Czy jesteś w związku bez przyszłości?

Wiele osób nie dostrzega albo nie chce dostrzec, że tkwi w związku bez przyszłości. Jest na to proste wytłumaczenie. Jesteście ze sobą jakiś czas, przywykliście do swojego towarzystwa, macie wspólne grono znajomych, a może nawet razem mieszkacie. Ciężko z dnia na dzień zrobić uczuciową rewolucję w swoim życiu i zrezygnować z czegoś, co jest w naszej głowie synonimem stabilizacji. Czasem jednak nie ma innego wyjścia. Chyba że mgliste poczucie bezpieczeństwa jest dla nas ważniejsze od szczęścia.

www.jc.md

Siedzicie przed telewizorem, nawet na siebie nie patrząc, jedyny wasz kontakt fizyczny ogranicza się do podania sobie pilota. Całus na dobranoc, sporadyczne przytulanki  i to złudne uczucie stabilizacji. Niby wszystko jest okej. Przecież się nie kłócicie, dzwonicie do siebie, onnie ucieka do innej, żyjecie swoim normalnym trybem. To jednak nie jest synonim szczęścia i udanego związku. Trudno spojrzeć prawdzie w oczy, ale sztuczne podtrzymywanie relacji w żaden sposób jej nie ożywić, a jedynie sprawi, że na końcu (który niechybnie nastąpi) cierpienie i poczucie zmarnowanego czasu będzie większe. Żeby uczucie przetrwało potrzebne jest obustronne zaangażowanie w jego podtrzymywanie i wzniecanie. Przyzwyczajenie nigdy nie było i nie będzie dobrym argumentem dla ratowania w związku. Rychły koniec związku da się przewidzieć. Jeśli coś, co z uporem maniaka próbujemy zbudować, jest bez przyszłości, świadczy o tym wiele wyraźnych symptomów.

Pierwszą rzeczą są priorytety. Jeśli oboje spoglądacie w przyszłość, ale w zupełnie innych kierunkach, to żadna siła nie sprawi, że wasze plany nagle staną się wspólne. No chyba że jedna z osób całkowicie zrezygnuje ze swoich marzeń, ale wtedy ta druga dostanie w pakiecie znerwicowanego, smutnego i denerwującego partnera. Same straty, zero zysków. Psychologowie podkreślają, jak ważne w związku jest podobieństwo psychiczne. Oczywiście stare przysłowie głosi, że przeciwieństwa się przyciągają i słusznie. Nikt nie chce wiązać się ze swoim klonem. Nie można jednak przesadzać w drugą stronę. Związek z osobą, której w normalnych warunkach nie bylibyśmy w stanie nawet polubić to porywanie się z motyką na słońce. Ważne jest to, czy ze sobą rozmawiacie, jak traktujecie się wzajemnie oraz to, czy po prostu lubicie spędzać razem czas. Pary, które nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego, prędzej czy później się rozstają. Chodzi też o wspólne ustalenia dotyczące przyszłości, rozwoju związku, sposobu wychowania dzieci, miejsca zamieszkania. Jeśli kobieta wkrótce chce  zajść w ciążę, a jej partner zamierza najpierw zwiedzić świat, może być trudno się im dogadać.

Kontrowersyjny jest też temat zdrady. Podobno jedną z cech człowieczeństwa jest przebaczenie. I to prawda, każdy zasługuje na drugą szansę, każdy ma prawo do błędu. Wynieśliśmy to albo z domu albo z lekcji religii. Kobiety nauczono, że nie można surowo oceniać swojego mężczyzny, bo z natury gorzej radzi sobie z odpieraniem pokus. My też czasem nie jesteśmy święte. Jednakże wybaczenie nie ma nic wspólnego z zapomnieniem i bardzo często te dwie rzeczy rozjeżdżają się w dwóch zupełnie różnych kierunkach.  Prędzej czy później podejrzenia o niewierność mogą się znowu pojawić. Osobie zdradzonej, trudno będzie ponownie zaufać partnerowi. A co  jeśli to my jesteśmy stroną zdradzającą? To czerwony alarm mówiący, że coś w tym związku jest nie tak. Do zdrady nie dochodzi bez powodu. A na nadszarpniętych podwalinach naprawdę trudno dalej budować relację.

Tak jak i bez zaufania, tak związek nie istnieje też bez kompromisu. Umiejętność wypracowania ugody, która zadowoli obie strony, jest w każdym związku bardzo ważna. Bez tego trudno o harmonię – będziecie się wciąż spierać, nie zgadzać ze sobą. Związek bez kompromisu nie istnieje. Mam silny charakter i trudno mi iść na ustępstwa, ale gdy poznałam mojego narzeczonego, odkryłam, że on też lubi mieć zawsze rację. Po kilku wymianach zdań mieliśmy wielkie awantury. Zrozumieliśmy, że musimy nauczyć się kompromisu, inaczej będzie nam ciężko – mówi jedna z kobiet na forum internetowym. Jeśli dochodzi się do innego wniosku niż ona, lepiej od razu się rozstać niż za każdym razem rozgrywać batalie o swoje racje. Zwykle powodem bardzo emocjonalnych kłótni jest też zatracenie umiejętności słuchania. Jeśli nie słuchacie tego, co macie sobie nawzajem do powiedzenia, to brutalnie wam to uświadamia, że tak naprawdę nie obchodzi was to, co druga strona ma do powiedzenia. Skoro nie liczę się z partnerem, jak mogę nazywać naszą relację związkiem. Albo zaczniecie ponownie zwracać uwagę na swoje wypowiedzi, albo właśnie podkopujecie fundamenty tego, co kiedyś stworzyliście.

Katarzyna Mierzejewska

ZOSTAW ODPOWIEDŹ