Marks niestety miał rację
Robert Biedroń – pomysłodawca powołania Kampanii Przeciwko Homofobii, pierwszy otwarcie mówiący o swojej homoseksualnej orientacji parlamentarzysta w Europie Środkowowschodniej, publicysta i działacz społeczny. Zapracowany polityk w rozmowie o tym, że Polacy nie kupują już ściemy, że bycie gejem to zło. Współczesne niewolnictwo, społeczne ubóstwo i wyzucie z idei – tak Robert Biedroń widzi człowieka XXI wieku. A jak chciałby go widzieć?
Hanna Gajewska: Kilkanaście lat temu przeprowadził się Pan do Warszawy. Dużo się od tego czasu zmieniło się w Pana życiu?
Robert Biedroń: To, że w pewnym momencie swojego życia zamieszkałem w Warszawie z pewnością zdeterminowało moje dzisiejsze życie. Przeprowadzka do tak dużego miasta zmienia człowieka.
Jak Pan widzi to miasto po latach?
Miasto jest jak człowiek, z którym żyjemy na co dzień – nie dostrzegamy zmian. Chociaż myślę, że Warszawa zmienia się bardzo szybko. Jest to jedno z najbardziej dynamicznych miast w naszym regionie Europy. Jeżdżę do Budapesztu, Pragi, Wilna, Kijowa i widzę, że jeśli chodzi o rozwój i oferowane możliwości Warszawa nie ma się czego wstydzić. Stajemy się prawdziwie europejską stolicą bez żadnych kompleksów. Na pewno Warszawa ma więcej do zaoferowania niż 14 lat temu, gdy się przeprowadziłem. Pierwszy raz ktoś mnie zmusza do refleksji nad tym, że naprawdę minęło już 14 lat. Czas szybko płynie.
Tutaj czuje się Pan najlepiej, czy może w jakimś innym miejscu na świecie?
Lubię uciekać z Warszawy. Traktuję stolicę, jako miejsce, w którym pracuję i rozwijam się – z którego czerpię i któremu daję. Nie jest to jednak miasto, któremu będę całkowicie wierny. Wyjeżdżając nie tęsknię. Mieszkam też w Gdyni i kocham to miasto z innych powodów. Gdynia mnie całkowicie wycisza – będąc tam nie widzę tego tempa, które wiąże się z Warszawą. To właśnie tam wypoczywam. Dodatkowo bardzo często wyjeżdżam za granicę. Dzięki temu, że żyję w różnych miastach moje życie jest ciekawsze. Mam różne perspektywy i mogę czerpać to, co najlepsze z każdego z tych miejsc.
Czy aktywny i zapracowany parlamentarzysta ma czas wolny, tylko dla siebie?
Oczywiście, że ma. Dla higieny życia codziennego musimy mieć wolny czas. To, co cenię w Warszawie i Gdyni, to bliskość zieleni. Mogę biegać w Parku Szczęśliwickim, na Polach Mokotowskich, czy w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym. Dla zdrowia psychicznego i fizycznego musimy znaleźć tę odrobinę czasu dla nas samych. Gdy jest się zaangażowanym politykiem, to oczywiście jest trudne.
Potrafi Pan oddzielić życie prywatne od życia zawodowego, czy jednak stres związany z pracą przenosi Pan do swojego domu?
Taka umiejętność to mistrzostwo świata. Ja z pewnością tego nie umiem. Szczególnie, że moje życie prywatne często związane jest z moim życiem politycznym. W przeciwieństwie do wielu innych posłów, moje życie osobiste jest interesujące dla społeczeństwa i mediów. To, jak i z kim żyję prywatnie budzi zainteresowanie. Traktuję to, jako coś naturalnego, bo zdążyłem się już przyzwyczaić. Chociaż mój partner nie może się z tym pogodzić. Dostajemy wiele propozycji, żeby gdzieś razem wystąpić, pokazać się, opowiedzieć o naszym życiu, ale on się na to nie godzi. Żeby zmienić pewne stereotypy i pokazać, że osoby homoseksualne żyją takim samym, nudnym życiem jak wszyscy inni ludzie, to niestety, ale drzwi do swojej prywatności muszę pozostawić otwarte.
Nie jest to męczące?
Bardziej męczące jest to, że czasem idąc ulicą wydaje mi się, że jestem bez spodni, ponieważ wszyscy na mnie patrzą. Jest to niekomfortowe uczucie. Wiem, że muszę opowiadać o swoim życiu prywatnym, bo dla ludzi jest to coś niezwykłego. Coś czego nie znają, mimo że takich osób jak ja jest w Polsce bardzo dużo. Jeżeli już po raz 60. w tym roku opowiem jak mi się żyje z moim partnerem, co jemy, o której wstajemy i jak wygląda nasze mieszkanie, to w pewnym momencie się to ludziom znudzi i będą traktowali to, jako coś naturalnego. To też jest mój cel. Chciałbym, żeby bycie w związku tej samej płci było po prostu czymś normalnym, a nie żadnym skandalem. Dzisiaj niestety nadal jest to sensacja.
Opowiadam o swoim życiu, tak jak opowiadają o nim inni – Donald Tusk, Janusz Palikot czy Jarosław Kaczyński, który może być tu złym przykładem. Chociaż on też opowiada o swojej miłości do kota, o tym jak żyje – że nie ma konta bankowego i prawa jazdy. Politycy są pytani o swoją prywatność. Tylko ci, którzy mają nietypowe życie, jak Jarosław Kaczyński czy ja, budzą sensację.
Chciałbym, żeby gejom i lesbijkom, którzy w przyszłości przyjdą do parlamentu było łatwiej. Media i społeczeństwo będą już obyte z homoseksualnością i ona nie będzie budziła takiej sensacji i zainteresowania. Przecieram tę drogę i jestem tego w pełni świadomy. Cena, którą za to trzeba zapłacić czasem jest naprawdę wysoka, ale nikt nie powiedział, że będzie łatwo.
Jest Pan pierwszym, otwarcie mówiącym o swojej homoseksualności, parlamentarzystą nie tylko w Polsce, ale w całej Europie Środkowowschodniej. Czy nie sądzi Pan, że sam fakt zdobycia przez Pana mandatu poselskiego świadczy o zmianach, jakie w Polsce zachodzą?
Oczywiście, że świadczy. Zdobyłem silny mandat poselski – 17 tys. głosów, wynik zbliżony do byłego premiera Leszka Millera, który startował ze mną w tym samym okręgu i mówił, że będzie to starcie słonia z mrówką. Okazało się, że mrówka była równie silna, co słoń. To pokazuje, że społeczeństwo się zmienia. Ludzie nie kupują już tej ściemy, że bycie gejem lub lesbijką to coś złego, że to powód do wstydu lub gorszego traktowania. Są to normalni mieszkańcy naszego kraju, którzy mogą też być dobrymi politykami.
Pamiętam, że gdy wchodziłem pierwszy raz do Sejmu czułem jakbym miał 30-sto kilogramowy wór na plecach, bo wszyscy patrzą i oceniają. Ludziom się wydaje, że powinienem być ideałem geja, a ja jestem tylko człowiekiem. Nie reprezentuję dwumilionowej rzeszy polskich gejów i lesbijek, a tylko siebie. Często osoby homoseksualne są oceniane przez pryzmat tego, co mówię i jak się zachowuję, a jest to bardzo niesprawiedliwe. To środowisko jest podzielone – ma różne poglądy polityczne, wierzy w różne religie i wyznaje różne wartości.
Co odpowiedziałby Pan osobom zarzucającym, że otrzymał Pan mandat poselski tylko ze względu na swoją orientację?
Łatwo to zweryfikować, ponieważ musiałoby zagłosować na mnie 17 tys. gejów i lesbijek, a w moim okręgu nie ma nawet jednego klubu gejowskiego. Kto by miał na mnie głosować? Podczas kampanii wyborczej moja orientacja nie była ukrywana i media o tym szeroko mówiły, a mimo to, w moim okręgu nikt mnie nie pytał o sprawy LGBT. Ludzie pytali o bezrobocie, służbę zdrowa, transport. Nie zostałem wybrany dlatego, że jestem gejem, ale dlatego, że agenda z jaką szedłem do wyborów odpowiadała moim wyborcom.
Jako prezes Kampanii Przeciw Homofobii był Pan osobą publiczną już zanim objął Pan mandat poselski. Czy zmieniło się Pana podejście do komentarzy pod Pana adresem? Często są to opinie negatywne, a wręcz chamskie wypowiedzi bez cienia konstruktywnej krytyki. Jako osoba prywatna mógł Pan nie zwracać na to uwagi, ale już jako poseł musi Pan być czuły na krytykę wyborców.
Jak ktoś mnie krytykuje i nazywa zboczeńcem, to pewnie nie będzie moim wyborcą. Przynajmniej w najbliższym czasie, bo chyba musi się trochę doedukować. Człowiek, który był tak często atakowany, musiał przywdziać pancerz, który go ochroni. Przez to, dzisiaj mam bardzo grubą skórę. W naszym środowisku widziałem wielu aktywistów i aktywistek, którzy nie byli w stanie znaleźć dystansu i determinacji do tego wszystkiego. Chcę pokazać gejów i lesbijki takimi, jakimi oni są – mają różne poglądy i są częścią społeczeństwa. Jeżeli ktoś jest zdeterminowany i widzi efekty, a ja te efekty widzę, to jest w stanie wiele znieść. Widzę, że społeczeństwo się zmienia, że ludzie przyzwyczaili się do polityka geja. Czuję, że nie jestem sam, a kiedyś tak nie było. Przeszedłem drogę od momentu, gdy homoseksualność była tematem tabu, a ludzie bali się nawet wymówić TO słowo. Pamiętam moją matkę, która gdy dowiedziała się, że jestem gejem nie była w stanie nawet tego wymówić. Dzisiaj ona mnie wspiera, angażuje się i stoi na pierwszej linii frontu. Widząc tą ogromną przemianę łatwiej jest mi znosić wszelkie złośliwości i krytykę.