?

Na pewno nie w przypadku projektów, w których bierze udział bardzo dużo osób, gdyż czynnik ludzki bardzo często tutaj zawodzi i mówię to, kierując oskarżenia również w swoją stronę. Tak naprawdę, zaczynając zbiórkę, nie zdajesz sobie sprawy z problemów, z którymi będziesz musiał się mierzyć.

Poza serialami tworzysz także komiksy. Twój komiksowy debiut „Nie przebaczaj”, który powstał we współpracy z rysowniczką Marianną Strychowską, został wyjątkowo dobrze przyjęty zarówno przez czytelników, jak i krytyków. Planujesz kontynuować swoją komiksową karierę?

To jest tak naprawdę dopiero początek historii, którą chcę opowiedzieć. Scenariusz jest już napisany do końca i od początku miał być dłuższą formą, jednak stworzenie 180 stron jednym rzutem nas przerosło, dlatego podzieliśmy komiks na krótsze albumy.

Na jakim etapie stoją prace nad drugim albumem.

Mamy już prawie 20 stron.

Na kiedy planujecie premierę?

Mamy nadzieję wyrobić się na przyszłoroczną Komiksową Warszawę, która odbędzie 
się na przełomie kwietnia i maja, a jeśli wszystko pójdzie dobrze, trzecia część ukaże się w październiku przyszłego roku na Międzynarodowym Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi.

Opowiedz o różnicach w pracy nad scenariuszem filmowym i komiksowym.

Główną różnicą jest to, że przy scenariuszu komiksowym trzeba myśleć o tym, jak kadry będą się komponowały na stronie. Jak strona ma się zaczynać i kończyć. Nie mam zbyt rozwiniętego zmysłu graficznego, więc było to dla mnie dużym wyzwaniem.

Chciałbyś przerobić „Nie przebaczaj” na film lub serial?

Scenariusz do Nie przebaczaj powstał na początku jako scenariusz filmowy. Mógłbym przełożyć ten komiks na serial, ale nie wiem czy ma to sens, gdyż wtedy byłoby to jednak coś innego. Gdybym miał zrobić z tego serial, musiałby być przepełniony akcją, a nie o to mi chodziło. Poza tym, taka produkcja musiałaby sporo kosztować.

___________________

Zapraszamy również do polubienia naszego profilu na Facebooku oraz zapoznania się z ofertą naszegosklepu internetowego.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ