Tęsknota za światłem
Jednym z elementów obcowania ze sztuką jest poszukiwanie tego, co nie jest widoczne na pierwszy rzut oka. W twórczości Doroty Borowskiej to, co niewidoczne, ukazuje się naszym oczom po włączeniu lampy UV. Choć tytuł wystawy, którą możemy aktualnie zobaczyć w MW WW Gallery, mówi o ciemności, jej zdaniem prace te traktują raczej o świetle. O tęsknocie za światłem, fascynacji geometrią i dążeniu do doskonałości w rozmowie z autorką cyklu „Malarstwo w Ciemności” Dorotą Borowską.
Hanna Gajewska: Po pierwsze chciałabym pogratulować wystawy. Obrazy, które możemy zobaczyć to część Pani pracy doktorskiej. W jakich okolicznościach powstawał ten cykl?
Dorota Borowska: Większość obrazów została pokazana jako moja praca doktorska pod tytułem „Malarstwo w ciemności czyli o tym, jak to co niewidoczne konstytuuje to co widoczne”. Zajęłam się w niej zagadnieniem światła i tym, jak ogromny ma ono wpływ na to, co widzimy i czego nie widzimy. Ma to swoje przełożenie symboliczne. Moje malarstwo odzwierciedla moje rozważania na temat zasad rządzących życiem. Jeżeli przyjmiemy światło za symbol wiedzy, możemy interpretować go bardzo dosłownie, czyli widzimy tylko to, co wiemy. Dopiero gdy światło wiedzy padnie na coś, stanie się to dla nas widoczne. Mam nadzieję, że w tych zmieniających się warunkach świetlnych, taki model rozważań filozoficznych nad życiem udało mi się stworzyć.
Motywem w Pani pracach jest światło, czy ciemność?
Nie byłoby ciemności bez światła i nie byłoby światła bez ciemności. Rzeczywiście pewną przestrzenią wyjścia była dla mnie ciemność, a w niej tęsknota za światłem. Tworząc te prace, miałam bardzo ciemną pracownię w Gdańsku i ta tęsknota we mnie narastała.
W wywiadzie dla Radia Kampus wspomniała Pani, że w trakcie tworzenia obrazów, przez większość czasu malowała Pani przy zgaszonym świetle i włączonej lampie UV. Wydają mi się być to warunki, w których nie każdy czułby się komfortowo. Zastanawiam się w związku z tym, czy jest w Pani pewna fascynacja ciemnością?
Fascynacja być może nie, ale cenię ciemność pod kątem duchowej sfery człowieka. Filozoficzna metafora tego, co robię, jest dla mnie bardzo ważna. Malując, to właśnie w niej się poruszam, a forma jest tylko narzędziem do pewnych rozważań.
Czy w malarstwie czerń może być przysłowiowym milczeniem, które bywa bardziej wymowne niż wiele słów?
Oczywiście. Czerń możemy porównać do ciszy, w której najmniejszy szmer jest bardzo wyrazisty i znaczący. Wtedy poruszając się w niej, tzn. tworząc dźwięki czy kolor, poruszamy się wyłącznie w rzeczach cennych. To bardzo ważne, a przede wszystkim niezwykle przyjemne doświadczenie. Pełne panowania nad chaosem. Sama czerń może być takim chaosem, w którym jeden promień światła wprowadza porządek. Zestawienie ciemności ze światłem może być metaforą wielu rzeczy.
Poza światłem, ważnym elementem Pani prac jest geometria.
Fascynacja geometrią trwa u mnie od wielu lat. Nic dziwnego, że w którymś momencie pojawiła się w moim malarstwie. Geometria też jest pewnego rodzaju światłem. Gdy rozważałam, czym jest ciemność, co oznacza „widzieć” i czy będąc w absolutnej ciemności, możemy w ogóle powiedzieć, że widzimy, przyszło mi na myśl, że pierwszą i najmniejszą rzeczą, którą jakkolwiek możemy dostrzec, jest punkt, a to przecież on jest podstawowym elementem geometrii. Dostrzegamy go oczywiście siłą naszego umysłu, naszej wyobraźni. Jednego punktu możemy być pewni niewątpliwie. – nas samych. Od siebie zaczynamy widzieć i poznawać przestrzeń.
Na wystawie możemy zobaczyć formę geometrii, która związana jest z moim badaniem średniowiecznego obrazu „Portret małżonków Arnolfinich” Jana van Eycka. Przeanalizowałam ten obraz od strony kompozycji i zobaczyłam, jak wiele van Eyck poświęcił geometrii, zanim namalował to, co ostatecznie widzimy. On cały obraz zbudował na kilku geometrycznych zasadach. Po nitce geometrii prowadzi nas do bramy innego wymiaru. Dosłownie. Jest to niesamowite, niczym obraz w obrazie. W tym dziele mamy wiele treści, które artysta przyoblekł skórą koloru i formy. Skóra ta naciągnięta jest właśnie na ten geometryczny szkielet. W obrazach z cyklu „Malarstwo w ciemności” bezpośrednio nawiązuję do tego badania.
Fascynuje się Pani geometrią, natomiast centrum jednego z największych obrazów z cyklu, przedstawiającego galaktykę, jest przesunięte w stosunku do środka płótna. Czy był to zabieg celowy?
Celowy, natomiast intuicyjny. Artysta powinien kierować się swoją intuicją i to ona bardzo często wyznacza jego ostateczne cele. Jest to zabieg również czysto percepcyjny, który wykorzystywał van Eyck. Sam środek oczywiście coś wyraża, ale to co intryguje nasz umysł, to wszelkie odstępstwa od reguły. Symetria jest pewną oczywistością dla naszego umysłu, a wszystko co od niej odbiega zaczyna nas ciekawić. Poza tym myślę, że bliższa doskonałości jest właśnie niedoskonałość.
Pani zdaniem można mówić o absolutnej doskonałości?
Mówić zawsze można. Poruszyła Pani ciekawy temat, zresztą jeden z moich ulubionych. Czy doskonałość istnieje? Tak, istnieje. Dowodzi nam tego właśnie geometria. Każda figura w geometrii jest doskonała sama w sobie w jej idei, natomiast musimy pogodzić się z tym, że nigdy nie narysujemy jej doskonale. Nigdy nie zobrazujemy idei doskonale, natomiast ona jest i możemy się nią posługiwać. Możemy prowadzić na niej działania i konstruować dzięki temu wielkie budynki. Samej idei nigdy doskonale nie uchwycimy, ale doskonałość istnieje.
Czy Pani dąży do doskonałości?
Mam wrażenie, że krążę wokół doskonałości, mam jej jakieś poczucie. Choć niedoskonałość jest dla mnie tożsama z różnorodnością, a różnorodność jest zachwycająca.
Wystawa „Malarstwo w ciemności” w MW WW Gallery potrwa do 16 października. Więcej informacji o wystawie i galerii znajdziecie na naszym portalu.
___________________
Zapraszamy również do polubienia naszego profilu na Facebooku oraz zapoznania się z ofertą naszego sklepu internetowego.