Metallica dżem

Lata 90. to niepowtarzalny klimat i kilka kultowych albumów, które musisz znać

Przed nami kultowe najntisy, o których nie można zapominać. Dzisiaj nie będzie rapowo!

music-1920-1080-wallpaper

Wszystkie z niżej przytoczonych singli pochodzą ze złotej ery MTV, i są definicją i esencją lat 1990-1999. A jak to się mówi – kiedyś to było…

1. Nirvana – Nevermind – 1991:

Kurt Cobain to kultowa postać. Kiedyś (w gimnazjum) dumnie nosiłam jego podobiznę na klatce piersiowej. I chociaż dzisiaj jestem fanką kultury hip-hopowej, Nirvane wciąż kocham, albo mam mega-sentyment. Dlaczego? To proste, Cobain prezentował się jako nieco dziwny chłopaka z sąsiedztwa, który ma na wszystko… wywalone. Mówi jasno i wprost. I chyba właśnie tym zyskał przewagę w latach 90. Jak to bywa w przypadku tego typu artystów, jego tragiczna śmierć (na trzy lata od premiery albumu) wzmocniła jego pozycje i status. Nevermind to poszukiwanie jakiejś idei, i obcej rzeczywistości. Wcale mnie nie dziwi, że jako małolata trafiłam na ten album – chyba każdy kiedyś musi go „spróbować” i przez niego przejść – a idzie się całkiem przyjemnie.

2. The Prodigy – Music For The Jilted Generation – 1994:

Debiutancki album The Prodigy – „Experience”, to rozkwit rave’u. A warto wspomnieć, że w 1992 roku w Wielkiej Brytanii ukazał się prawny akt, nazywający się Criminal Justice and Public Order Act 1994. Prawnie zdefiniował on rave jako kryminalną kulturę. Przez co jakiekolwiek propagowanie jej groziło wymierzeniem grzywny. Organizacja imprezy groziła karą finansową, albo nawet aresztem. W związku z czym nie powinniśmy zapominać, że 25 lat do tyłu rejwy, na Wyspach Brytjskich po prostu były zakazane. Dlatego właśnie album The Prodigy jest mega-ważny. Pokazał, że elektronika nie zeszła do podziemia. A wręcz przeciwnie – The Prodigy był pierwszym elektronicznym zespołem, który działał z takim rozmachem. I dlatego nie bez powodu stali się wielką inspiracją dla muzyki elektronicznej przyszłości.

3. Björk – Post – 1995:

To odklejona od rzeczywistości, naprawdę dziwna artystka. Nie przeszkodziło to jej jednak w tym, by trafić do mas. Nie przeszkodziło, a może nawet pomogło. Artystka trafiała głównie do tych wrażliwszych – pewnie dlatego miałam etap, gdy ją katowałam bez litości – czytaj – ciągle. Albumie „Debut” z 1993 roku to silnie elektroniczne brzmienia. Następnie artystka nieco eksperymentowała, co również się jej udało, i poskutkowało wielogatunkową płytą. Dzięki czemu zyskała globalne uwielbienie i modę na Björk. Dlaczego artystka jest warta wspomnienia? Bo to ona nie bała się pokazać swojego dziwactwa, a jednocześnie była mega-estetką, która dbała o świetne teledyski. Efektownym obrazki zapadają w pamięci.

4. Metallica – Metallica – 1991:

Znawcą i fanką metalu nie jestem. Aczkolwiek otarłam się o ten gatunek, jako zbuntowana nastolatka. Zresztą chyba nie tylko ja. Bo to właśnie ten „Czarny album” zaprzyjaźnił ludzi z Metallicą – jak i z metalem, jako gatunkiem muzycznym. Co więcej, album ten prawdopodobnie przyczynił się również do dzisiejszej popularności gatunku. Nawet jeśli nie gustujesz w tak ciężkich brzmieniach – tego albumu wstyd nie znać.

To co dziś na głośniku?

Zobacz także:

 

 

https://life4style.pl/pierwsze-rozstanie-po-love-island-zostalem-zablokowany-jest-mi-przykro-alex-i-lukasz-rozstali-sie/

ZOSTAW ODPOWIEDŹ