Brutalny sport dla myślących facetów

Występy cheerleaderek, grill, zabawy dla kibiców, angielskobrzmiące okrzyki z trybun i dwie drużyny dobrze zbudowanych mężczyzn w groźnie wyglądających sportowych strojach. Nie jest to scena z filmu nakręconego za oceanem, a relacja z jednego z meczów polskich drużyn futbolu amerykańskiego, które w ostatnich latach przyciągają coraz liczniejszą publiczność. O rosnącym fenomenie futbolu amerykańskiego w Polsce, o tym ile pracy wymaga zasłużenie na drużynową koszulkę z własnym nazwiskiem i jak wrócić do gry po poważnej kontuzji w rozmowie z Piotrem Matyjaskiem, zawodnikiem stołecznej, pierwszoligowej drużyny Crusaders Warszawa.

Fot. Darek Nowak / dfotosport.com

Hanna Gajewska: Dziennikarz sportowy Antoni Bohdanowicz napisał: Jeszcze dziesięć lat temu futbol amerykański istniał w naszej świadomości wyłącznie za sprawą filmów. Teraz wkracza na stadiony piłkarskie, potrafi przyciągnąć na trybuny tysiące osób, a liczba czynnie uprawiających ten sport stale się powiększa. To fenomen, bo chyba nigdzie indziej ta dyscyplina nie rozwija się tak dynamicznie jak u nas. To prawda?

Piotr Matyjasek: Prawda, natomiast fenomen nie do końca. Przez wszystkie ustroje, trochę się w Polsce zaniedbaliśmy sportowo. Futbol po prostu wyczuł moment. Przyciąga rodzinną atmosferą na meczach i myślę, że to jest jego największym sukcesem. Zawodnicy tworzą fajną, dużą grupę ludzi, która traktuje się jak rodzina. Sukces tego sportu zaczyna się od zawodników i trenerów.

Wasza drużyna ma sporo fanów.

Na pewno mamy wiernych fanów, bo początki naszego klubu nie były zbyt udane. Na chwilę obecną jest coraz więcej osób na trybunach i coraz więcej ludzi się nami interesuje.

Sponsorzy też?

Mamy głównego sponsora, którym jest Kancelaria Inwestycyjna INVESTO, której dziękujemy za zaufanie, bo bez nich na pewno nie bylibyśmy w tym miejscu, w którym jesteśmy teraz.

Mecze to bardziej wydarzenie sportowe czy towarzyskie?

To zależy dla kogo. Dla nas na pewno sportowe, natomiast mam nadzieję, że dla naszych kibiców też towarzyskie. Dalej główną atrakcją ma być sport, a to co dzieje się dookoła stadionu, ma ludzi do niego zachęcać.

A skąd zainteresowanie zawodników akurat tą dyscypliną sportową?

Myślę, że jest to sport kompletny. Z jednej strony wymaga bardzo dużego atletyzmu, a z drugiej jest to też sport siłowy. Poza tym jest to dyscyplina, w której przede wszystkim trzeba myśleć. Jak się nie myśli, to zazwyczaj się obrywa. Takie brutalne realia możemy porównać do życia. Jak w życiu się nie myśli, to też się daleko nie zajdzie.

Podobno futbol amerykański jest trendy, a wielu młodym chłopakom bardziej zależy na możliwości umieszczenia zdjęcia w stroju drużyny na Facebooku niż samej grze. Warsaw Eagles zmagali się swego czasu z takimi problemami – po zdjęciu drużynowym część zawodników znikała. Jak to wygląda w Crusaders?

Nie chciałbym się wypowiadać na temat innych drużyn, bo to ich wewnętrzna sprawa. U nas do założenia jersay’a prowadzi daleka droga. Przed sezonem wystartowaliśmy w prawie 80 osób. Na dzień dzisiejszy ok. 50 z nich miało możliwość założenia stroju sportowego ze swoim nazwiskiem. Nie jest łatwo na to zapracować. System, który mamy w drużynie, przede wszystkim mobilizuje do ciężkiej pracy, a jersey jest swego rodzaju nagrodą. Nie ma możliwości kupienia go, bo nie jest to tylko gadżet. Każdy, kto nosi jersey wie, że ciężko na niego zapracował. Sam rytuał rozdawania jersey’i dużo daje zawodnikom.

Dużo jest takich rytuałów związanych z życiem drużyny?

Trochę jest, począwszy od rookie talent show. Od 2 lat mamy taką tradycję, że na każdym obozie przedsezonowym nasi rookies muszą zaprezentować swój talent.

Rookies to znaczy?

Rookies to osoby, które są u nas pierwszy rok. Oprócz tego mamy rytuały w dniu meczu – przebywanie razem, wspólny posiłek i piosenki po wygranej. Wiele jest rzeczy, które sprawiają, że łatwo wsiąkać w życie drużyny. To głównie za sprawą naszych trenerów, bo to oni wprowadzili taką atmosferę.

Fot. Darek Nowak / dfotosport.com

A ty, dlaczego zacząłeś grać?   

Bo mnie kolega namówił [śmiech]. To taka najczęstsza odpowiedź. Zaprosił mnie Michał Leśniarek, który teraz został powołany do kadry Polski. Znaliśmy się wiele lat, wiedział o tym, że kiedyś biegałem i zapytał, czy nie chciałbym spróbować futbolu amerykańskiego. Przyszedłem na trening i tak już zostałem.

Kiedyś biegałeś – to znaczy, że na jakiej pozycji teraz grasz?

Wcześniej byłem rozgrywającym, natomiast po rozmowach z trenerami udało mi przetransferować na skrzydłowego i na tight end’a. Mam nadzieję, że tu zostanę. To była pozycja, z którą od początku najbardziej się utożsamiałem. Natomiast jak będzie, to już sezon pokaże.

W meczu, w którym byłeś poważnie kontuzjowany, grałeś na tej samej pozycji?

Wtedy grałem na rozgrywającym, ale to ciężki temat.

Co się stało?

Po upadku pękła mi nerka. W tym stanie jechałem ze Słupska do Warszawy, więc trochę się na tej trasie pomęczyłem. Dwie operacje, dwa tygodnie w szpitalu. Było minęło. Na dzień dzisiejszy lekarz powiedział, że mam się traktować jak normalnego mężczyznę, jakby nic się nie stało. Początkowo nie chciałem trenować futbolu, chciałem się skupić na treningach szybkościowych i siłowni, a z chłopakami trenowałem bardziej dla własnego ruchu. Ale futbol wygrał i znów mnie ściągnął na boisko.

Nie miałeś jakiegoś urazu psychicznego? Taka kontuzja to raczej nic przyjemnego.

Wiele rzeczy działo się w moim życiu, przyjemnych i nieprzyjemnych. Myślę, że najważniejsze to żeby się nie obwiniać.

A był taki moment, że miałeś do siebie pretensję?

Po każdej kontuzji tak jest. Zawsze można było zrobić coś inaczej. Najwyraźniej tak miało być, trzeba się podnieść i iść dalej. Nie można się obwiniać. Trzeba wyciągnąć wnioski, wyznaczyć sobie kolejne cele i walczyć z własnymi słabościami. Taką słabością jest też strach przed urazem, ale myślę, że sobie z nim poradziłem. Mam nadzieję, że w pewnym sensie jestem wzorem dla niektórych chłopaków, którzy z lżejszymi urazami boją się wrócić do treningów w obawie przed kolejną kontuzją. Równie dobrze można się wywrócić na schodach i już nie wstać.

Dostawałeś fory na treningach?

Absolutnie nie. We wszelkich rywalizacjach staram się pokazywać chłopakom, że nie ma co odpuszczać. W drużynie jest zasada, że nie gra się na pół gwizdka. Jeżeli ktoś się obija, to zazwyczaj trener to widzi i takiego zawodnika zdejmuje. W futbolu zmiany są nielimitowane, więc można wymienić 22 zawodników z boiska na 22, którzy są na ławie. W futbolu nie można grać na pół gwizdka i nigdy tak nie grałem.

Mimo wszystko, to co robicie nie jest zawodowstwem.

Z perspektywy rozumienia zawodowstwa w Polsce – nie. Natomiast z perspektywy zaangażowania i porównania naszej drużyny do standardów zagranicznych, w wielu przypadkach jest to zawodowstwo. Oczywiście część osób podchodzi do tego półrekreacyjnie, natomiast część zawodników zajmuje się tym na co dzień. Chodzimy minimum trzy razy w tygodniu na siłownię, plus treningi rozruchowe, a do tego minimum dwa treningi drużynowe i zajęcia indywidualne taktyczne z trenerami. Sumując,  jakieś 6-7 dni w tygodniu poświęca się czas na futbol. Nie wiem, czy można to nazwać rekreacją.

Przy jednym z ostatnich pytań będę musiała podeprzeć się ściągą, bo to bardzo trudne do przeczytania. Kim jest Babatunde Aiyegbusi?

Babatunde Aiyegbusi jest wzorem dla wielu młodych Polaków, a przede wszystkim niesamowitym facetem, który bardzo dużo osiągnął jak na nasze realia. Z ligi podwórkowej, amatorskiej zawędrował do najwyższej klasy ligi zawodowej. Tam już są pieniądze i profesjonalne podejście do sportu. Tak jak wspomniałem wcześniej, jest on wzorem dla młodych ludzi w tym, jak podążać za marzeniami. Babatunde zawsze chciał grać w sportach kontaktowych, w pewnym momencie dowiedział się o czymś takim jak futbol amerykański, a dziś jest o krok od grania i rywalizowania z najlepszymi zawodnikami na świecie.

Myślisz, że takich osób jak on będzie wkrótce więcej? Jesteś na bieżąco z polską ligą futbolu amerykańskiego, może masz już jakieś typy?

Są osoby, które mają niesamowity potencjał. Kluczem dla scoutów, czyli osób które zajmują się wyszukiwaniem talentów na skalę światową, są mecze reprezentacji Polski. Zawodnicy, którzy tam trafili nie są ludźmi z przypadku i na pewno zostaną zauważeni. Im bardziej będziemy promować futbol amerykański, tym prościej będzie scoutom dotrzeć do zawodników i zobaczyć ich potencjał.

Kiedy gracie najbliższy mecz?

Najbliższy mecz odbędzie się w sobotę 16 maja w Warszawie. Gramy z Wilkami Łódzkimi, z którymi niedawno wygraliśmy. Powoli zmierzamy do naszego celu, czyli wyjścia do fazy pucharowej.

Więcej informacji o drużynie Crusaders Warszawa znajdziecie na ich stronie internetowej oraz Facebooku.

_____________________

Zapraszamy również do polubienia naszego profilu na Facebooku oraz zapoznania się z ofertą naszego sklepu internetowego.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ