15 lat eurowizyjnych wyborów: klęski i upokorzenia. Wyjątkiem…

15 lat temu Polacy po raz pierwszy wybrali polskiego reprezentanta na Konkurs Piosenki Eurowizji. Odniósł on relatywny sukces. Niestety następne wskazania widzów kończyły się na ogół upokarzającymi wynikami.

W czwartek poznamy wykonawców, którzy na początku marca powalczą o głosy widzów w polskich eliminacjach do Konkursu Piosenki Eurowizji, który odbędzie się w maju w Lizbonie.

W momencie powstawania tego tekstu nie wiemy jeszcze kto został zakwalifikowany do krajowych preselekcji, wiadomo natomiast, kto zgłosił swoje eurowizyjne propozycje. Lista pretendentów nie zachwyca, a wręcz idealnie odzwierciedla dotychczasową historię polskich eliminacji. I tak mamy zapomniany gwiazdy jednego przeboju, mało znanych debiutantów, są też uznani wykonawcy, ale jakoś trudno wyobrazić ich sobie na tym festiwalu. Z nielicznymi wyjątkami podobna lista kandydatów powtarza się co roku.

Obiecujący początek

A zaczynało się nieźle. Jest początek 2003 roku. Polska od niemal dekady jest obecna na festiwalu. Debiut w 1994 roku był imponujący. Edyta Górniak z piosenką „To nie ja…” zajmuje drugie miejsce. Kolejne lata nie przynoszą już jednak sukcesów. Niezależnie od tego czy startują topowe polskie wokalistki (Kasia Kowalska, Justyna Steczkowska), czy obiecujący debiutanci (Anna Maria Jopek, zespół Sixteen) kończy się na ogół miejscem w drugiej dziesiątce. Gdy w 2001 roku Andrzej „Piasek” Piaseczny po pamiętnym występie z futerkiem kończy na przedostatnim miejscu, wskazująca dotąd reprezentantów TVP decyduje się w następnym rozdaniu (w 2002 roku Polska nie brała udziału w festiwalu) oddać głos widzom.

Pierwsze eurowizyjne eliminacje cieszą się ogromnym zainteresowaniem, zarówno publiczności, jak i artystów. Już nigdy lista kandydatów nie będzie tak gwiazdorska. Specjalnie na potrzeby konkursu nowe piosenki prezentują: Wilki, Varius Manx, IRA, Stachursky, no i będący wtedy u szczytu popularności zespół Ich Troje. Ich polsko-rosyjsko-niemiecka kompozycja „Keine Grenzen” zwycięża przeprowadzone 25 stycznia 2003 roku preselekcje i cztery miesiące później w organizującej festiwal Łotwie zajmuje siódme miejsce. To do dziś drugi najlepszy wynik w historii polskich występów na festiwalu.

https://www.youtube.com/watch?v=RJSWrXDHLEg

Do dwóch razy…

Niewątpliwym beneficjentem pierwszych eliminacji, poza grupą Michała Wiśniewskiego był zespół Blue Cafe. Ich propozycja „You maybe in love” co prawda nie wygrała, ale uplasowała się na trzeciej pozycji, co dla niezbyt wówczas znanej grupy było sporym sukcesem. Okazało się, że to dopiero początek. Piosenka stała się hitem i przez wiele miesięcy okupowała czołówki list przebojów. Na fali popularności „You maybe…” Blue Cafe nagrał „Love Song” i właśnie z tym utworem postanowił powalczyć w kolejnych preselekcjach. Choć kompozycja była mniej udana od poprzedniej, to zespołowi udało się bez większych trudności zwyciężyć. Jedynym realnym zagrożeniem dla zespołu była inna popularna wówczas grupa Łzy. Pozostali właściwie się nie liczyli.

Drugie eliminacje broniły się jednak z uwagi na niezły poziom pretendentów. To wtedy większość Polaków miała okazję usłyszeć po raz pierwszy grupę Sistars, Janusza Radka, czy Krzysztofa Kiliańskiego. 

W Stambule Blue Cafe nie udało się powtórzyć łotewskiego sukcesu Ich Troje. Tatiana Okupnik z kolegami musiała zadowolić się 17 pozycją.

Taki a nie inny rezultat komplikował sytuację kolejnego polskiego reprezentanta, który by wystąpić w konkursie finałowym musiał wcześniej przejść półfinały (do głównego konkursu automatycznie dostali się reprezentanci państw, które w Stambule znalazły się w pierwszej dziesiątce).

W 2005 roku TVP z niezrozumiałych względów nie zorganizowała preselekcji w formie plebiscytu dla publiczności i wróciła do komisyjnego wskazywania polskiego reprezentanta. Wybrano duet Ivan & Delfin, który świecił wtedy triumfy hitem „Czarne oczy”. Niestety ich eurowizyjna propozycja („Czarna dziewczyno”) już tak przebojowa nie była i zespół przepadł na etapie półfinałów.

Nieudany powrót

Rok później telewizja wróciła do koncepcji wskazywania reprezentantów przez widzów. Ale już lista zakwalifikowanych kandydatów prezentowała się delikatnie mówiąc mizernie. Tak też będzie przez następne lata. Wykonawcy, którzy mogliby na festiwalu coś ugrać startować nie chcieli (namawiano m.in. Dodę), więc startowali kandydaci z kręgów zaprezentowanych na początku tekstu.

W 2006 roku preselekcje bezkonkurencyjnie zwyciężył zespół Ich Troje. Bo i tym razem konkurencji nie miał. Pojawiła się ona za to podczas eurowizyjnych półfinałów, których występująca w poszerzonym składzie (zaśpiewały poprzednie wokalistki, a także niemiecki raper Real McCoy) grupa Michała Wiśniewskiego nie zdołała przebrnąć. Raz jeszcze okazało się, że miała rację noblistka pisząc, że „nic dwa razy…”.

Jeśli nie Ich Troje to kto? Pytali rozczarowani fani festiwalu. Czarna seria trwała. Co roku fatalni kandydaci, co roku występ zakończony na etapie półfinału. Udało się jedynie w 2008 roku zapomnianej dziś Isis Gee, tylko co z tego, skoro w głównym konkursie zajęła drugie miejsce od końca.

Po blamażu w 2011 roku, gdy lansowana przez TVP Magdalena Tul zajęła ostatnie miejsce w półfinale, telewizja na kilka lat dała sobie spokój z festiwalem.

Powrót nastąpił w 2014 roku. I był to powrót całkiem udany. Wytypowany przez TVP duet Cleo&Donatan z przebojem „My Słowianie” zajął w organizującej festiwal Danii 14 miejsce. Trzeba jednak pamiętać, że gdyby uwzględniano jedynie głosy widzów, wówczas skończyłoby się na miejscu w pierwszej piątce.

Sukces Szpaka

W 2016 roku, po pięciu latach przerwy telewizja ponownie oddała głos widzom. Do udziału w preselekcjach udało się namówić autorkę największego eurowizyjnego sukcesu. Głosujący uznali jednak, że nie ma sensu, by Edyta Górniak drugi raz wchodziła do tej samej rzeki i wybrali Michała Szpaka. Dobrze wybrali. Po niezłym występie wokalista uplasował się na 8 pozycji, osiągając tym samym trzeci wynik w historii polskich występów.

Niestety ubiegłoroczne eliminacje, zakończone wygraną Kasi Moś (22 miejsce na festiwalu) nawiązywały do najgorszych tradycji krajowych preselekcji. Wygląda na to, że i w tym roku wyjątku od reguły nie będzie.

 

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ