Wreszcie pojawiło się w domu wyczekiwane, kochane i rozpieszczane maleństwo. Patrzeć jak rośnie, uczy się raczkować, wypowiada pierwsze słowa, to czysta rozkosz dla dumnych rodziców. Nie wiadomo jak i kiedy pojawia się myśl, że jeśli jedno dziecko to skarb, dwoje, troje lub pięcioro to skarb o wiele większy.
Większość z nas, widząc gromadkę pięciorga maluchów krzątających się wokół zaaferowanych rodziców albo poupychanych do wózków, zastanawia się, czy ci ludzie naprawdę nie znają umiaru. Być może dlatego, że reszta z nas „umiar zna”, rodziny tak liczne są dziś rzadkością. A szkoda, bo wbrew pozorom w naszych warunkach dzieci są wyznacznikiem dobrobytu. Mimo że wielodzietność często kojarzymy z biedą i brakiem wykształcenia, to nie można nie zauważyć, że w chudych latach dzieci rodzi się mniej. Widać to doskonale na wykresach pokazujących opłakany poziom przyrostu naturalnego z okresu „kryzysu”, kiedy wiele par z powodów ekonomicznych odłożyło na później myśl o potomstwie. Centrum Adama Smitha obliczyło, że koszt utrzymania dziecka do osiągnięcia przez nie 20 roku życia to 190 tys. złotych, dwójki dzieci – aż 322 tys. złotych, czyli tyle co mieszkanie w dużym mieście (źródło: prnews.pl). Żeby jakoś ratować sytuację i zachęcać pary do radosnego rozmnażania się, tym o niskich dochodach rząd oferuje co nieco zniżek i ulg do wykorzystania w podróżach i najróżniejszych instytucjach. Tylko czy to wystarcza?
Posiadanie gromadki dzieci to wciąż ekstrawagancja. Mało kto pamięta, że po wojnie praktycznie każda rodzina była wielodzietna. Oczywiście wiązało się to z brakiem współczesnych metod antykoncepcji, ale też świadomość społeczna była nieco inna. Nie było powodów do stygmatyzacji zjawiska, które dotyczyło zarówno biednych, jak i bogatych. Dopiero na przełomie wieków, w krajach rozwiniętych najbardziej popularny stał się model 2+1, który jest dziś głównym sprawcą tego, że pokolenie dzieci jest o około 40 procent mniej liczne od pokolenia ich rodziców.
Mniej dzieci to również mniejsze zabezpieczenie dla starszych pokoleń. Choć ten obowiązek powinno przejąć państwo, trudno nie zauważyć, że jeśli utrzyma się dotychczasowa tendencja, po prostu nie będzie wystarczającej liczby osób pracujących na nasze emerytury. Niektórzy socjologowie wskazują na to, że chociaż mamy mniej dzieci, to bardziej wykształcone i z lepszym startem w dorosłe życie. Dzieci rzadko przejmują zawód po rodzicach, częściej są przez nich zachęcane do kształcenia się na kierunkach zapewniających większy prestiż społeczny i lepsze zarobki. Zatem funkcja zabezpieczenia bytu rodziców na starość pozostaje, zmienia się tylko jej forma.
Czy zdecydować się na drugie i kolejne dzieci? Naukowcy zajmujący się wczesnym rozwojem dziecka sugerują, że jeśli tylko mamy takie możliwości, to jak najbardziej. Maluchy posiadające rodzeństwo szybciej się rozwijają, lepiej socjalizują, uczą się empatii, nawyku dzielenia się z innymi i dbania o innych. Nie mówiąc już o tym, że więcej dzieci to więcej miłości, więcej pytań „mamo, a co to jest?”, więcej wspomnień. Poza tym im więcej dzieci posiadamy, tym mniejsze prawdopodobieństwo samotności. Statystyki mówią, że osoby posiadające liczne potomstwo żyją dłużej, a kobieta, która urodziła piątkę dzieci, z dużym prawdopodobieństwem dożyje stu lat.
Decydując się na liczne potomstwo pamiętajmy jednak, że dzieci to nie element wystroju mieszkania – będą krzyczeć, płakać, rozrzucać jedzenie, biegać, domagać się naszej uwagi i miłości. Im będzie ich więcej, tym więcej cieniutkich głosików, pieluch, obtartych kolan i porozrzucanych zabawek. Każda z nas powinna sama odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jest to cena zbyt wygórowana.
Wreszcie pojawiło się w domu wyczekiwane, kochane i rozpieszczane maleństwo. Patrzeć jak rośnie, uczy się raczkować, wypowiada pierwsze słowa, to czysta rozkosz dla dumnych rodziców. Nie wiadomo jak i kiedy pojawia się myśl, że jeśli jedno dziecko to skarb, dwoje, troje lub pięcioro to skarb o wiele większy.
Większość z nas, widząc gromadkę pięciorga maluchów krzątających się wokół zaaferowanych rodziców albo poupychanych do wózków, zastanawia się, czy ci ludzie naprawdę nie znają umiaru. Być może dlatego, że reszta z nas „umiar zna”, rodziny tak liczne są dziś rzadkością. A szkoda, bo wbrew pozorom w naszych warunkach dzieci są wyznacznikiem dobrobytu. Mimo że wielodzietność często kojarzymy z biedą i brakiem wykształcenia, to nie można nie zauważyć, że w chudych latach dzieci rodzi się mniej. Widać to doskonale na wykresach pokazujących opłakany poziom przyrostu naturalnego z okresu „kryzysu”, kiedy wiele par z powodów ekonomicznych odłożyło na później myśl o potomstwie. Centrum Adama Smitha obliczyło, że koszt utrzymania dziecka do osiągnięcia przez nie 20 roku życia to 190 tys. złotych, dwójki dzieci – aż 322 tys. złotych, czyli tyle co mieszkanie w dużym mieście (źródło: prnews.pl). Żeby jakoś ratować sytuację i zachęcać pary do radosnego rozmnażania się, tym o niskich dochodach rząd oferuje co nieco zniżek i ulg do wykorzystania w podróżach i najróżniejszych instytucjach. Tylko czy to wystarcza?
Posiadanie gromadki dzieci to wciąż ekstrawagancja. Mało kto pamięta, że po wojnie praktycznie każda rodzina była wielodzietna. Oczywiście wiązało się to z brakiem współczesnych metod antykoncepcji, ale też świadomość społeczna była nieco inna. Nie było powodów do stygmatyzacji zjawiska, które dotyczyło zarówno biednych, jak i bogatych. Dopiero na przełomie wieków, w krajach rozwiniętych najbardziej popularny stał się model 2+1, który jest dziś głównym sprawcą tego, że pokolenie dzieci jest o około 40 procent mniej liczne od pokolenia ich rodziców.
Mniej dzieci to również mniejsze zabezpieczenie dla starszych pokoleń. Choć ten obowiązek powinno przejąć państwo, trudno nie zauważyć, że jeśli utrzyma się dotychczasowa tendencja, po prostu nie będzie wystarczającej liczby osób pracujących na nasze emerytury. Niektórzy socjologowie wskazują na to, że chociaż mamy mniej dzieci, to bardziej wykształcone i z lepszym startem w dorosłe życie. Dzieci rzadko przejmują zawód po rodzicach, częściej są przez nich zachęcane do kształcenia się na kierunkach zapewniających większy prestiż społeczny i lepsze zarobki. Zatem funkcja zabezpieczenia bytu rodziców na starość pozostaje, zmienia się tylko jej forma.
Czy zdecydować się na drugie i kolejne dzieci? Naukowcy zajmujący się wczesnym rozwojem dziecka sugerują, że jeśli tylko mamy takie możliwości, to jak najbardziej. Maluchy posiadające rodzeństwo szybciej się rozwijają, lepiej socjalizują, uczą się empatii, nawyku dzielenia się z innymi i dbania o innych. Nie mówiąc już o tym, że więcej dzieci to więcej miłości, więcej pytań „mamo, a co to jest?”, więcej wspomnień. Poza tym im więcej dzieci posiadamy, tym mniejsze prawdopodobieństwo samotności. Statystyki mówią, że osoby posiadające liczne potomstwo żyją dłużej, a kobieta, która urodziła piątkę dzieci, z dużym prawdopodobieństwem dożyje stu lat.
Decydując się na liczne potomstwo pamiętajmy jednak, że dzieci to nie element wystroju mieszkania – będą krzyczeć, płakać, rozrzucać jedzenie, biegać, domagać się naszej uwagi i miłości. Im będzie ich więcej, tym więcej cieniutkich głosików, pieluch, obtartych kolan i porozrzucanych zabawek. Każda z nas powinna sama odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jest to cena zbyt wygórowana. Normal 0 21 false false false PL X-NONE X-NONE /* Style Definitions */ table.MsoNormalTable {mso-style-name:Standardowy; mso-tstyle-rowband-size:0; mso-tstyle-colband-size:0; mso-style-noshow:yes; mso-style-priority:99; mso-style-parent:””; mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt; mso-para-margin-top:0cm; mso-para-margin-right:0cm; mso-para-margin-bottom:10.0pt; mso-para-margin-left:0cm; line-height:115%; mso-pagination:widow-orphan; font-size:11.0pt; font-family:”Calibri”,”sans-serif”; mso-ascii-font-family:Calibri; mso-ascii-theme-font:minor-latin; mso-hansi-font-family:Calibri; mso-hansi-theme-font:minor-latin; mso-fareast-language:EN-US;}