Tajwańska firma proponuje swoim klientom produkt konkurencyjny choćby dla Della Inspirona 14z czy Fujitsu LifeBook U772, czyli VivoBook S400. Czym charakteryzuje się ten ultrabook? O tym poniżej.

Światowa premiera tego modelu Asusa odbyła się w październiku zeszłego roku, mimo to, jest to świeża propozycja dla Polskich odbiorców. Jego wymiary, w zależności od wersji, to 340 x 239 x 21/24 mm. Niecałe dwa kilogramy to waga sprzętu, a dokładnie 1,87 kilograma, czyli z pewnością nie będzie on stanowił problemu dla osób lubiących podróżować z komputerem pod ręką. Obudowa została wykonana z aluminium i tworzywa sztucznego, jednak przy większym nacisku ewidentnie widać wyginanie się obudowy, przez co przy drobnym wypadku może dojść do dość poważnych uszkodzeń.

Dodatkowo niektórzy użytkownicy narzekają na jakościowo słaby spód ultrabooka, ponieważ plastik nie gwarantuje bezpiecznego użytkowania przez długi czas. W samym designie widać nawiązania do Zenbooka, do tego połączenie koloru czarnego ze srebrnym dodaje całości stylu. Wnętrze S400 prezentuje nam procesor Intelcore i3 lub i5, do tego zintegrowaną kartę graficzną Intel Hd Graphics 4000, 6 gigabajtów pamięci ram oraz płytę główną ASUSTeK. Błyszcząca matryca o przekątnej równej 14 cali, dysponuje rozdzielczością ekranu 1366×768 pikseli. Być może niektórych użytkowników zdziwi fakt montowania błyszczącej matrycy, jednak jest to spowodowane zainstalowaniem dotykowego ekranu. Możemy więc poruszać się po systemie Windows 8 Pro, za pomocą tradycyjnej klawiatury oraz (stosunkowo dużego) touchpada lub też w sposób typowy dla smartphonów.

Do tego należy zwrócić uwagę na ponadprzeciętny kąt rozwarcia płyty ekranu, względem płyty klawiatury, który wynosi 145 stopni. Typy złącz, pomocnych przy podpinaniu S400 do innych urządzeń, to: 1 x USB 3.0, 2 x USB 2.0, 1 x LAN, 1 x HDMI, 1 x VGA. Dodatkowo oczywiście czytnik kart SD i wejście słuchawkowe. Ładnie wykonana wyspowa klawiatura sprawia, że pracowanie na tym modelu ASUSa, to przyjemność. Ceny opisywanego urządzenia zaczynają się od 3000 złotych.

Mateusz Śmigielski, fot. mat. prasowe