„Droga do zapomnienia” – recenzja filmu

recenzja tekst life4styleReżyser Jonatan Teplitzky zabiera nas w swoim najnowszym obrazie do świata wojny i cierpienia, który ściera się jednocześnie ze sferą miłości i przebaczenia. Podróżujemy na dwóch płaszczyznach czasowych, jednak umiejętnie przeplatających się ze sobą.

Eric Lomax (Colin Firth), autor autobiograficznej powieści – bestsellera „The Railway Man”, której adaptacją jest tytułowy film, był weteranem II wojny światowej. Kiedy wojska angielskie poddały się w Singapurze, został pojmany do japońskiej niewoli i przydzielony do prac przy tzw. „Kolei Śmierci”, mającej przeprowadzić linię od Birmy do Rangunu. Prace nad katorżniczym projektem pochłonęły niemalże 90 tysięcy ofiar.  Lomax, próbując uwolnić siebie i swoich przyjaciół w „nielegalny” dla Japończyków sposób, był przez nich torturowany, co odcisnęło ogromne piętno na jego psychice.

Po latach od strasznych wydarzeń, wojna wciąż dla niego trwała, nękany koszmarami, przeżywając na nowo traumatyczne wydarzenia, nie mógł poradzić sobie z normalnym, codziennym życiem. Fascynat kolei w pociągu spotkał swoją przyszłą żonę, Patricię (Nicole Kidman) i to dzięki jej pomocy oraz presji kolegi z wojska, postanowił wyrównać rachunki z przeszłością i odnaleźć swego najgorszego oprawcę, który uniknął po wojnie kary za swoje zbrodnie.

Nikt lepiej nie poradziłby sobie z główną rolą niż Colin Firth, aktor niemożliwy do zaszufladkowania. Wachlarz emocji, jakimi częstuje nas w trakcie projekcji, jest bardzo rozłożysty. Począwszy od rozanielonego nową towarzyszką romantyka, poprzez neurotycznego, roztrzęsionego, wspominającego dawne wydarzenia weterana, aż do pozornie bezwzględnego poszukiwacza zemsty na dawnym oprawcy. Oczywiście – zaskakuje.

Jego młodsza wersja, z czasów wojny, odgrywana przez Jeremy’ego Irvine’a również nie pozostaje w tyle. Młody aktor bardzo przekonywująco wczuwa się w rolę sprytnego specjalisty od spraw łączności w wojsku, następnie niewoli, aż finalnie urządza pokaz swoich umiejętności w brutalnych scenach tortur.

Nie bez znaczenia jest tu również wyśmienita rola Nicole Kidman, która zwykła grywać kobiety silne i jednocześnie delikatne. Jakkolwiek banalnie by to nie zabrzmiało, Kidman robi tu wrażenie niezwykle kruchej, podczas gdy okazuje się ostoją dla swojego rozsypującego się męża, potrafi postawić na swoim i sprowadzić jego życie (najwłaściwsze określenie z możliwych) na właściwe tory.

„The Railway Man”, jako „Droga do zapomnienia” może być początkowo mylnie odbierany. Jak zwykle polscy tłumacze nie popisali się interpretacją tytułu. Fabuła filmu nie wiedzie bohatera ku zapomnieniu. Wręcz przeciwnie, stara się go nauczyć radzenia sobie z faktami, których nie zapomni nigdy i musi „nauczyć się o nich pamiętać.

Również widzowie nie mogą pominąć faktu, że ich bohater Lomax nie był wymysłem scenariusza i jego życie naprawdę miało miejsce. Tym większe jest wzruszenie, gdy oglądający uzmysłowi sobie to przy napisach końcowych.

Twórcy filmu stawiają kilka fundamentalnych pytań. Jeśli chodzi o etos żołnierza, pytania o honor, odwagę, ale również o chęć zemsty. Równie ważne są tu wątki traktujące o naturze człowieka, jego zdolności do przetrwania sytuacji wychodzących poza granice ludzkiej wytrzymałości, ale także umiejętność rozwinięcia w sobie uczucia bezgranicznej miłości, kształtującej tak dalece, że pozwala wybaczać niewybaczalne.

Olga Kowalczyk

ZOSTAW ODPOWIEDŹ