Damy i wieśniaczki – hit czy kit? Zabawne, czy żenujące?

Niech każdy sam odpowie sobie na to pytanie. Ja od siebie dodam, że…

Program z pozoru wydaje się całkiem zabawny. A nawet zabawny podwójnie – w końcu można się pośmiać i z ubogiej – zazwyczaj wizualnie również biedaczki. Jak i często nieporadnej damy, potykającej się w swoich najnowszych, niebotycznych szpilkach od Louboutin o… gnój w chlewie wieśniaczki.
 

Program „Damy i Wieśniaczki”swoje początki ma na Ukrainie. Gdzie przepaść między tytułową damą a wieśniaczką jest ogromna. Te pierwsze – często multimiliarderki, codziennie potrafią latać prywatnym helikopterem do centrum Kijowa. Podczas gdy kobiety z prowincji nie mają co włożyć do garnka. Polska rzeczywistość wygląda nieco inaczej. Oczywiście są podziały społeczne, jak i klasy, natomiast różnica między tą średnią a najwyższą nie jest aż tak piorunująca, nie doszukamy się aż tak dużego kontrastu dochodowego, jak i kulturowego. W związku z czym zostaje zadać sobie pytanie – czy przeniesienie programu do polskiej rzeczywistości pokaże to o co chodziło? Na skutek tego wszystkiego powstaje mało śmieszna mieszanka kontrastów. Zestawiane zostają ze sobą damy – które zazwyczaj są kobietami pozbawionymi empatii, które mają parcie na szkło, z kobietami żyjącymi w warunkach… każdy kto miał okazję oglądać widział – totalnego ubóstwa.

W Polsce program wyemitowała telewizja TTV, którą naprawdę lubię i szanuje – mają naprawdę sporo fajnych, ciekawych i trafionych programów, tak samo jak i dziennikarzy. Niestety w tym wypadku, utożsamiają oni skrajną biedę z byciem „wieśniakiem”, co podkreślają przy każdej możliwej okazji. Idąc tym tropem, wychodzi na to, że jeżeli ktoś jest biedny, i żyjący w ubogich warunkach, skazany jest na miano wieśniaka. Natomiast rozkapryszone panienki (które zazwyczaj hajs mają od rodziców lub partnera) są damami. Przez małe „d”,  bo mimochodem, oglądając program, niejednokrotnie, te przysłowiowe „damy”, okazywały się mentalnymi „wieśniaczkami”, i na odwrót…

W tym wypadku, zamiast pokazania prawdziwego wiejskiego życia, które ma wiele do zaoferowania, pokazują żenujące sytuacje. Jeśli program miałby wnosić coś więcej, powinien pokazać bogactwo wiejskich ludzi. Jak tradycja i zwyczaje, pielęgnowanie ich i propagowanie. Jak na przykład stroje ludowe, czy życie w górach – które nie pędzie, tak jak nasze. Wystarczyłoby niewiele – nakierować program na inny trop, by nabrał on nowego znaczenia – nie tego ośmieszającego. Tutaj pokazana jest skrajność – często też umysłowa. Jednak to nie wiejskie życie, bo ubogim można być również mieszkając w mieście. Co często pokazują tytułowe „damy”.

Natomiast co do samych „dam”… W tym wypadku, to stwierdzenie pozostawia wiele do życzenia. To jak powinno wyglądać życie dam, dużo bardziej i lepiej obrazuje inny program – produkcji TVN-u, „Projekt lady”. W którym, idąc tropem TTV, z wieśniaczek chcą zrobić damy. W tym programie jednak jest jakiś czynnik procesu, nauki i wiedzy. Tymczasem tutaj, damy niejednokrotnie nie znają podstaw etyki zachowania, nie mają ukończonych szkół, a co dopiero mówić o elitarnym towarzystwie z wyższych sfer. Obraz”damy”, kreowany jest tutaj na podstawie wyglądu – koniecznie z dużą ilością botoksu, operacji plastycznych i skąpą garderobą. Z kolei symbolem luksusu są tutaj wymyślne potrawy, nocne imprezki w modnych clubach w Warszawie, tony samoopalacza, M2 z ogródkiem i zazwyczaj – bycie fotomodelką, czy czymś na ten gust i aspirowanie na celebrytkę, lub kolejną „Królową życia”. Co nielicznym się zresztą udaje po „Damach i Wiśniaczkach”. Różnica natomiast jest taka, że o ile „Królowe życia” są chociaż zabawne, tak „Damy i Wieśniaczki” nie za bardzo… Tym bardziej kiedy okazuje się, że „damy”, które co drugi dzień latają na cross fit, nie radzą sobie z fizyczną pracą na wsi.

Ponadto, fakt bycia „wieśniaczką” czy „damą”, w tym wypadku podkreślany jest przy każdej możliwej sytuacji. Ania jedna ani druga nie ma imienia – one po prostu są albo damą, albo wieśniaczką: „jak wieśniaczka poradzi sobie w wielkim mieście”, „jak dama przeżyję pierwszą noc w takiej biedzie”.  Ponadto – równie obrzydliwie, podkreślany jest fakt, że „wieśniaczkę” na nic nie stać, o czym lektor nigdy nie zapomina! „Wieśniaczka nawet nie ma pojęcia ile warte są buty damy – tyle ile jej cały dorobek….” Czy to nie jest upokarzające?

Schemat programu jest taki sam. W każdym odcinku dama ma kryzys, a wieśniaczka płacze nad sumą hajsu, jaki dostała na „swoje wydatki”, czyli sukienkę z prywatnego butiku, od projektanta, za 1500. Mimo, że wolałaby ten hajs wydać na swoją biedną codzienność, lub dzieci. Niby cel, a raczej lekcja wyniesiona z programu jest jasna. Ma pokazać „damie” że powinna doceniać to co ma. Jednak ta część skupia się głównie na „wieśniaczce”, która ma dostrzec, że może żyć inaczej, że powinna inwestować w siebie i o siebie zadbać, by być kobietą… Jakby przed programem nią nie była… I nie żeby było to lekkie promowanie myślenia na zasadzie – to pieniądze dadzą ci kobiecość i szczęście. I pomimo tego, że na końcu faktycznie, niejednokrotnie, obie panie wyciągają takie wnioski z lekcji, to jednak w programie co innego, chamsko przedziera się na pierwszy plan. Co? Wykorzystanie ludzi. Ludzi, którzy od zawsze żyją w biedzie, z zasiłków, którzy po prostu nigdy nie widzieli innych perspektyw na życie. Ludzi, którzy niejednokrotnie uwikłani są w toksyczne relacje, z bezrobotnym partnerem, w towarzystwie alkoholu. Żerowanie na biedzie, i ubóstwie – zarówno tym społecznym, jak i ekonomicznym. A przy okazji wybicie celebrytek. A poza tym formaty typu „zamiana ról”, stają się już nudne, bo TTV powiela je w swoich innych produkcjach. Ostatecznie jednak, gdy wieśniaczki wracają do domu, nie sądzę, by coś się u nich zmieniło, a ich życie przypominało życie „dam”. Bo najzwyczajniej w świecie – to dwie odrębne, zupełnie skrajne grupy społeczne.

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ