Celebryci made in Poland

Samochodowe pościgi, działanie na granicy prawa i wielogodzinne śledzenie „ofiar” – nie jest to opis sensacyjnego kryminału, a prawdziwe historie, które Tomasz Potkaj opisał w swojej najnowszej książce „Paparuchy kontra ryje. Celebryci made in Poland”. Nieodkryte do tej pory kulisy pracy polskich paparazzi z pewnością zainteresują nie tylko stałych czytelników plotkarskich portali i magazynów. O celebrytach, paparazzi i stojącym między nimi prawie do prywatności w rozmowie z Tomaszem Potkajem.

celebryci life4style

Hanna Gajewska: Od lat jest pan związany z mediami, czy kulisy pracy paparazzi były panu wcześniej nieznane?

Tomasz Potkaj: Pracując dwie dekady w prasie popularnej, nie sposób nie zetknąć się z paparazzi. Siadając do pracy nad książką, miałem o tyle łatwiej, że wiedziałem od czego zacząć. Miałem kilku rozmówców, o których wiedziałem, jakie historie mają do opowiedzenia i co chcę od nich wyciągnąć. Później któryś z rozmówców dawał mi kontakt do kolejnego itd.

Trzeba było od nich wyciągać informacje?

Oczywiście! Rozmówcy byli bardzo różni. Niektórzy byli urodzonymi gawędziarzami i można było odnieść wrażenie, że opowiadali te historie już wiele razy. Od wielu jednak trzeba było długo wyciągać informacje.

Pytałem o różne rzeczy, ale wszystkim rozmówcom starałem się zadać dwa podobne pytania – o najciekawsze zdjęcie i najtrudniejszy materiał. Wielu z nich miało problem z odpowiedzią na te pytania. Mówili: „już nie pamiętam, tyle tego było”. To mi uświadomiło, że praca paparuchów trochę przypomina pracę na taśmie w fabryce. Po jakimś czasie sytuacje i postacie się zacierają.  

Dlaczego jedni z pana rozmówców zdecydowali się ujawnić swoje nazwiska, a inni nie?

Najłatwiej było do tego przekonać Przemka Stopę, ponieważ on od początku swojej pracy działał pod własnym nazwiskiem. Z Darkiem Majewskim, pierwszym polskim paparazzo, też nie było kłopotu. Pozostałe dwie osoby wymienione w książce zgodziły się wystąpić pod swoimi nazwiskami po moich usilnych namowach.

Dlaczego pana rozmówcy chcieli zachować anonimowość? W swoim środowisku raczej są znani.

To nie jest książka dla środowiska paparazzi, bo ono z łatwością zidentyfikuje wszystkich rozmówców i opisane sytuacje. Paparazzi to taki zawód, w którym nierzadko fotografowana osoba nie wie, kto zrobił jej zdjęcia. Moi rozmówcy chcieli, aby tak pozostało. Dla mnie to nie był problem, bo zależało mi na historiach, a nie nazwiskach.

Skąd bierze się fenomen celebrytyzmu? Dlaczego tak bardzo ciekawi nas życie prywatne osób z pierwszych stron gazet?

Nie mam pojęcia. Od dwóch dekad się zastanawiam nad tym, co nas – odbiorców kultury masowej – tak kręci w cudzym życiu. Różni mądrzy ludzie dają na to różne odpowiedzi. Ja do dziś nie mam pojęcia, z czego to wynika. Nie potrafię pani odpowiedzieć na to pytanie. Sam się temu przyglądam i sam się temu dziwię.

Celebrytyzm jest w coraz większym natarciu. Celebrytów jest coraz więcej i są coraz gorszej jakości. Trochę tak, jak z pieniądzem – gdy pojawia się go dużo, traci na wartości. Bardzo niewielu jest celebrytów, o których możemy powiedzieć, że są gwiazdami. Mimo wszystko ludzie interesują się ich życiem. Trudno dostrzec reklamę bez popularnej twarzy. Zjawisko celebrytyzmu dawno już weszło do mediów opiniotwórczych. Na naszych oczach świat rozrywki i świat informacji wymieszały się.

Czy show-biznes i świat celebrytów jest takim trochę festiwalem próżności, jak wiele osób go postrzega, czy to jednak praca jak każda inna?

Myślę, że show-biznes jest różny. Chodzi w nim o dwie rzeczy – rozrywkę i zarabianie pieniędzy. Są to dwie wartości, wokół których wszystko się kręci. Po napisaniu tej książki uważam, że paparazzi mają takie samo prawo do funkcjonowania w show-biznesie jak celebryci. Nie ma celebrytów bez zdjęć. Na pewnym etapie bycia celebrytą traci się kontrolę nad swoim wizerunkiem. Celebryta musi liczyć się z tym, że będzie fotografowany w sytuacjach osobistych, bo jego życie jest dla odbiorców mediów popularnych bardziej interesujące niż jego dorobek zawodowy. Na tym właśnie polega celebrytyzm i różnica między celebrytą a gwiazdą.

Czy brak kontroli nad własnym wizerunkiem jest tym samym, co brak prawa do prywatności?

Nie, ochronę własnej prywatności gwarantuje nam wszystkim Konstytucja RP. Można nas sfotografować w sytuacji prywatnej, ale nie można takiego zdjęcia opublikować. Praktyka jest natomiast różna. W tym wypadku można celebrytów porównać do polityków. Sądy w swoim orzecznictwie przyznają, że w niektórych sytuacjach politycy mają ograniczone prawo do swojej prywatności. Dlaczego tak się dzieje? Bo nie ma obowiązku bycia politykiem. W przypadku celebrytów jest trochę inaczej, ale widać pewną analogię. Nie ma obowiązku bycia celebrytą, a z bycia nim czerpie się wiele korzyści. Ceną, jaką trzeba za to zapłacić, jest możliwość, że ktoś opublikuje nasze zdjęcie lub opisze historie, które wolelibyśmy zachować dla siebie. Są gwiazdy, które konsekwentnie nie dają się wkręcić w celebrytyzm. Do takich osób należy np. Tomasz Kot. Gdy paparazzi stanęli pod jego domem i zaproponowali mu układ „wyjdziesz z żoną i dziećmi, my zrobimy ci zdjęcie, a ty będziesz miał spokój, bo jak nie, to będziemy stali tu non stop”,  on zadzwonił po policję.

Które zdjęcia sprzedają się lepiej – celebrytów czy gwiazd?

Najlepiej sprzedają się zdjęcia gwiazd, które stały się celebrytami. Takim przypadkiem jest Marek Konrad. Był znakomitym aktorem, ma bogaty dorobek artystyczny i przez cały czas trwania swojej kariery nie był celebrytą. Niepodziewanie stał się nim na aktorskiej emeryturze. W dodatku stało się to z niemałym przytupem. Najlepiej sprzedają się zdjęcia bardzo znanych osób w nieoczywistych sytuacjach.

Ile procent z tych zdjęć to ustawki?

Nie mam pojęcia. Gwiazdy rzadko się do tego przyznają, a niektóre z ustawianych zdjęć naprawdę trudno rozpoznać. Pamiętam zdjęcia Grażyny Szapołowskiej toples na plaży w Juracie. Na jednym z nich widać ujęcie, które wygląda jakby aktorka patrzyła prosto w obiektyw. Zapytałem autora zdjęcia, jak udało mu się namówić ją do tego, żeby zdjęła biustonosz, widząc, że ktoś ją fotografuje. Odpowiedział mi, że Szapołowska nie miała pojęcia o jego obecności, ponieważ był 400 metrów od niej. Okazało się, że to, co mogło wyglądać na ustawkę, jest klasyczną pracą paparazzi. Fotograf śledził gwiazdę, pozostając niezauważony i nie mając pojęcia, jaki materiał uda mu się zdobyć.  

Środowisko celebrytów powiększa się, natomiast z pana książki dowiadujemy się, że grono paparazzi w Polsce to ok. 30 osób. Łatwiej zatem zostać paparuchem czy ryjem?

Zaskoczyła mnie pani tym pytaniem. Nie wiem, bo nigdy nie próbowałem zostać ani jednym, ani drugim. Praca paparazzi nie jest dla każdego. Jeden z moich rozmówców powiedział mi: „żeby robić ładne zdjęcia na ściankach trzeba mieć dobry sprzęt, żeby być paparuchem trzeba mieć jaja”. To jest praca dla ludzi pomysłowych, ambitnych, pracowitych, sprytnych i czasem bezwzględnych. Co trzeba mieć w sobie, żeby zostać celebrytą? Pewnie wiele z tych cech, które wymieniłem. Być może są to ludzie do siebie podobni.

Istnieją w tym fachu jakieś moralne granice? Są zdjęcia, których się nie publikuje, a czy są fotografie, których się nie pstryka?

Pstryka się wszystko, co może zostać opublikowane. Paparazzi nie robią zdjęć dla przyjemności, więc nie będą brać się za coś, za co nie zostanie im zapłacone. Paparazzo, który pojechał do szpitala i przebrał się za księdza, żeby sfotografować Andrzeja Leppera, nie zrobił tego, bo miał jakiś szczególny stosunek do tego polityka. Po prostu redakcja, dla której pracował, zleciła mu zrobienie zdjęcia za wszelką cenę. Te moralne granice istnieją, ale z biegiem lat są coraz bardziej przesuwane. Są paparazzi, którzy nie podejmą się robienia zdjęć w trakcie pogrzebu lub w szpitalu, ale to nie znaczy, że nie znajdzie się ktoś, kto takie zdjęcia zrobi. O granicach moralnych decyduje wydawca. Jeśli jest zamówienie na jakieś zdjęcie, zawsze znajdzie się ktoś, kto je zrobi. Chyba że tego zdjęcia nie da się zdobyć.

Jakich zdjęć nie dało się zrobić?

Wiem, które zdjęcia nie zostały opublikowane. W książce opisałem zdjęcie Macieja Zientarskiego na OIOM-ie, które zostało zrobione, ale nie doczekało się publikacji. Nie zostało opublikowane również zdjęcie dwojga znanych dziennikarzy pozostających ze sobą w prywatnych relacjach, którzy wspólną fotografię odkupili od paparazzi.

To popularna praktyka?

Wbrew pozorom zdarza się to rzadko. Jest to bardzo ryzykowne, ponieważ paparazzi nie może sam wyjść z taką inicjatywą. Jeżeli ktoś by go w takiej sytuacji nagrał, miałby podstawę do oskarżenia go o szantaż. To musi być zawsze propozycja wychodząca od osoby, która jest bohaterem zdjęć. Paparazzi nie chcą o tym opowiadać.

Jakie inne problemy z prawem mogą mieć z racji wykonywanego zawodu paparazzi?

W tej chwili najgroźniejsze jest dla nich oskarżenie o stalking. W ostatnich latach były dwie głośne sprawy o tym charakterze – Anny Muchy i Anny Przybylskiej. W porównaniu do tego dosyć błahą kwestią wydają się być konsekwencje łamania kodeksu drogowego. Jeden z moich rozmówców poruszył przy tej okazji ciekawą kwestię. Jeżeli on jedzie za celebrytą i przekracza dozwoloną prędkość, to czemu on traci prawo jazdy, a celebryta nie?

Jesteśmy świadkami pewnej rewolucji, jaka dzieje się za sprawą mediów społecznościowych. Coraz częściej celebryci dzielą się swoim życiem prywatnym bezpośrednio ze swoimi fanami na platformach, takich jak Instagram czy Snapchat. Czy to coś zmieni w pracy paparazzi?

Rzeczywiście gwiazdy zaczęły coraz intensywniej karmić nas prywatnymi zdjęciami. Za każdym razem jest to próba kontroli nad własnym wizerunkiem, bo taka osoba opublikuje zdjęcie, które chce żebyśmy zobaczyli. Małgorzata Kożuchowska wrzuci zdjęcie swojego dziecka, ale nie będzie na nim widać jego twarzy. Jeżeli będziemy chcieli zobaczyć więcej, niż celebryta chce nam dać, pozostaje paparazzi. To się nie zmieni.

_________________

[Opis wydawcy:]

Tomasz Potkaj – dziennikarz i redaktor związany z prasa popularną. Od dwóch dekad z zaciekawieniem przygląda się Polskiemu celebrytyzmowi oraz jego różnym przejawom. W latach 2004-2010 kierował redakcją „Rewii”. Obecnie jest zastępcą redaktora naczelnego tygodnika „Życie na Gorąco”. Pomysłodawca cyklu „Moje kresy” – opowieści mieszkańców polskich kresów publikowanych w Życiu na Gorąco. Z wykształcenia jest historykiem. Autor wielu reportaży drukowanych przede wszystkim w „Tygodniku Powszechnym”, z którym był związany przez 10 lat.

„Paparuchy kontra ryje. Celebryci made in Poland” to nieznane fakty z życia celebrytów. Te, o których wiedzą tylko ich fotografowie. Szyc, Foremniak, Kondrat, Przybylska, Adamczyk, Rosatti, Kot i wielu innych polskich celebrytów – poznajemy ich takich, jakich nigdy nie widzieliśmy, jakich nie znaliśmy. Paparazzi opowiadają o najważniejszych zdjęciach, o zachowaniach gwiazd, o ich porywczości, o śledzeniu celebrytów i samochodowych pościgach za najbardziej gorącymi nazwiskami mediów. To świat celebrytów widziany oczyma fotografów – paparazzi. Zdjęcia celebrytów uzupełniają reporterskie historie o ludziach z pierwszych stron gazet. Fotograf (w slangu paparazzi) to „paparuch”. Celebryta, któremu paparuch chce zrobić zdjęcie to ryj.

__________________

Zapraszamy również do polubienia naszego profilu na Facebooku oraz zapoznania się z ofertą naszego sklepu internetowego.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ