Książka o Islandii, autorstwa polskich blogerów to plagiat?

Autorka właśnie wydała oświadczenie – „Skopiowana w 90 procentach”.

Adam oraz Marta Biernatowie wspólnie prowadzą bloga „Bite of Iceland”. Wydali oni także książkę o tytule „Rekin i Baran. Życie w cieniu islandzkich wulkanów”. Jednak autorka „The Little Book of the Icelanders in the Old Days”, znalazła książce pary, fragmenty, które do złudzenia przypominają jej słowa, dotyczące Islandii. W związku z czym autorka – Alda Sigmundsdóttir, zarzuca blogerom plagiat, aż w „ponad 90 procentach”. Jak odnoszą się do tych słów sami polscy autorzy?


Fala hejtu:
Alda Sigmundsdóttir napisała na Facebooku o braku porozumienia z parą polskich blogerów, milczeniu wydawnictwa, i zarzucie w strone pary, o 90 procentowy plagiat jej pracy:

„Marta i Adam przestali już nawet odbierać wiadomości, które wysyłaliśmy im na prywatnego e-maila (…) Starałam się załatwić wszystko polubownie, ale ostatecznym rozwiązaniem jest pozew. Koszta takich działań są jednak ogromne. Mam wrażenie, że zarówno „autorzy” książki, jak i samo wydawnictwo liczą na to, że właśnie ze względu na finanse nie będę dalej upominała się o swoje prawa”. Opowiadziała Sigmundsdóttir.

Co na to samo wydawnictwo?

„W umowie wydawniczej autorzy oświadczają, że utwór pozbawiony jest wad prawnych. Nie jesteśmy w stanie przeanalizować całego światowego rynku książki. Nie znaliśmy książki pani Sigmundsdóttir.” Napisał Karol Górski – marketing manager Wydawnictwa Poznańskiego.

A jak wygląda oficjalne oświadczenie wydawnictwa?
„Ze zdziwieniem zapoznaliśmy się z komunikatem pani Aldy Sigmundsdóttir, autorki książki „The Little Book of the Icelanders in the Old Days”, w którym opisuje ona losy sporu dotyczącego książki autorstwa Marty i Adama Biernat, pod tytułem „Rekin i baran”, wydanej w Polsce nakładem naszego wydawnictwa (…) Wydawnictwo Poznańskie prowadziło rozmowy z wyznaczoną przez panią Aldę Sigmundsdóttir kancelarią, poszukiwało najlepszego rozwiązania zaistniałej sytuacji oraz podjęło się mediacji Autorki z Autorami spornej publikacji. W końcu złożyło konkretną propozycję ugodową i do dnia dzisiejszego nie doczekało się na nią odpowiedzi. Wydawnictwo Poznańskie nigdy oferty nie wycofało. Pani Alda Sigmundsdóttir nie zgodziła się też na spotkanie ani osobiście, ani przez prawników z samymi Autorami, a obecnie, nie informując nikogo o jednostronnym zakończeniu rozmów, opublikowała komunikat przedstawiający nieprawdziwą wersję wydarzeń.” – tłumaczyli wydawcy, którzy dali do zrozumienia, że podtrzymują chęć dalszych mediacji i rozmów.

Z słów Sigmundsdóttir wynika, że państwo Biernatowie borykają się ze swoimi problemami. Szczególnie, że analizy jednego z czytelników wynika, że tak zwanych „inspiracji”, w książce jest znacznie więcej. A na lubimyczytać.pl książka zebrała najgorszą ocenę. Jeden z komentujących pokusił się nawet o wyliczenie „cytatów”, które zostały „bez pytania” zaczerpnięte. Okazuje się wtedy, że poza islandzka pisarka, para mogła także zainspirować się za bardzo między innymi publikacja z „Gazety Wyborczej”, magazynu „National Geographic”, czy nawet… strony Haribo. Tak, chodzi o te żelki.

„Do wszystkich obrzucających nas błotem: zarzuty są bezpodstawne, a całą akcją steruje jeden malutki człowieczek, który zgłosił się do Pani Sigmundsdóttir z informacją o rzekomym plagiacie, przedstawiając obszerną i strasznie naciąganą analizę. Marta przy pisaniu książki posługiwała się różnymi źródłami, w tym również książkami Sigmundsdóttir (o czym świadczy zamieszczona na końcu bibliografia), ale w żaden sposób nie naruszyła jej praw autorskich. Chciałem też zaznaczyć, że jestem autorem zdjęć do książki, a nie samej książki i nie bardzo rozumiem, w jaki sposób Wasze komentarze odnoszą się do zamieszczonego tu zdjęcia. Zamykam temat.” Odniósł się fotograf – Adam Biernat.

„Kolejny skandal plagiatorski w Polsce”:

Sytuacja poruszyła świat popkultury. Komentarz w tej sprawie wzięła także Katarzyna Czajka-Kominiarczuk – autorka bloga zwierzpopkulturalny.pl. Jasno ona pisze o „kolejnym skandalu plagiatorskim w Polsce”:

„Plaga plagiatów jest naprawdę powszechna. W artykułach, w książkach, czasem nawet we wspomnieniach z podróży. Co gorsza podejście do plagiatu w Polsce jest bardzo… ambiwalentne? Tzn. wiele osób wciąż uważa to za pomyłkę przy pracy, osoby, które zostały przyłapane na plagiacie rzadko zostają wykluczone że środowiska, z którego się wywodzą. Zwykle kryją się na jakiś czas a potem wracają i nikt im niczego nie pamięta (…) Kto jest winien? Po pierwsze podły leniwy kradziej czyichś myśli. Można cytować, można się powoływać, nie wolno przepisywać. Prosta sprawa. Po drugie winię szkołę która uczy ludzi, że za przepisany referat dostajesz więcej punktów niż za taki napisany z głowy. Serio szkoła pięknie uczy plagiatorów.” Napisał Czajka-Kominiarczuk na Facebooku.

Ostatecznie sprawa wciąż nie należy do rozstrzygniętych. Co będzie dalej? Czekamy na rozwój sytuacji.

 

 

 

 

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ