Muzyka to ciężki kawałek chleba
Aż tak wielu poświęceń wymaga muzyka?
Jeśli chce się grać wyłącznie dla przyjemności, raz w tygodniu w garażu znajomego, to na pewno nie aż tak wielu.
A profesjonalizm?
Wtedy bardzo wielu. Szczególnie na etapie początkowym, kiedy się człowiek uczy, czyli te pierwsze 10-15 lat grania.
10-15 lat?
Oczywiście. Weźmy na przykład skrzypka, który zaczyna w wielu 6 lat. Robi 6 lat podstawówki muzycznej, 6 lat szkoły drugiego stopnia i 5 lat akademii muzycznej, a często później jeszcze doktorat. Muzyk przez całe życie musi się doskonalić. Często ludzie sobie nie zdają sprawy jak dużo pracy trzeba w muzykę włożyć. Ja zaczynałem 3 lata temu ćwicząc po 3 godziny dziennie, teraz ćwiczę 6 godzin plus próby i lekcje. Staram się usiąść do kontrabasu rano i z przerwami odłożyć go o 22. To ogromny wysiłek fizyczny, boli kręgosłup i palce. Konieczne są również nakłady finansowe. Nie mam własnego kontrabasu, więc gram na szkolnym, ale taki instrument to wydatek rzędu 10 tys. zł. Przynajmniej taki, żeby się nie wstydzić, bo nie mówię o naprawdę dobrym sprzęcie. Co do poświęceń, to warto dodać pracę w weekendy. Przeważnie muzycy pracują wtedy, kiedy inni się bawią.
Miałeś momenty załamania? Pomyślałeś sobie kiedyś „dobra, rzucę to, mam dość”?
Do tej pory nie miałem, chociaż zastanawiam się czy da się z muzyki utrzymać. Myślę perspektywicznie, chciałbym mieć żonę i dzieci, a tak naprawdę nie wiem czy uda mi się utrzymać z grania rodzinę. Muzycy są fatalnie opłacani. W małych orkiestrach potrafią dostawać 1,500 zł miesięcznie. Mój profesor od kontrabasu klasycznego jest kontrabasistą Teatru Wielkiego Opery Narodowej i uczy w najlepszej polskiej szkole, nie chce nam zdradzić ile dokładnie zarabia, ale będzie to około 4-5,000 zł. To nie są duże pieniądze.
Myślisz, że dużo jest ludzi, którzy czuli w sobie powołanie do zawodowego muzykowania, ale zniechęciły ich kwestie finansowe?
Tak, tylko o takich ludziach się nie słyszy. Mam wielu takich znajomych. Ja mam to szczęście, że gram na kontrabasie. Może rzadko ludzie po koncercie podchodzą do basisty i mówią – fajnie grałeś, ale za to basistów jest stosunkowo mało. Weźmy przesłuchanie do Filharmonii – gdy na jedno miejsce kontrabasisty jest na przykład 8 osób, to na skrzypce będzie 120. Po kontrabasie jest dużo pracy, szczególnie jeśli się gra jazz. W klasyce przeważnie ma się stałą pracę – jeśli grasz w orkiestrze, to masz etat. Jak grasz jazz, to musisz się starać o angaże. Problemem muzyków w dzisiejszych czasach jest ich niski status społecznych, bo są postrzegani przez pryzmat gwiazd z Pytania na śniadanie. Obraz muzyka maluje się takimi epitetami jak bawidamek, imprezowicz i nierób, a tak naprawdę, to jest ciężki kawałek chleba. Obecnie ludzie przyzwyczajeni są do słuchania płyt i wymagania wobec muzyków rosną, tak jak ich poziom. Teraz większość młodych basistów grających rozrywkę, ma wykształcenie muzyczne i potrafi czytać nuty. Jeszcze 20 lat temu więcej było samouków, którzy nie mieli takich umiejętności.
Co sądzisz o różnego rodzaju programach typu talent show i muzycznych celebrytach, którzy z nich wychodzą?
Trzeba sobie zdawać sprawę, że ludzie tam szukają ckliwej historii, a nie dobrej muzyki. Jeśli się popatrzy na najlepszych muzyków, to oni wypracowali sobie publiczność na koncertach. Celebryci są nazywani artystami, choć tak naprawdę to hochsztaplerzy. Masowe gusta zdominowały media, przez co później słuchamy braci Figo Fagot. Ludzie, którzy mają parcie na szkło, a braki w warsztacie po prostu psują rynek.
Myślałeś o graniu muzyki popularnej?
Nie chcę grać bardzo skomplikowanego jazzu lub muzyki współczesnej. Lubię grać muzykę rozrywkową, która mimo wszystko nie jest płytka. Roy Hargrove fenomenalnie łączy hip-hopowe groovy z elementami jazzu. Sam Miles Davis w 1991 roku nagrał hip-hopową płytę. Człowiek, który przez lata był w awangardzie jazzu nagrał swoją ostatnią płytę z producentem z Brooklynu – Easym Mo Bee. Cudowna płyta.
Jakieś zawodowe marzenia? Z kimś zagrać, gdzieś wystąpić?
Nie mam aż tak sprecyzowanych marzeń. Mam to szczęście, że i tak obcuję z najlepszymi. W mojej szkole uczą Namysłowski, Jagodziński, Cegielski, Hołownia. Jeżeli chodzi o polski, jazzowy światek, są to topowe nazwiska. Nie liczę na to, że będę wizjonerem jazzu, ale chciałbym grać w czołówce.
Wynika to z tego, że przeciętni giną?
Jest tylu dobrych muzyków, że trzeba być naprawdę świetnym, żeby zarobić porządne pieniądze. Chodzi tu oczywiście o stosunek pracy do zarobku. Nie mam parcia, żeby zarabiać aż tyle, ale i tak chciałbym być wśród najlepszych. Dla mnie granie muzyki nierozerwalnie jest związane z rozwojem. Jest w tym coś takiego, że niezależnie od tego gdzie jestem, nie mogę powiedzieć, że umiem już wszystko. Jest tak wiele dróg i muzyki do odkrycia, że można grać 100 lat, a i tak nie przyswoić nawet ułamka z tego, co możliwe. Ten rozwój jest czymś, co mnie napędza.
Gdzie widzisz siebie za 5-10 lat?
Nie wiem. Chciałbym za mniej więcej 3 lata, kiedy skończę obie szkoły, wyjechać na studia do Manhattan School of Music, do Amsterdamu lub Kopenhagi. Są to najlepsze akademie na świecie, do których nie wiem czy się dostanę, chociaż paru moich znajomych już tam studiuje. Moim marzeniem jest mieszkać w Polsce, grać jazz i wyjeżdżać na trasy koncertowe po całym świecie.
Ostatnie pytanie, które przyszło mi do głowy. Mówiłeś, że chcesz w przyszłości założyć rodzinę. Poślesz dzieci na zajęcia muzyczne?
Wydaje mi się, że tak. Na pewno dzieciaków nie można do grania zmuszać. Mam wielu znajomych, którzy rzucili szkołę muzyczną, bo rodzice ich do niej wysyłali na siłę. Granie trzeba kochać i mieć do tego wewnętrzną potrzebę. Trudno wysiedzieć półtorej godziny dziennie przy instrumencie i nutach, szczególnie jeśli ktoś ma 9 lat i tak naprawdę tego nie lubi. Tak, chciałbym posłać własne dzieci na zajęcia muzyczne, bo to bardzo rozwija – wrażliwość, emocjonalność, a nawet zdolności matematyczne. W jazzie dźwięk musisz sobie wyobrazić. Ćwiczenie, to nie tylko wałkowanie tych samych dźwięków i techniki, ale też rozwijanie swojej wyobraźni muzycznej. Każdy to ma. Jeśli mówisz, potrafisz sobie te słowa wyobrazić. Jeśli grasz, wyobrażasz sobie dźwięk, bo muzyka to pewnego rodzaju język.
Rozmawiała Hanna Gajewska, fot. Michał Kondeja/ klub filmowo-fotograficzny FOCUS