Filmy, filmy i jeszcze raz filmy…
Czy w zabieganym, pełnym pracy i pośpiechu tygodniu jest coś lepszego niż chwila wytchnienia w postaci spokojnego wieczoru z dobrym filmem? Jesienna aura zniechęca nas do ruszania się gdziekolwiek spod ciepłego koca, więc kiedy już będziemy na bieżąco z najnowszymi kinowymi hitami, warto sięgnąć po filmy, które swoje premiery miały już parę lat temu. Nie odejmuje im to jednak aktualności i z pewnością czas spędzony na ich oglądaniu nie będzie stracony.
„Charlie. The Perks of Being a Wallflower”
Tytułowy Charlie, bardzo wrażliwy i zamknięty w sobie chłopak, właśnie zaczyna naukę w liceum. Nie jest mu łatwo dopasować się do panujących tam realiów – wśród skupionych na popularności, wyglądzie i dobrej zabawie rówieśników czuje się wyjątkowo nie ma miejscu. Wszystko zmienia się, gdy jego wrażliwość i inność doceniają Sam i Patrick, uczniowie ostatniej klasy. Film opowiada o tym, jak to jest widzieć i czuć więcej niż inni oraz jak ważne jest znalezienie osób, które naprawdę nas rozumieją.
„Miłość Larsa”
Lars to dziwak i samotnik, który nie umie ułożyć sobie życia i mieszka w garażu swojego brata. Pewnego dnia w końcu zakochuje się w… zamówionej przez Internet plastikowej lalce, którą nazywa Bianca. Przerażenie rodziny kontrastuje ze szczęściem Larsa, który twierdzi, że odnalazł bratnią duszę. Twardo stąpający po ziemi brat wysyła go na terapię do zaprzyjaźnionej dr Dagmar, która razem z bohaterem stopniowo odkrywa jego zawiłe lęki. Film obfituje w momenty komiczne i na swój szalony sposób romantyczne (na przykład kiedy Lars oprowadza Biancę po miejscach swoich dziecięcych zabaw i śpiewa jej miłosne piosenki) oraz w pełne refleksji i lekkiego smutku, w których obserwujemy jak bardzo zagubiony i samotny jest główny bohater. Mistrzowska rola Ryana Goslinga jest dodatkowym atutem filmu.
„Rust and Bone”
Głównymi bohaterami filmu są treserki orek, Stephanie i Ali – nieodpowiedzialny mężczyzna, który nie potrafi zaopiekować się swoim małym synkiem i nie ma w życiu zbyt wielkich ambicji. W wyniku nietypowych wydarzeń ich losy złączą się, ale nie będzie to tradycyjna, ckliwa historia miłosna. Wspaniałe role Marion Cotillard i Matthiasa Schoenaertsa tworzą atmosferę, która nieustannie gra nam na emocjach i do samego końca nie wiadomo jak potoczy się historia głównych bohaterów. Największymi zaletami filmu są jego nieoczywistość i niespieszne, przemyślane rozwijanie skomplikowanej relacji Stephanie i Aliego.
„Candy”
Historia miłosna Candy – studentki sztuki i Dana – młodego poety, zaczyna się komplikować, kiedy obydwoje sięgają po narkotyki. Uzależnieni od heroiny i siebie nawzajem, nie zauważają momentu, w którym ich miłość ewoluuje od płomiennego uczucia do autodestrukcji i szaleństwa. Podział historii na trzy części: niebo, ziemię i piekło jest dodatkowym podkreśleniem tej drogi. Niesamowicie przekonujące kreacje Heatha Ledgera i Abbie Cornish sprawiają, że razem z bohaterami przeżywamy kolejne upokorzenia, ból, dezorientację, ale również drobne chwile radości i strzępki nadziei na odzyskanie kontroli nad swoim życiem.
„Little Miss Sunshine”
Marzeniem 7-letniej Olive jest wzięcie udziału w dziecięcym konkursie piękności. Mimo że ani wyglądem, ani charakterem nie pasuje do wszechobecnych tam standardów, cała rodzina decyduje się na podróż do Kalifornii, by Olive dotarła na prestiżowe wybory Little Miss Sunshine. Składająca się z samych indywiduów gromada (między innymi uzależniony od narkotyków dziadek, ojciec-bankrut opętany żądzą sukcesu, czy starszy brat, który pod wpływem fascynacji filozofią Nietzschego złożył śluby milczenia) przeżyje spory szok obserwując realia panujące za kulisami dziecięcych wyborów miss. Temat, pozornie ograny, przedstawiony jest w oryginalny, tragikomiczny sposób. Film emanuje ciepłem, które sprawia, że zakochujemy się w małej Olive i jej szalonej rodzince.
„The Spectacular Now”
Sutter Kelly to stereotypowy, popularny uczeń ostatniej klasy liceum – uwielbia być w centrum uwagi, imprezować i otaczać się dziewczynami. Nie ma żadnych planów na przyszłość, a jego puste życie w pełni go satysfakcjonuje. Wszystko zaczyna się zmieniać, kiedy poznaje spokojną Aimee, która nie przywiązuje dużej wagi do życia szkolnej śmietanki towarzyskiej. Oczywiście tego typu historia zawsze trąci banałem, ale dzięki niezwykle subtelnemu charakterowi filmu, pięknym zdjęciom, niedopowiedzeniom i świetnej grze aktorskiej mamy dowód na to, że w dzisiejszych czasach dobrze opowiedziane love story nie potrzebuje oprawy ani kiczu, ani przesadnego sarkazmu. Warto również zobaczyć fenomenalną Shailene Woodley, która zachwycała jeszcze na długo przed sukcesem „The Fault in Our Stars”.
„Blue Valentine”
Cindy (Michelle Williams) i Dean (Ryan Gosling) to małżeństwo z kilkuletnim stażem, które powoli się rozpada. Desperackie próby wskrzeszenia dawnego uczucia nie przynoszą oczekiwanych rezultatów, a codzienność regularnie wygrywa z pięknymi wspomnieniami pierwszych wspólnych miesięcy. Zestawienie początków ich miłości, wzajemnej fascynacji, planów i marzeń z późniejszą rutyną i ciągłą walką tworzy niezwykle przejmujący, smutny obraz wypalającej się miłości. Razem z reżyserem staramy się dociec, które z bohaterów ponosi za to winę, balansując pomiędzy przeszłością a teraźniejszością. Film nie należy może do najbardziej pogodnych, ale zdecydowanie daje do myślenia i warto go zobaczyć.
Joanna Bochnia