Mama w filmach Xaviera Dolana
Młody, kanadyjski twórca prezentuje nam swój nowy film – „Mommy”. Po raz kolejny udowadnia w nim swoją dojrzałość artystyczną. Aktor, scenarzysta, a przede wszystkim reżyser. Każda z jego wcześniejszych produkcji została nagrodzona. I „Mommy” zyskało uznanie w Cannes.
W swoim nowym, i piątym z kolei, filmie Dolan wraca do relacji matka – syn. Już mieliśmy okazję, by móc ją zaobserwować w jego debiucie – „Zabiłem moją matkę” (2009). Obie produkcje zostały nagrodzone na festiwalu w Cannes. Pomimo podobnej tematyki, filmy te nie wchodzą w polemikę, są dwoma oddzielnymi dziełami.
„Zabiłem moją matkę” to historia rozwódki, Chantale (Anne Dorval) oraz jej rozwydrzonego dziecka, Huberta (Xavier Dolan). Zbuntowany, młody chłopak jest humorzasty, bezczelny i niezrównoważony emocjonalnie. Czuje się niezrozumiany przez rodzicielkę. Wszystko, co z nią związane go irytuje, nawet sposób ubierania. Kiedyś łączyła ich więź, teraz dzieli ich przepaść. Chantale chciałaby, że było jak dawniej, lecz czuje się bezradna. Nie potrafią się porozumieć, prowadzą bezsensowne kłótnie. Oboje są histerykami. Hubert nie chce czuć podobieństwa między nim a matką; wini kobietę za wszystko. Co więcej, najchętniej wyrzuciłby ją ze swojego życia, mówi nawet, że nie żyje.
Nie można odmówić talentu kanadyjskiemu reżyserowi po obejrzeniu jego debiutanckiego filmu. Jednak jego prawdziwą wielkość możemy zaobserwować w „Mommy”. Artysta niesamowicie się rozwinął. Stworzył dzieło spójne, piękne kompozycyjnie i godne pochwały. Dolan podkreśla, że nie jest to portret jego matki, lecz jest to pewnego rodzaju rozliczenie z przeszłością.
Rolę matki (Die) w „Mommy” również gra znakomita Anne Dorval. Jest to atrakcyjna wdowa, która próbuje wiązać koniec z końcem. Nie jest to takie proste, gdyż jej 15-letni syn, Steve (Antoine-Olivier Pilon) dostarcza jej samych zmartwień. Chłopak ma ADHD i problemy z agresją. Matka i syn są do siebie niezwykle dopasowani; ich miłość jest mocna, ale także destrukcyjna. W ich niepoukładanym życiu pojawia się tajemnicza sąsiadka, Kyla (Suzanne Clément), która na obojga działa jak środek uspokajający. Z kolei oni wyzwalają ją z jej powłoki ochronnej. Między trzema zagubionymi postaciami rodzi się szczera sympatia, tworzą coś na kształt rodziny.
Nadzieja na lepsze jutro jest obecna w filmie. Die i Steve rozpoczynają nowy rozdział w swoim życiu. Jednak skaczą sobie do gardeł, momentami chcą się pozabijać. Krzyczą, przeklinają, wyróżniają się z tłumu. Symboliczną wolność, Steve odczuwa jeżdżąc na desce czy biegnąc po ulicy ze sklepowym wózkiem. Szalony, zabawny i charyzmatyczny. Antoine-Olivier Pilon genialnie wciela się w postać. Jego mimika czy taniec wydają się szczere i porywające. Anne Dorval odpalająca papierosa od papierosa, wystrojona, porywcza i arogancka. W obu filmach, będąc matką musi zmierzyć się ze swoimi rozterkami – czasem trzeba pomóc swojemu dziecka w imię większego dobra, czasem trzeba postąpić wbrew sobie.
„Mommy” dostarcza cały wachlarz emocji. Dolan – jak zwykle – perfekcyjnie dobiera muzykę, która jeszcze bardziej je wyostrza. Muzyka spełnia w jego filmach ogromną rolę; niektóre fragmenty (choćby taniec trojga w kuchni) śmiało mogłyby uchodzić za teledysk. Piękne zdjęcia, ciekawe ujęcia, które także posiadają ogromną moc wyrazu. Świetna gra aktorska oraz nakreślone portrety psychologiczne. Dolan udowadnia, że puste słowa nie tworzą arcydzieła – składa się na to wiele innych czynników. Rozwój Dolana jest niezaprzeczalny. Osiągnął tak wiele, w tak młodym wieku i z pewnością jeszcze wiele przed nim, co jest świetną informacją dla nas – widzów.
Aleksandra Berezowska