Afryka słodko-gorzka
Przeciwieństwem głośnego, zatłoczonego Marrakeszu jest niemal europejska Casablanca. Choć wielu turystów rozczarowuje fakt, że słynny hollywoodzki melodramat został w całości nakręcony w USA, mogą wynagrodzić sobie ten fakt odwiedzając stylizowaną na filmowy bar Rick’s Café Americain. Całe miasto zaskakuje nowoczesnością, mnogością wieżowców, klinik, centrów odnowy biologicznej i… klubów nocnych. W tych ostatnich goszczą zazwyczaj zagraniczni biznesmani, podziwiając roznegliżowane, europejskie (!) tancerki. Lecz nawet tutaj napotykam na zjawiska zadziwiające dla polskiego turysty. Podziwiając wieczorny krajobraz miejski w ostatniej chwili zauważam głęboką na dwa metry i szeroką na metr dziurę w środku chodnika. Zaglądam do środka i widzę stary monitor, rower i piłkę plażową. Istny surrealizm.
Najważniejszym punktem Casablanki jest bez wątpienia osławiony meczet Hassana II z najwyższym na świecie minaretem. Nie-muzułmanom do środka wejść nie wolno, istnieją jednak sposoby, by zakaz ominąć – nazywają się dirhamy. W Maroku problem korupcji nie istnieje, istnieje za to samo zjawisko. Niemal każdy chętnie przyjmuje łapówki i nie oburza się, gdy robi to ktoś inny. Po raz kolejny przekonuje się o tym, kiedy jadąc turystycznym autobusem przez góry Atlasu Wysokiego zauważam patrol policji. Mandat za przekroczenie prędkości wydaje się nieunikniony. Przerażony kierowca ze łzami w oczach oznajmia, że zapłata pochłonie dwie jego wypłaty. Chyba, że zapłaci od razu. Ktoś zarządza zbiórkę gotówki i po chwili możemy jechać dalej, delektując się widokiem równych, niekończących się autostrad.
W latach sześćdziesiątych Maroko było mekką bohemy artystycznej z całego świata. Przyjeżdżali tu Beatlesi, Mick Jagger i Marianne Faithfull, na zapleczu sklepików delektowali się tutejszym haszyszem, a Jim Morrison zapragnął kupić na własność jedno z najbardziej malowniczych miasteczek – Essaouire. Imponująca medina, w której nie gubią się tylko miejscowi, przyjemny, nadmorski wiatr, zapach ryb i krążące nad wodą mewy (jedna z nich postanawia naznaczyć mnie białą plamą na resztę dnia) – Essaouira to idealne miejsce dla osób chcących się wyciszyć i ukoić nerwy. Wypoczynkowi sprzyja także temperatura – kiedy w środkowej części kraju dochodzi do 50 stopni, tutaj należy wyposażyć się w ciepły sweter lub jesienną kurtkę i popijać tradycyjną miętę z cukrem. W drodze na lotnisko w Agadirze przeżywam jeszcze starcie z nietoperzem (który za lotnisko idealne uznał moje plecy) i wciąż nienasycona magią i aromatem orientu wsiadam w samolot do Polski.
Zamiast przyzwyczajać się do codziennych widoków, z dnia na dzień moje zadziwienie intensyfikowało się coraz bardziej. Labrador za kierownicą samochodu, szyitka z zasłoniętymi chustą oczami pędząca na motocyklu (pod prąd) i chłopak z wystraszonym indykiem pod pachą. Maroko dostarcza mocnych wrażeń. To nie kraj, o którym wystarczy przeczytać wszystko, by wiedzieć cokolwiek.
Patrycja Wieczorkiewicz