Wychowanie: słowa to za mało!

Każdy rodzic stara się jak najlepiej wychować swoje dziecko. Niestety, brak podstawowej wiedzy psychologicznej często, mimo dobrych chęci, skutkuje poważnymi uszczerbkami w rozwoju emocjonalnym dziecka, które rzutują na całe jego dorosłe życie. Utrwalone schematy ciężko zmienić. Na co zatem warto zwrócić uwagę podczas naszych interakcji z najmłodszym członkiem rodziny?

www.dovechristiancounseling.com
Wielu rodziców uważa, że system kar i nagród jest czytelnym sposobem na pokazanie dziecku jakie zachowania są pożądane, a jakie nie. Jeszcze do niedawna za nowoczesnych rodziców uważano takich, którzy tłumaczą dziecku różne kwestie i rozmawiają z nim jak równy z równym. To jednak wciąż za mało. Okazuje się, że dla dziecka jednym z najważniejszych źródeł informacji o tym, jak w danej sytuacji reagować jest zachowanie jego rodziców – a nie ich słowa.

Często zdarza się, że w określonej sytuacji wylewnie tłumaczymy dziecku, w jaki sposób należy się zachować, co mówić, a czego nie, informujemy jakie emocje mogą pojawić się wobec konkretnego wydarzenia. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nasze zachowanie dobrze z tym korespondowało. Czyny mają tu znaczną przewagę nad słowami. Ceniony psycholog kanadyjski, Albert Bandura wiele lat temu opracował teorię społecznego uczenia się, która zakłada, że dzieci uczą się głównie przez tak zwane modelowanie, czyli naśladowanie obserwowanych u innych zachowań.

W związku z tym powinniśmy bardzo uważać na to, jak zachowujemy się w towarzystwie naszego dziecka. Jeżeli uczymy je, że zawsze należy mówić prawdę, po czym sami uciekamy się w ich obecności do drobnych kłamstewek (na przykład wykręcając się od spotkania z koleżanką rzekomym bólem głowy) dziecko zapamięta raczej nasze konkretne zachowanie, a nie wypowiedziane wcześniej teoretyczne nauki.

Dzieci uczą się od nas również jakie emocje „powinno się” odczuwać w określonych sytuacjach. Obserwując zachowanie swoich rodziców doskonale widzą, jakie sytuacje wywołują w nich stres, lęk, gniew, radość czy smutek i bardzo szybko chłoną taką wiedzę. Wiele (często nieadekwatnych) reakcji utrwala się przez lata i dopiero w dorosłym życiu, zdobywając własne doświadczenia, zaczynamy widzieć ich irracjonalność. Niektóre z nich trudno już wówczas zmienić.

Na ulicy często spotyka się zdenerwowanych rodziców krzyczących na dzieci, które potkną się lub przewrócą. W ten sposób uczą swoje pociechy, że wywinięcie przysłowiowego orła jest czymś, co ich złości i denerwuje. Przy następnej wywrotce dziecko prawdopodobnie rozpłacze się nie dlatego, że mocno się uderzy lub stłucze kolano, ale z obawy przed złością rodzica. W ten sposób rzutujemy na nieświadome niczego dziecko swoje własne emocje, nieadekwatne do danej sytuacji (w tym przypadku: strach o dziecko wyrażony poprzez zdenerwowanie i krzyk).

Pamiętajmy, że dzieci mają ograniczone kompetencje emocjonalne i poznawcze. Rozumienie emocji i związków pomiędzy zachowaniami a emocjami zaczyna dopiero się u nich kształtować. Wiele rzeczy, które dla nas są oczywiste lub możliwe do wydedukowania, dla nich są niezrozumiałe. Dziecko nie wie, że rodzic krzyczy na nie i jest podenerwowany, bo miał ciężki dzień w pracy. Dla niego jasne będzie, że zrobiło coś, co rozzłościło mamę lub tatę i będzie się o taki stan rzeczy obwiniało.

Oczywiście nikt z nas nie jest w stanie nieustannie zachowywać się bez zarzutu. Mniejsze czy większe wpadki w obecności naszych dzieci bez wątpienia będą się zdarzały, warto jednak mieć na uwadze, że to rodzice, jako najważniejsze osoby w ich życiu, swoim własnym zachowaniem wywierają ogromny wpływ na to, jakimi ludźmi staną się w przyszłości.

Joanna Bochnia

ZOSTAW ODPOWIEDŹ