Czy cellulit jest faktycznie naszym wrogiem nr 1?
Pytałam babci, jak radzono sobie w czasach jej młodości z problemem cellulitu. Babcia jednak, a uważam ją za najmądrzejszą kobietę, jaką znam (podobno to dotyczy większości wnucząt), nie do końca rozumiała, czym ten cellulit jest. I dlaczego nazywam go problemem.
Media torpedują nas hasłami, wedle których cellulit rujnuje nam życie. Na wszystko jednak jest recepta, bo są preparaty, które pomogą nam usunąć pomarańczową skórkę. Wszystko to wydaje mi się przesłodzone. Nie cellulit jest problemem, ale to, że większą część dnia siedzimy, jemy za dużo słodyczy, smażonych – po prostu niezdrowych produktów, palimy, pijemy alkohol, nie mamy w życiu żadnej większej aktywności ruchowej. To wytwór naszej często wieloletniej ,,pracy”. A media robią z niego jakąś istotę niezależną od nas. Jak wirus, którym można się zarazić. Ciągle nas atakuje i ciągle musimy z nim walczyć. Przecież to medialna papka!
Cellulit stał się w konsekwencji naszym wrogiem, z którym musimy nieustannie walczyć. Jest też przyczyną kompleksów. Wiele kobiet nie wychodzi na plażę w stroju kąpielowym, potrafi cały dzień przesiedzieć w sukience… bo mówi, że ma cellulit. A ja mówię – jeśli komuś mój cellulit przeszkadza, to niech nie patrzy! Każdy ma prawo się opalać na plaży, czy jest zgrabny, czy nie!
Skórka pomarańczowa pojawia się u coraz młodszych osób. Niestety pojawia się już nawet u nastolatek! Ostatnio moja instruktorka od fitnessu użalała się, że zauważyła u swoje córki pierwszą fazę pomarańczowej skórki. Wydała jej natychmiastowy szlaban na fast foody. Z powodu cellulitu cierpią nie tylko kobiety. Niektórzy lekarze twierdzą, że zdarza się to tak rzadko, że jest niemalże niemożliwe, aby płeć brzydka miała cellulit. Niestety, niezdrowy tryb życia, jaki preferują dzisiaj przedstawiciele cywilizacji Zachodu powoduje, że i panowie cierpią na cellulit, choć pojawia się u nich w innych częściach ciała. Mężczyźni mają nieco inną budowę tkanek skórnych i inną niż kobiety gospodarkę hormonalną. Tym, co najlepiej chroni ich przed cellulitem jest testosteron i jego pochodne. Upraszczając można stwierdzić, że im go więcej – tym mniejsze prawdopodobieństwo pojawienia się cellulitu. Jednakże ciągłe siedzenie, fastfoodowe odżywianie i całkowity brak ruchu zmniejszają ilość testosteronu (a mniej testosteronu oznacza nie tylko możliwość pojawienia się cellulitu, ale i inne problemy – m.in. związane z potencją).
Wystarczyłoby zamiast jajecznicę usmażoną na tłuszczu i grubo posoloną zjeść na śniadanie gotowane jajka. Wystarczyłoby pół godziny, ba – nawet 15 minut – ćwiczeń codziennie. Do tego pić więcej wody i już poprawa zdrowia zauważalna. Często jednak, niestety, kiedy widzimy cellulit, po prostu idziemy do apteki, kupujemy preparat i stosujemy go bez zmian w trybie życia. I potem przychodzi etap frustracji, bo okazuje się, że preparat nie działa. Pamiętajmy, że to nie są leki. Krem nie działa też jak operacja. On wspomaga, jedynie współgra z naszymi działaniami w walce z cellulitem. A tę walkę należy zacząć ze swoimi nawykami. Jest wiele stron w internecie, gdzie można przeczytać złote porady jak pozbyć się cellulitu. Nie ma sensu, ani miejsca, aby je wszystkie tutaj przytaczać.
Jakie płyną stąd wnioski? Po pierwsze od cellulitu nie umiera się. Po drugie – cellulit nie należy mylić z cellulitisem, pierwsze to przypadłość raczej kosmetyczna, drugie to zdecydowanie choroba. Po trzecie – jeśli widzisz u siebie objawy cellulitu, to znak, że nie żyjesz zbyt zdrowo, a nie – że właśnie zyskałaś/eś nowego wroga, z którym musisz walczyć. Twoje ciało to nie pole bitwy, zdarza się, że to, co ludzie nazywają walką z cellulitem, niestety okazuje się kolejnym stadium niszczenia organizmu. Po czwarte – nie każdy cellulitu może się pozbyć, nie każdy raz na zawsze (zależy to chociażby od hormonów, krążenia, predyspozycji, odziedziczonych genów). Po piąte – lepiej zapobiegać niż leczyć. Póki nie ma cellulitu – dbajmy o siebie, ale nie po to tylko, żeby się nie pojawił. Dbajmy o siebie, żeby być zdrowym!
Paulina Cygańska, fot.